Żelazne tory rolnik ma wykorzystać do budowy hali. Dostał je za darmo, w zamian za ich rozbiórkę. Mieszkańcy Żnina, są zbulwersowani decyzją żnińskich władz.
<!** Image 2 align=right alt="Image 103655" sub="Żelazne tory rolnik ma wykorzystać do budowy hali. Dostał je za darmo, w zamian za ich rozbiórkę. Mieszkańcy Żnina, są zbulwersowani decyzją żnińskich władz.">- To już chyba koniec świetności naszego miasta – mówi pan Zdzisław, siedemdziesięcioletni mieszkaniec Żnina. Kiwa z niedowierzaniem głową, patrząc na resztki podkładów, które zostały po rozebraniu torów kolejki wąskotorowej. Historyczne tory zniknęły z ulicy Jeziornej i parku miejskiego. Zabrał je rolnik z Wilczkowa, który dostał szyny za to, że podjął się ich rozbiórki.
Leszek Jakubowski, burmistrz Żnina, zapewnia, że nikt nie chciał podjąć się tego zadania, a tory musiały zniknąć, bo na szlaku kolejki (z parku aż do Bożejewiczek, przy drodze krajowej numer 5) ma powstać szlak rowerowy.
<!** reklama>- O ścieżce mówi się od dawna, ale dotąd nic w tej sprawie nie udało się zrobić - twierdzi Leszek Jakubowski. - Jestem pewien, że kiedy inwestycja zostanie oddana do użytku, wszyscy będą zadowoleni, bo grunt jest odpowiednio utwardzony. Część drogi, przebiegającej przez zatapiany park, jest poza terenem zalewowym, bo leży wyżej od torfiastego gruntu. Ten argument nie przekonuje jednak osób liczących na to, że w tym miejscu zostanie wybudowany dworzec kolejki wąskotorowej, której trasa zostanie wydłużona. Taką koncepcję opracował żniński samorząd przed laty. Jej celem było ściągnięcie do grodu Śniadeckich jak najwięcej liczby turystów. Burmistrz przyznaje, że tamten plan był ciekawy, ale...
<!** Image 3 align=right alt="Image 103655" >- Kto zapłaciłby za wybudowanie dworca, skoro teraz dla kolejki problemem jest uruchomienie jednego składu wagonów? - pyta Leszek Jakubowski.
Ta argumentacja boli Piotra Tomaszewskiego, prezesa Żnińskiej Kolei Powiatowej (jak informowaliśmy złożył rezygnację). Uważa on, że udziałowcy, którymi są samorządowcy, nie mieli odpowiedniej wiedzy i nie bardzo chcieli zrozumieć problemy ekonomiczne i techniczne kolejki.
- Ręce mi opadły, kiedy zobaczyłem załadowane na przyczepę traktora szyny – mówi Piotr Tomaszewski. - O rozbiórce nic nie wiedziałem, nikt mnie o tym nie poinformował. Gdybym wiedział, moi pracownicy rozebraliby tory. Takie szyny wykonuje się na zamówienie. Za ten odcinek, który został rozebrany, musiałbym zapłacić 60 tysięcy złotych, a drobne elementy, w tym gwoździe, także są na wagę złota.
Leszek Jakubowski zapewnia, że ludzie rozbierający tory mieli polecenie zbierać te ostatnie, aby przekazać kolejce.
- Chyba jako gwoździe do trumny kolejki – komentują miłośnicy ciuchci.