Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz. Miasto odkupi „Drukarnię”? Tej obietnicy chyba nikt nie kupi

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Gmach Bydgoskiego Centrum Finansowego świeci pustkami
Gmach Bydgoskiego Centrum Finansowego świeci pustkami Arkadiusz Wojtasiewicz, archiwum
Drugie Muzeum Guggenheima - takiego porównania użył prof. Dariusz Markowski, szef Rady Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. Co, jego zdaniem, ma szansę podążyć drogą atrakcji turystycznej w hiszpańskim Bilbao? Bydgoskie Centrum Finansowe, jeszcze parę lat temu znane jako Centrum Handlowe „Drukarnia”. Profesor Markowski i dyrektor bydgoskiego muzeum, Wacław Kuczma, marzą, by na 100-lecie muzeum okręgowego, a więc już następnym roku, miasto odkupiło i przekazało pod wystawy pustawy budynek w ścisłym centrum miasta, stojący o rzut beretem od głównej siedziby muzeum.

Centrum handlowe w tym miejscu okazało się grubą pomyłką doświadczonych, zdawałoby się, inwestorów. Zapomnieli oni, że lokalizacja handlowego molocha w śródmieściu dużego miasta stwarza ogromny problem z dojazdem, którego nie rozwiąże wąska uliczka i mały parking w obrębie budynku. I rzeczywiście centrum handlowe nie przyciągało tłumów, zaś przekształcenie go w centrum finansowe okazało się też nieudana próbą ratowania pieniędzy, które bezrefleksyjnie wpompowano w obiekt.

Bydgoszczanie mimo wszystko powinni być wdzięczni, że znalazł się ktoś z grubszym portfelem, choćby i naiwniak, kto zainwestował w budynek po upadłych Zakładach Graficznych im. Komisji Edukacji Narodowej. Toć to był zakład z ponad 200-letnią tradycją. W dawnej drukarni Gruenauera za czasów Księstwa Warszawskiego powstawały tzw. dzienniki departamentowe - najstarsze gazety w dziejach Bydgoszczy, przypominające czasy, kiedy miasto pierwszy raz stało się siedzibą polskich władz administracyjnych - stolicą departamentu. To właśnie fragment murów drukarni widzimy od strony ul. Jagiellońskiej za taflami z pleksi.

Obecny właściciel „Drukarni” ponoć gotów jest pozbyć się kłopotliwej własności za około 30 milionów złotych. Nie oznacza to bynajmniej, że tyle wynosiłby koszt włączenia gmachu do muzeum. Adaptacja i przygotowanie ekspozycji też kosztowałyby miliony. Niedawno pisałem o powstaniu w Chorzowie, na terenie nieczynnej huty Kościuszko, muzeum hutnictwa. Tam, podobnie jak w Bydgoszczy, budynek już stał (tyle że stary i zniszczony), a i większości eksponatów nie trzeba było kupować. Mimo to urządzenie muzeum hutnictwa pochłonęło 35 milionów złotych. Trzeba więc zakładać, że przynajmniej połowę tej sumy potrzebowano by i w Bydgoszczy. Wraz z kosztami zakupu budynku potrzebowalibyśmy zatem około 50 mln złotych. Władze Bydgoszczy szybko zgasiły entuzjazm bydgoskich muzealników odpowiedzią pozytywną tylko pozornie. „Jak tylko rząd wycofa się z Polskiego Ładu i przywróci finansowanie samorządów na dotychczasowym poziomie, miasto gotowe jest kupić BCF” - zadeklarowała reporterowi „Expressu Bydgoskiego” rzeczniczka prezydenta miasta. Problem w tym, że nic nie zapowiada, by rząd miał wycofać się z Polskiego Ładu. Takie obietnice ratusz nic więc teraz nie kosztują.

A nawet gdyby stał się cud i 50 milionów niczym manna z nieba spadła na biurko dyrektora Kuczmy, to nie jestem pewien, czy rzeczywiście „Drukarnia” potrafiłaby przyciągnąć choć procent turystów, którzy ciągną do muzeum sztuki współczesnej w Bilbao. I to nie tylko z powodu atrakcyjności wystawianych zbiorów. Kłopoty komunikacyjne i parkingowe byłyby niezmienne. Owszem, rozumiem smogowe zagrożenie w mieście. Nie wiem jednak, czy zrozumieją je też turyści i gotowi będą zostawić swoje auta na parkingach na obrzeżach miasta, by przesiąść się do tramwajów.

Poza tym ulica Gdańska, do której frontem skierowany jest gmach „Drukarni”, nadal niewiele ma do zaproponowania przyjezdnym, poza urokliwymi kamienicami sprzed pierwszej i drugiej wojny światowej. Doceniam pojedyncze wysiłki prywatnych inwestorów, na przykład niedawne otwarcie atrakcyjnej restauracji w Hotelu Pod Orłem, lecz do rewitalizacji Gdańskiej daleka jeszcze droga. Daleka i kosztowna, a miasto powinno nią kroczyć, nie oglądając się na Polski Ład.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera