Gratulacje: tytuł Osobowości Roku 2016 w kategorii Samorządność Społeczna i Lokalna w plebiscycie „Gazety Pomorskiej” to bardziej radość czy zobowiązanie?
I jedno, i drugie. Nie czuję sę osobowością: pracujemy razem w gronie członków Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu i wielu, wielu osób wspierających nasze inicjatywy. Ten tytuł traktuję bardziej jako wyróżnienie grupowe niż indywidualne...
Ma Pan w sobie rzadki gen społecznika?
Nigdy w życiu nie przypuszczałem, że nim będę. Nawet żona śmieje się ze mnie, że to bardziej kryzys wieku średniego niż społecznikowska pasja... Prawda jest taka, że zaczynaliśmy kilka lat temu z bardzo osobistych pobudek, kiedy z powodu remontu wiaduktu, wytyczono objazd ciężarówek przez ulicę Bydgoską. Na początku bezsilnie patrzyliśmy, jak z powodu czyjejś błędnej decyzji rozjeżdżają ulicę, a nasze domy pękają. To był taki wewnętrzny bunt: spontanicznie skrzyknęliśmy się i, po wielu staraniach, udało się osiągnąć kompromis z drogowcami. Potem postanowiliśmy działać razem - tak właśnie powstało Stowarzyszenie Miłośników Starego Fordonu. Za tym poszło zorganizowanie przez nas pierwszego Święta Starego Fordonu: udało się, inicjatywa spotkała się z bardzo dobrym odbiorem, więc co było robić - pociągnęliśmy to dalej.
Przeczytaj
Bydgoszcz. Pani wysiada, auto odjeżdża [wideo]
Jest Pan rodowitym fordoniakiem?
Od urodzenia tu mieszkam, znam każdą ulicę i każdy zakątek. Termin „mała ojczyzna” bardzo dobrze tu pasuje. Czujemy się za nasze otoczenie odpowiedzialni. Interesuje nas wszystko: to, by stary Fordon odzyskał blask i stał się atrakcyjnym miejscem do odwiedzania, ale i to, by na co dzień żyło się lepiej. Potrzebne są inwestycje, ale i na przykład to, co zaczęliśmy już dawno temu: sprzątanie brzegów Wisły. To naprawdę wielka satysfakcja, że tereny nadwiślańskie rok po roku stają się coraz chętniej odwiedzane przez mieszkańców Starego i Nowego Fordonu, ale i ludzi z innych bydgoskich dzielnic. Proszę sobie wyobrazić, jaki potencjał można uwolnić, inwestując w to nabrzeże, tworząc tu zaplecze sportowe, turystyczne, może marinę dla wodniaków... Wiemy, że nie uda się tego zrobić zaraz, natychmiast. Wychodzimy jednak z założenia, że kropla drąży skałę, a nas jest coraz więcej, bo do stowarzyszenia dołączają ciągle nowe osoby. Ludzie chcą coś robić oprócz pracy zarobkowej, a to dla nas oznacza dobrą przyszłość.
Zobacz również:
Bydgoszcz na starych fotografiach. To samo miejsce dawniej i...
Stary Fordon staje przed szansą rozwoju, której nie miał od wielu lat.
To prawda: czekamy na rewitalizację, jednak dopóki na plac budowy nie wjedzie pierwsza koparka, musimy trzymać rękę na pulsie. Przez czterdzieści lat od włączenia Fordonu do Bydgoszczy działo się u nas nic lub prawie nic. Teraz mamy szansę wykorzystać ogromny potencjał naszej dzielnicy: kulturowy, historyczny, ludzki i myślę, że się nam uda. Idziemy krok po kroku, ale cały czas do przodu. Najważniejsze dla mnie jest to, że nasi członkowie nie działają w myśl jakiejś ideologii, partykularnych interesów. Marzę, by Stary Fordon przyciągał mieszkańców nowej części dzielnicy, by chętniej zaglądali do nas inni bydgoszczanie. To się powoli dzieje i czerpiemy z tego wszyscy ogromna satysfakcję.
Dziękuję za rozmowę.
- Stary Fordon
Początki stowarzyszenia związane są ze zorganizowanym protestem w sprawie ulicy Bydgoskiej, 4 października 2014 roku.
Manifestacja mieszkańców była odpowiedzią na wieloletnie zaniedbania dotykające Starego Fordonu. Wśród organizatorów protestu zrodził się pomysł przekształcenia luźnego ruchu obywatelskiego w formalne struktury organizacyjne, aby jeszcze aktywniej zabiegać o sprawy Starego Fordonu. Stowarzyszenie Miłośników Starego Fordonu powstało w listopadzie 2014 r.