Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Byka” pamięci ciepły rapsod

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka Filip Kowalkowski
Jolanta Marschall, która wraz z mężem od lat prowadzi galerię sztuki na zamku w Reszlu na Mazurach, po śmierci Franciszka Starowieyskiego planowała otworzyć tam stałą ekspozycję prac malarza. Nie bez powodu.

„Byk” - jak sam lubił się nazywać - regularnie spędzał tam bycze wakacje od lat 80. aż do śmierci w 2009 r. i walnie przyczynił się do uczynienia tego miejsca atrakcją turystyczną. Konkretne plany snuła Marschall z dyrektorem Muzeum Warmii i Mazur. Potem władza w muzeum się zmieniła. Nowa dyrektorka na propozycję zakupu kolejnego Teatru Rysowania do zbiorów muzeum zadała pytanie: „A kto to jest ten Starowieyski?”

Tak przemija chwała tego świata. Kto od lat sześćdziesiątych do do końca XX wieku trochę interesował się sztuką, musiał słyszeć o Starowieyskim. Był on w peerelowskiej szarzyźnie barwnym motylem, bon vivantem, któremu „byczości” zazdrościli chyba wszyscy mężczyźni. Był też prekursorem performansu. Pierwszy wyszedł z procesem twórczym do publiczności i podczas sesji Teatru Rysowania tworzył ogromne dzieła na oczach tłumu widzów. Przy tym gawędził, dając się poznać jako erudyta, znawca nie tylko malarstwa.

Izabela Górnicka-Zdziech poznała Starowieyskiego pod koniec jego życia. Na tyle wcześnie jednak, że wspólnie napisali trzy książki. Już po śmierci malarza doszły jeszcze dwie: „Listy miłosne Franciszka Starowieyskiego” i teraz „Franciszek Starowieyski. Bycza krew”. Jest to biografia wysnuta ze wspomnień rodziny, przyjaciół i dobrych znajomych Starowieyskiego. Oprócz samej Górnickiej-Zdziech mówią o nim takie osoby, jak Daniel Olbrychski i jego żona, Krystyna Demska-Olbrychska, poeta i dyplomata Ernest Bryll, podróżniczka Elżbieta Dzikowska, aktorka Beata Tyszkiewicz, reżyser Andrzej Wajda oraz kilkoro kolekcjonerów staroci, w którym to środowisku „Byk” najbardziej lubił przebywać. Rozdziały książki to kolejne lata życia artysty.

Wspomnienia, choć pośmiertne, tryskają humorem. Przy „Byku” nie sposób było się nudzić. Miał niezwykłą wyobraźnię. W jego opowieściach fantazja mieszała się z rzeczywistością tak dokładnie, że słuchaczowi trudno było się zorientować, co jest prawdą, a co blagą. Na pewno faktem jest to, że po dziś dzień Starowieyski jest jedynym polskim artystą plastykiem, który miał indywidualną wystawę w nowojorskim Museum of Modern Art. Zazdroszczono mu, że sporo podróżował za żelazną kurtynę. Ba, miał propozycje dobrej, prestiżowej pracy na Zachodzie. Nie zdecydował się na to. Za granicą tęsknił za Polską. Gdyby przyszło mu żyć we współczesnych czasach, prawdopodobnie zostałby milionerem. Tymczasem mimo że sprzedał większość swych prac, do końca życia mieszkał w bloku na warszawskiej Sadybie.

Izabela Górnicka-Zdziech, Franciszek Starowieyski. Bycza krew, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2016

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!