Czuje się poszkodowany. Teraz chce zeznawać

Były właściciel skupu żywca z powiatu brodnickiego zgłosił posłom, że chce stanąć przed komisją śledczą badającą sprawę Olewnika. Mówi, że przez trzy lata pomagał ojcu porwanego.

Andrzej Łysik jest świadkiem w sprawie przeciwko Arturowi Rechulowi, prowadzonej przez Biuro do Spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej w Gdańsku. Rechul (34 l.) to jeden z czterech, którzy uprowadzili Krzysztofa Olewnika. Był kierowcą poloneza, którym przyjechali na porwanie. Jednak gdy herszt bandy Wojciech F. kazał mu „położyć” Olewnika, zerwał z nim kontakty. Był trzecim skruszonym, sam się zgłosił i składał wyjaśnienia. Wyrok - 12 lat kary pozbawienia wolności. Teraz prokuratura bada finansowe wątki afery.

<!** reklama>Postać Andrzeja Łysika już przewinęła się w wypowiedziach Włodzimierza Olewnika. Panowie znali się z racji interesów w tej samej branży mięsnej. Rodzina Olewników ma do Łysika żal. Wskazuje na niego jako na jednego z tych, którzy usiłowali zrobić interes na ich nieszczęściu.

- Moja współpraca z panem Olewnikiem trwała do 2005 roku. Byłem pośrednikiem między tą rodziną a informatorem. Przekazałem pieniądze za informacje, między innymi o tym, gdzie przebywa Krzysztof Olewnik - mówi przedsiębiorca spod Brodnicy.

Po wysłuchaniu w telewizji zeznań ojca porwanego przed Sejmową Komisja Śledczą zwrócił się do posłów Andrzeja Dery i posła Zbigniewa Wassermanna oraz Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, o umożliwienie mu złożenia zeznań. „Mam nadzieję, że moja wiedza przyczyni się do ujawnienia prawdy o porwaniu i zabójstwie Pana Krzysztofa Olewnika (...) Ja także, podobnie jak Pan Włodzimierz Olewnik, czuję się poszkodowany przez organy administracji rządowej” - pisze we wniosku, złożonym w Kancelarii Sejmu 7 września.

Łysik nie przeczy, że politykiem, którego zaangażował w całą sprawę, był Tomasz Markowski, były bydgoski poseł PiS.