Polska reprezentacja straciła Rybusa, a Beata Szydło po ostrej tyradzie w Sejmie - dwa zęby jadowe, odpowiedzialne za kąsanie UE, bo strona rządowa podczas spotkań ze specjalnym wysłannikiem Komisji Europejskiej zaledwie dwa dni później już mocno spuściła z tonu. Rybusa oczywiście szkoda, bo akurat jego można zaliczyć do osobistych odkryć trenera Nawałki, co do pani premier, widać, iż drużyna Jarosława Kaczyńskiego po wielu dryblingach i kiksach poważnie rozważa zmianę taktyki w sprawie trybunału. PiS-owi akurat w tej sprawie pozostał już tylko mecz o honor, naszym piłkarzom przynajmniej trzy - z dużymi szansami na kolejne - co powoduje, że polityka w najbliższym czasie ustąpi miejsca zjednoczonym siłom wiary (ponad podziałami) w ekipę z orłami na koszulkach.
Tymczasem najsłynniejszy polski narciarz zjazdowy Andrzej Duda odwiedził ekipę biało-czerwonych, co nie musi oznaczać, jak twierdzą złośliwi, że na Euro 2016 wypadniemy blado. Mało tego, jak doniesiono w internecie, przy okazji wizyty w Arłamowie prezydent RP, poproszony o autograf, omyłkowo podpisał nominację trzech wcześniej niedopuszczonych do orzekania sędziów TK. Jak do tej pory nie udało się ustalić personaliów osoby podstawionej przez złowrogie siły, która podstępem zdobyła sygnaturę głowy państwa. Gdyby owe spekulacje okazały się prawdą, to jako suweren mielibyśmy przynajmniej jeden problem z głowy i w spokoju obejrzelibyśmy europejski czempionat w piłce, nazywanej kopaną, w przeciwieństwie do piłki ręcznej, której związek został wzmocniony niespodziewanie przez wiceprezesa w osobie Adama Hofmana, założyciela biura podróży „Sejm RP-Tour”, specjalisty od madryckich delegacji.
Tym razem pomysłowy Adaś funkcję w związku pełnił będzie społecznie, podobno nie dla szmalu, ale dla Szmala i jego kolegów z całą pewnością. I tak nam się miesza, nie od dziś zresztą, sport z polityką i może to Państwa zdziwi, ale w najbliższym czasie zdecydowanie stawiam na sport i - bez obrazy dla moich towarzyszek feministek - na męskie granie, a politykę odpuszczam sobie na czas jakiś, licząc na to, że ten mój syndrom odrzucenia spraw dużej wagi państwowej będzie trwał przynajmniej do ćwierćfinałów mistrzostw Europy.