Zobacz wideo: Bydgoski śpiewak wygrał „Bitwę Tenorów na róże”

Problem dotyczy ulicy Teskowej. To niedaleko Urzędu Miasta przy Grudziądzkiej, gdzie niedawno oddano do użytku wielopoziomowy parking.
Przy Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy znajdują się działki należące do skarbu państwa. - Proszę sobie wyobrazić, że tam są teoretycznie tereny zielone, na których oczywiście parkować nie wolno - opowiada kierowca. - Strażnicy przyjechali i zaczęli "działać", mimo że nie mają do tego prawa. Przecież to jest tak, jakby ktoś postawił auto na prywatnej działce, a strażnicy chcieli egzekwować złamanie prawa. Poza tym słyszałem, że to jest teraz jakaś nagonka w tym rejonie po to, żeby parkować przy Grudziądzkiej.
Nie ma nagonki na kierowców
Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskich strażników stwierdza, że żadnej nagonki nie ma. - Od początku listopada ubiegłego roku przeprowadziliśmy tam pięć interwencji dotyczących parkowania na terenie rekreacyjnym - mówi rzecznik strażników. - To nie jest dużo. Kilkanaście interwencji w tym okresie dotyczyło nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów.
Niszczenie terenów rekreacyjnych to wykroczenie. W pierwszym półroczu zgłoszeń do SM w sprawie niszczenia zieleni wpłynęło 791. Dziewięćdziesiąt procent z nich dotyczy zostawiania samochodów na terenach zielonych. Skalę problemu pokazują liczby. Przez pierwsze pół roku strażnicy pouczali kierujących na terenach zielonych 562 razy, a mandatów nałożyli 495.
Są orzeczenia sądów
Strażnicy zwracają uwagę na to, że pojawiły orzeczenia sądów, które skazują takich kierowców.
- Jeszcze kilka lat temu przed sądem musieliśmy udowodnić, że samochód rzeczywiście stał nie na "klepisku", ale na trawie - wyjaśnia rzecznik strażników. - Musieliśmy przedstawiać dokumentacje zdjęciową. Teraz sądy uznają, że jeśli kierowca zostawi samochód na "klepisku", a jest to teren przeznaczony pod roślinność lub roślinność ta jest zniszczona przez wielokrotne parkowanie, i tak popełnia wykroczenie. Wielu kierowców takim naszym podejście jest zaskoczonych i nie przyjmuje mandatów... Dlatego kierujemy wnioski o ukaranie do sądów. W Bydgoszczy mamy już trzy korzystne dla nas wyroki.
To, że roślin nie widać, nic nie znaczy
W wyroku wydanym przez Sąd Rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy sędzia Piotr Grzędziński uznał winnym kierowcę, który, jak oceniał, zaparkował w "dziurze z błotem". W uzasadnieniu sąd stwierdził m.in. "Nie ma znaczenia dla odpowiedzialności za wykroczenie fakt, iż w punkach, w których samochód stykał się z podłożem, roślinność nie była wyraźnie widoczna gołym okiem. (...) Każdy wjazd pojazdem ważącym ponad tonę w takie miejsce niszczy roślinność - uniemożliwia choćby jej regenerację."