Koncert Red Bull Music Presents: Dawid Podsiadło Gra już od jego ogłoszenia na początku września wzbudzał wiele emocji. Po pierwsze ze względu na kameralny charakter wydarzenia - w kontraście do wyprzedanych koncertów z „Małomiasteczkowej Trasy”, która zawitała do największych sal koncertowych w Polsce, na występ w Teatrze Narodowym dostępnych było zaledwie kilkaset miejsc.
Dzięki temu fani Dawida mogli znaleźć się bliżej swojego idola. Intymny charakter koncertu udzielił się zarówno widowni, jak i samemu wokaliście. - Jesteśmy w teatrze, ale czuję się jak byśmy byli w większym salonie – powiedział Dawid ze sceny do zgromadzonej publiczności, która żywo reagowała na wszystkie jego wypowiedzi. Jak dodawał, "widzi ze sceny twarze wszystkich widzów".
Nietypowy był również sposób, w jaki można było zdobyć bilety na koncert. Nie były one dostępne w sprzedaży, a by dostać się na koncert należało zagrać w grę o Dawidzie Podsiadło, w której wcielamy się w wokalistę i wyruszamy do ośmiobitowego świata, aby odzyskać skradzione hity. Co tydzień, od września do grudnia, osoby, które uzyskały najwyższą liczbę punktów w grze, wygrywały podwójne zaproszenia na koncert. Był to zatem prawdziwy test dla fanów Dawida Podsiadło, którzy rywalizowali o jak najwyższe wyniki, ustawiając bardzo wysoko poprzeczkę zdobywanych punktów.
Ich starania zostały wynagrodzone podczas koncertu Red Bull Music Presents: Dawid Podsiadło Gra, który zachwycił wyjątkowym charakterem. Podobnie jak gra, która składała się z kilku etapów, tak i koncert podzielony został na części, a każda z nich została oznajmiona przez charakterystyczne wizualizacje nawiązujące do ośmiobitowego świata, prezentujące „upload” nowej sceny.
W pierwszej usłyszeć można było utwory z najnowszego albumu artysty, „Małomiasteczkowy”, oraz „Nieznajomego” z „Comfort and Happiness”. Po tej części elektryczne instrumenty zespołu zamienione zostały w akustyczne. Królowały utwory z najnowszej płyty, lecz widownia usłyszała również „Trójkąty i kwadraty”. Po kolejnym „uploadzie” sceny, oczom widowni ukazał się fortepian, na którym Dawid zagrał solowe utwory. Był to zdecydowanie najbardziej wzruszający i intymny moment koncertu, czego dowodem była pełna wzruszeń reakcja widowni. W ostatniej części cały zespół powrócił na scenę, by zakończyć tę noc w energetyczny sposób i porwać do tańca publiczność, która wspólnie z Dawidem wyśpiewała takie hity jak „W dobrą stronę” czy „Małomiasteczkowy”.
Publiczność rozgrzewała się powoli by w drugiej części występu dać się ponieść emocjom. Końcówka koncertu Dawida oglądana była na stojąco i momentami wręcz tańcząco.
Dawid Podsiadło, jak zawsze skromny, nie narzucał się publiczności. Stwierdził nawet, że 2018 r. już się nie powtórzy. Mam nadzieję, że będzie lepszy.