Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego dziś możemy nauczyć się od wrocławskich ospiarzy?

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Tak w 1963 r. zabezpieczony był personel w szpitalu zakaźnym
Tak w 1963 r. zabezpieczony był personel w szpitalu zakaźnym archiwum Wratislaviae Amici
„Zaraza”, reporterska książka Jerzego Amroziewicza, wydana pierwszy raz w 1965 r., próbuje odtworzyć obraz epidemii czarnej ospy, która rozpanoszyła się we Wrocławiu latem roku 1963. Wyrzut ospy, podczas którego zachorowało 99 osób, zmarło 7, przy obecnej pandemii wydaje się drobiazgiem. Niemniej książka opowiada o zdarzeniu zakończonym i przeanalizowanym więc daje pogląd, jakie obecnie mogą nas jeszcze czekać kłopoty podczas epidemii koronawirusa.

Ogólny wniosek z tego porównania jest niepomyślny dla obrońców demokratycznych swobód. Książka pokazuje, że choć do epidemii doszło w kraju słabo rozwiniętym, krępowanym przez ideologię i biurokrację, to scentralizowana, totalitarna władza szybko uporała się z niebezpieczeństwem. Owszem, trzeba pamiętać, że „Zarazę” napisał członek PZPR i jego dzieło przed publikacją na pewno przeszło przez wiele gabinetów, nie tylko cenzora („Zaraza” milczy m.in. o tym, że pacjentem, który przywlókł ospę nad Odrę, był wysoko postawiony oficer SB, powracający ze służbowego wyjazdu do Indii). Niemniej wiarygodne wydają się opisy, w których np. szef sanepidu wpada do różnych obiektów służby zdrowia i nie tylko, krzykiem uciszając biurokratów i bez żadnych „podkładek”, bazując tylko na strachu przed „górą”, rekwiruje sprzęt i materiały przydatne do walki z epidemią.

Ospa, w przeciwieństwie do COVID-19, jest chorobą, na którą ludzkość ma szczepionkę. Choć jej zapas w lipcu 1963 r. we Wrocławiu był taki, że, jak pisze Ambroziewicz, „wystarczał do zaszczepienia większej wsi”, to dzięki ogólnopolskiej mobilizacji już w parę tygodni po odkryciu zarazy w województwie wrocławskim zaszczepiono blisko 2,2 mln mieszkańców. Nie da się tej liczby bezpośrednio porównać na przykład do liczby pobieranych obecnie próbek na obecność koronawirusa, bo próbki trzeba następnie wysyłać do specjalistycznych laboratoriów. Mimo to warto sobie uzmysłowić, że w liczącym ponad dwa miliony mieszkańców województwie kujawsko-pomorskim do 1 kwietnia tych próbek pobrano 2301…

Co szósty zakażony koronawirusem to pracownik służby zdrowia - alarmowano też na początku kwietnia, domagając się regularnych testów dla białego personelu. Podsumowanie epidemii ospy w 1963 r. pokazuje, że wśród zakażonych był wtedy co czwarty pracownik służby zdrowia. Sama młodziutka pielęgniarka Lonia, pierwsza ofiara ospy we Wrocławiu, przed śmiercią zaraziła 31 osób.

Epidemia we Wrocławiu uświadamia również, do jakich skutków prowadzić może cenzurowanie wiadomości. Największego szpitala ospowego, mieszczącego się w pałacyku w podwrocławskim Szczodrem, szybko musiała zacząć strzec milicja. Rozeszła się bowiem wieść, że w obawie o swoje zdrowie mieszkańcy wioski planują spalić szpital. Gdy z kolei przed szpitalem ustawiono wypożyczoną od wojska, dymiącą podczas pracy komorę dezynfekcyjną, w okolicy plotkowano, że to krematorium.

W czasie zagrożenia ospą we Wrocławiu podejrzanym o zakażenie nie zezwalano na kwarantannę domową. Bez ceregieli pakowano ich do karetek niemal tak jak stali, obiecując że w izolatorium czeka na nich wszystko, co potrzebne do życia, łącznie ze szczoteczką do zębów. W Praczach Odrzańskich, gdzie w budynkach szkoły rolniczej utworzono pierwsze izolatorium, nowi lokatorzy nie znaleźli prawie nic oprócz łóżka. W apteczce nie było nawet termometru. Można więc przyjąć, że wiara w zapewnienia władzy o świetnym przygotowaniu dzisiejszych izolatoriów także powinna być ograniczona.

Z drugiej strony, trudno jest zapanować nad wieloma ludźmi skazanymi na wspólne, długie odosobnienie. W Praczach co rusz wybuchały awantury, np. o jakość posiłków. Kwitło też pijaństwo, a wódkę kupowano przy pomocy personelu w melinie na wsi. Chuligaństwo w ośrodkach odosobnienia zmusiło w końcu do utworzenia izolatorium karnego we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. Nie przestraszyło to pewnego stolarza, którego podczas kwarantanny trzymano w zamkniętym szpitalu Rydygiera. Stolarz wymykał się noc w noc. A gdy milicjanci usiłowali mu w tym przeszkodzić, ostrzegał: - Odejdź, bo plunę i ospa cię zeźre!

Do miejskich legend z kolei należy raczej zaliczyć - choć Polki zawsze miały czułe serca - opowiastkę o dzielnych prostytutkach, które pewnego dnia sporą grupą zebrały się pod izolatorium w Praczach. Gdy policja próbowała je stamtąd usunąć, zaoponowały: - Tam są mężczyźni, którzy potrzebują naszej pomocy!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera