Historia tych wyróżnień, które trafiły do rąk (do nóg?...) już sześćdziesięciu osób, rozpoczęła się kilkanaście lat temu wraz z pomysłem znalezienia kolejnej atrakcji miasta i turystyczno - handlowego ożywienia ulicy Długiej. Na ile projekt spełnił pokładane w nim nadzieje, pozostaje kwestią ocenną. Z całą pewnością, jest formą docenienia plejady osób - ambasadorów Bydgoszczy w kraju i na świecie. Obserwując wyniki poszczególnych edycji (kandydatury zgłaszają mieszkańcy, wyboru dokonuje kapituła złożona z władz miasta oraz przedstawicieli nauki, mediów i Kościoła), można było czasem odnieść wrażenie, że laureaci bywają forowani dzięki pewnego rodzajowi lobbingowi, a na swój podpis mogliby poczekać dłużej niż inni. W dziejach Bydgoskich Autografów zdarzały się też wybory przestrzelone, jak honory dla gen. bryg. Zygmunta Dulęby, ostatniego dowódcy POW, uznanego prawomocnie kłamcą lustracyjnym (generał zachował się zresztą, nomen omen, honorowo i sam poprosił o skreślenie z annałów tego wyróżnienia).
A ja od lat czekałam na tę sobotę, gdy na bydgoską „walk of fame” wkroczy cytowany wyżej Stanisław Lejkowski. Oficjalny komunikat ratusza przypomina, że
Laureat „w swoim dorobku projektowym ma, m.in., wnętrza Teatru Kameralnego zaprojektowane wraz z Wacławem Leśniewskim, restaurację Zawiszy, Słowiankę, kino Orzeł, kawiarnię Cristal, kluby Savoy, Zodiak czy wnętrza Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Stanu Cywilnego”.
Trudno sobie wyobrazić postać bardziej ikoniczną dla miasta, dla mnie po prostu Bydgoszcz JEST Lejkowskim. Czekanie na jego podpis na Długiej blisko 20 lat było nadzwyczaj przykre. Nie ma już Orła, nie ma Cristalu czy Słowianki, znika właśnie księgarnia przy Gdańskiej 17, której wnętrze też wyszło spod ręki naszego wybitnego dizajnera. Na autograf czekaliśmy za długo, może nadszedł czas, by uhonorować Stanisława Lejkowskiego stałą wystawą. I to by dopiero była nowa atrakcja Bydgoszczy!
