https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polski speedway na ostrym wirażu

Piotr Bednarczyk, Piotr Dudek
Minister sportu zobowiązał Zarząd Główny Polskiego Związku Motorowego do uchylenia uchwały z 19 listopada 2005 roku w sprawie ustalenia składu osobowego GKSŻ.

Minister sportu zobowiązał Zarząd Główny Polskiego Związku Motorowego do uchylenia uchwały z 19 listopada 2005 roku w sprawie ustalenia składu osobowego GKSŻ.

<!** Image 2 align=right alt="Image 18432" >ZG PZM ustosunkuje się do decyzji Tomasza Lipca na posiedzeniu 18 marca. Jeżeli zrealizuje ministerialne polecenie, może mieć to bardzo poważne konsekwencje. Nie wiadomo bowiem, co się stanie z decyzjami podjętymi przez nową GKSŻ. A przypomnijmy, że kilka z nich było kluczowych - np. odmówienie przyznania licencji na występy w ekstralidze Lotosowi Gdańsk i przyjęcie w jego miejsce trzeciej (!) drużyny I ligi - RKM Rybnik itd. Nowa GKSŻ ustaliła też regulamin rozgrywek, które powinny się rozpocząć 9 kwietnia.

Przypomnijmy, że wcześniej GKSŻ liczyła 30 członków i tworzyli ją w ogromnej większości przedstawiciele wszystkich klubów. Obecnie jest w niej zaledwie siedem osób, w tym tylko jedna (prezes RKM Rybnik, Aleksander Szołtysek) związana z klubem. Prezesem nowej GKSŻ pozostał Marek Karwan, który zrezygnował przy okazji z szefowania toruńskiej ekipie (wcześniej Apator, teraz Klub Sportowy).

Minister uznał, że nie został spełniony statutowy wymóg mówiący, m.in., że „wybór nowych członków następuje na podstawie propozycji aktywów odpowiednich dziedzin działalności”.

Oznacza to, że ZG PZM zobowiązany był rozpisać nowe wybory delegatów, czego nie zrobił, tylko sam wybrał członków GKSŻ.

Paraliżu nie będzie?

Ponadto minister polecił uchylić zapis regulaminu GKSŻ (z 19 listopada) o wyborze przewodniczącego GKSŻ.

Czy wobec decyzji ministra można się spodziewać zupełnego paraliżu rozgrywek ligowych? Wiceprezes PZM, Andrzej Grodzki, twierdzi, że nie.

- Nawet jeśli zarząd 18 marca uchyli swoją decyzję, to i tak niczego to nie zmienia w sprawie ligowych regulaminów i terminarzy. GKSŻ to organ społeczny, wykonujący czynności zlecone przez zarząd i właśnie on w każdej chwili może je potwierdzić stosowną uchwałą. Nie powinno to być jednak konieczne, bo według naszych prawników decyzje podjęte przez GKSŻ do 17 marca pozostaną prawomocne.

Dwie opinie

Grodzki zapewnia, że według ekspertyz prawnych posiadanych przez PZM obecna GKSŻ została powołana w prawidłowy sposób.

- To nie jest nowa komisja, ale okrojenie starej. Jednak gdzie dwóch prawników, tam dwa zdania.

Wiceprezes PZM nie chce prognozować, jaką decyzję podejmie Zarząd Główny PZM, ale w powszechnej opinii działaczy raczej zaakceptuje stanowisko ministra Lipca. Dotychczasowa GKSŻ miałaby być rozwiązania, a do czasu powołania nowej - co potrwa dwa, trzy tygodnie - decyzje będzie podejmował ZG PZM.

Jednym z największych krytyków obecnych władz krajowego speedwaya jest Leszek Tillinger, wiceprezes BTŻ Polonia Bydgoszcz. To on, wspólnie z szefami WTS Wrocław, słał do ministra protesty w sprawie działalności Głównej Komisji Sportu Żużlowego.

To nie wszystko

- Ta sprawa pokazuje, w jaki sposób traktuje się prezesów pracujących w klubach - mówi Leszek Tillinger. - Ale to tak musiało się skończyć, jeśli GKSŻ nie słucha „głosu ludu”. Przecież to działacze pracujący w terenie starają się, aby poszczególne drużyny były mocne, aby liga była ciekawa. A co dostajemy w zamian? Decyzje serwowane przez nielegalnie działającą GKSŻ! Podjąłem walkę o naprawę sytuacji, ale na pewno nie czuję satysfakcji z tego, co się obecnie dzieje. Przecież traci na tym wizerunek żużla. Przykro mi, że nie potrafiliśmy dogadać się w środowisku i musieliśmy kierować pisma do Ministerstwa Sportu. Proszę mi jednak uwierzyć, że nie było innego sposobu.

Leszek Tillinger twierdzi, że nie walczy o posadę dla siebie:

- W jakim celu miałbym to robić? Mam wystarczająco wiele zajęć w swoim klubie - nie muszę ubiegać się o stołki. Poza tym nie mam już 30 lat, aby było to dla mnie celem samym w sobie. Zapewniam jednak, że afera wokół GKSŻ, to dopiero czubek góry lodowej. Niebawem światło dzienne powinny ujrzeć inne, równie bulwersujące sprawy.

Nie odwołają się

- Trudno mi w tej chwili cokolwiek komentować - dodaje dyrektor Klubu Sportowego Toruń, Mirosław Batorski. - To problem Zarządu Głównego PZM, bo to on podejmował decyzje dotyczące nowej GKSŻ. Próbowałem się dodzwonić do Marka Karwana, ale tylko mu się nagrałem na sekretarkę telefonu (nam też się nie udało dodzwonić - przyp. red.). Jeżeli decyzje GKSŻ miałyby nie obowiązywać, powstałoby ogromne zamieszanie. Dotyczyłoby to również nas, bo przecież musieliśmy uiścić karę za podpisanie umowy z Bjarne Pedersenem, ale nie zamierzamy się od tego odwoływać.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski