To wynika z formularzy, który szefom jednostek policji nakazuje się wypełniać. Trzeba tam wykazać nieruchomości, sposób ich nabycia i tym podobne. Nie dowiemy się natomiast, czy i jakie mają samochody. Wynika z tych formularzy to, że komendanci w zasadzie albo jeżdżą rowerami, albo są tzw. "listonoszami" - czyli drałują na piechotkę do miejsca pracy. Wiemy to, bo po nowelizacji art. 62 ustawy o policji obowiązkowi publikacji na stronach Biuletynu Informacji Publicznej podlegają informacje zawarte w oświadczeniach majątkowych osób pełniących "funkcje organów Policji".
Co z oświadczeń szefów policji wynika? No nic specjalnego. Mają domy, wspólnotę majątkową z żonami, nie mają - bo nie mogą, zdaje się - udziałów w spółkach, utrzymują się z ponad 100 tys. zł rocznie i to tylko pensji. To tak trochę wygląda, jakby jeden od drugiego przepisywał oświadczenie na lekcji. Tyle że jedni piszą komputerowo, inni gryzmolą... Gdybym tyle zarabiał to też inwestowałbym w nieruchomości i budował domy, kupował mieszkania, to chyba naturalne. Nie widzę w tym niczego złego. Księgowego do takich czynności zatrudniać nie trzeba.
Ale te ruchomości - czytaj - samochody? I to nie jest uwaga krytyczna pod adresem komendantów, tylko raczej pod adresem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które takie formularze nakazuje im co roku wypisywać.
