Kierownictwa obu klubów twierdzą, że PZM i GKSŻ świadomie łamały regulaminy i nie karały sędziów popełniających poważne błędy. Sprawą zainteresowali Ministerstwo Sportu.
- Czy się nie boimy walczyć z władzami polskiego żużla? Już od dłuższego czasu stoimy w opozycji. Zresztą czego się bać. Prawdy? - tak w październiku ubiegłego roku mówił „Expressowi” Leszek Tillinger, wiceprezes BTŻ Polonia.
Tuszowanie błędów
Przypomnijmy, że jako pierwsi informowaliśmy o sporze na linii działacze klubowi - GKSŻ (ubiegłej kadencji, bo niedawno wybrano nową). Przedstawialiśmy wówczas obszerne wyjątki z wniosku, w którym Leszek Tillinger i Andrzej Rusko (wówczas prezes WTS Wrocław, od grudnia na czele piłkarskiej Ekstraklasy SA) zarzucali Markowi Karwanowi (przewodniczący GKSŻ i wtedy prezes oraz główny sponsor Apatora Toruń), Jerzemu Kaczmarkowi (szef Kolegium Sędziów) i Andrzejowi Haehne (były wiceprzewodniczący GKSŻ), szereg bardzo poważnych uchybień (więcej w ramce poniżej).
Żadnego odzewu
- Pierwsze pismo w sprawie nieprzestrzegania regulaminów przez prezydium GKSŻ skierowaliśmy do Andrzeja Witkowskiego, prezesa PZM, już w lipcu. Witkowski spłycił temat i odesłał je... do GKSŻ. Nie było jednak żadnej odpowiedzi. Błędy merytoryczne i regulaminowe się nawarstwiały w trakcie sezonu, więc zwróciliśmy się w październiku do komisji rewizyjnej PZM. Do dziś nie ma żadnego odzewu - wyjaśnia Leszek Tillinger. - Dlatego poprosiliśmy Tomasza Lipca, ministra sportu, o dokonanie kontroli w Związku. Ma ona wyjaśnić przypadki łamania prawa i regulaminów. W szczególności chodzi o zbadanie wpadek sędziowskich, które wypaczały wyniki spotkań - dodaje.
<!** Image 2 align=left alt="Image 15317" >Przedstawiciele BTŻ i WTS mówią o tuszowaniu błędów sędziowskich, które miały wypaczyć wyniki potyczek ligowych. Jednak arbitrzy nie ponieśli później żadnych konsekwencji poważnych pomyłek.
Chodzi tu o pojedynki Apator Toruń - Wybrzeże Gdańsk, Apator - Atlas czy Unia Leszno - Polonia Bydgoszcz.
Marek Karwan jest zniecierpliwiony całą sytuacją, bo twierdzi, że zarzuty zostały oddalone.
Bez Karwana i Kaczmarka
- Tillinger i Rusko już kilka misięcy temu przesyłali wniosek do PZM, ale Związek nic z niego nie potwierdził. To, co piszą to bzdury. Niech mi ktoś udowodni, że jako przewodniczący GKSŻ zrobiłem coś dla Apatora kosztem innych klubów - mówi Marek Karwan.
Tymczasem dzisiaj prezydium GKSŻ zajmie się zarzutami wyartykułowanymi przez prezesów BTŻ i WTS. W spotkaniu nie wezmą jednak udziału... ani Karwan, ani Kaczmarek.
To o czym będą rozmawiać włodarze polskiego żużla?
Zarzuty wobec działaczy GKSŻ
- W stosunku do Marka Karwana m.in. dopuszczenie do wielokrotnego łamania regulaminu sportu żużlowego i uchwał PZM, tolerowanie błędów sędziowskich, zajmowanie stanowiska przewodniczącego GKSŻ mimo istnienia niedopuszczalnego konfliktu interesów przy wykonywaniu funkcji prezesa Apatora Adriany Toruń i przewodniczącego GKSŻ, który to konflikt miał wpływ na podejmowane przez prezydium GKSŻ decyzje.
- Wobec Andrzeja Haehne: (...) utrzymywanie niedozwolonych dla działacza kontaktów gospodarczych z firmami i osobami związanymi z klubami żużlowymi (Haehne był prezesem firmy, która prowadziła transmisje telewizyjne z meczów I i II ligi oraz innych imprez organizowanych przez PZM, a jednocześnie pełnił funkcję przewodniczącego podkomisji dyscyplinarnej GKSŻ).
- Wobec Jerzego Kaczmarka: tuszowanie błędów sędziowskich i mataczenie przy rozpatrywaniu spraw sędziowskich oraz uporczywe i świadome łamanie regulaminu KSSŻ.