Przemiana Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Politechnikę Bydgoską, jak sądzę, cieszy nie tylko jej studentów i pracowników, lecz także ogół bydgoszczan. Odrobinę niekontenci mogą być tylko przedstawiciele rolniczych kierunków studiów i badań na UTP, bo najpierw z nazwy uczelni zniknął przymiotnik „rolnicza”, a teraz zniknie i „przyrodniczny”. Ale cóż, vis major, na uczelni odbyło się referendum w sprawie nazwy, w którym zwolennicy zmiany byli zdecydowanie górą. I choćby ta zmiana bardzo niewiele zmieniała pozycję uczelni w akademickim światku, to Politechnika Bydgoska brzmi zdecydowanie lepiej. Nie tylko dlatego, że jest o połowę krótsza od obecnej nazwy. Brzmi też dumniej, więc łatwiej dzięki niej będzie się można promować.
Podpisana przez prezydenta ustawa wchodzi w życie po 14 dniach od ogłoszenia. Przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego Politechnika Bydgoska stanie się więc faktem. Będzie to podsumowanie ostrożnej i rozsądnej polityki kolejnych rektorów UTP, postępujących w myśl rosyjskiego przysłowia „Tisze jediesz, dalsze budiesz”.
Uczelnia robiła swoje, dystansując się od mogących liczyć na poklask w Bydgoszczy pomysłów połączenia uczelni publicznych w mieście w jeden wielki uniwerek. Krytykowano wtedy UTP, że powodem niechęci do połączenia są własne, rektorskie i dziekańskie stołki. Sądzę, że UTP udowodnił jednak, że łatwiej mu o rozwój w obecnym kształcie i ten rozwój wychodzi mu cokolwiek lepiej niż Uniwersytetowi Kazimierza Wielkiego czy Collegium Medicum UMK (ostatnio UTP w rankingu „Perspektyw” został oceniony najwyżej spośród uczelni z naszego regionu w kategorii „Absolwent na rynku pracy”). Owszem, dyplomatycznie jakąś tam współpracę z tymi uczelniami prowadzi, ale odnoszę wrażenie, że bardziej na pokaz, niż z rzeczywistej potrzeby.
Wróćmy jednak do hipotetycznej na razie stacji kolejowej Bydgoszcz Politechnika. Poseł Król uzasadnia swoją interwencję w ministerstwie infrastruktury m.in. tym, że nazwa Bydgoszcz Akademia, podobnie jak Bydgoszcz Bielawy, jest myląca. W pierwszym przypadku bowiem odnosi się do obiektu, którego już nie ma (ATR), w drugim – do dzielnicy, w której stacja się nie znajduje (naprawdę znajduje się na Bartodziejach).
Argumentacja ta ma sens, chociaż i w tym wypadku najważniejsza wydaje się funkcja promocyjna nazwy. Weźmy za przykład węzły drogowe. Niemal codziennie przejeżdżam w okolicy węzła, który od kilku lat nazywa się Bydgoszcz Południe, lecz w rozmowach, nawet zawodowych, nie nazywam go inaczej, niż Stryszek. Jednak nie zżymam się na zmianę nazwy, bo Stryszek oznacza miejscowość, której de facto nie ma i w związku z tym nie mógłby promować niczego. W przeciwieństwie do nazwy Bydgoszcz Południe.
Ba, można się tylko cieszyć, że w Stryszku nikt ważny nie ma swojej hacjendy, bo mógłby stanąć okoniem planom zmiany nazwy. Tak dzieje się m.in. pod Toruniem z węzłami autostradowymi Lubicz i Turzno, które mimo starań torunian, jakoś nie mogą zamienić się w Toruń Wschód i Toruń Północ. Najważniejsze wszak wydaje mi się teraz to, by Bydgoszcz Politechnika nie kojarzyła się z zapomnianą stacyjką na trzeciorzędnej linii kolejowej. W przeciwnym wypadku zamiast promocji politechniki zafundujemy jej antypromocję. A dziś, nie ukrywajmy, Bydgoszcz Akademia jest zapomnianą stacyjką na trasie, której o mało co w ubiegłym roku nie zamknięto dla ruchu pociągów osobowych.
Starania o zmianę nazwy warto by zatem połączyć z naciskami na PKP i zamawiającego regionalne przewozy kolejowe marszałka województwa, by PKP nadały przyszłej stacji Bydgoszcz Politechnika nowoczesny wygląd, zaś marszałek zapewnił jej istnienie. A może uczelnia wsparłaby te wysiłki – we wspólnym interesie?
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?