Jak się sąsiad na sąsiada zaweźmie, to poruszy ziemię i niebo, by temu zza między dopiec. Smak zemsty jest słodki, nawet gdy cena słona. Leszek Skowroński zamówił w profesjonalnej firmie analizę archiwalnych zdjęć lotniczych... dachu sąsiada, by oskarżyć go o samowolę budowlaną. Wcześniej zwaśnionych parafian próbował jednać ks. Krzysztof Buhcholz.
Pawlak i Kargul w czystej formie - ocenia duchowny. Spisane w jego obecności „Porozumienie” między Leszkiem Skowrońskim i jego sąsiadem Waldemarem G. zakończyło się fiaskiem, choć ksiądz zadeklarował, że wesprze cel ugody... tysiącem złotych z własnej kieszeni.
„Zobowiązujemy się do wpłacenia po 1000 zł do Fundacji „Wiatrak” w celu sfinansowania drzwi garażowych w posesji nr 9 (należącej do Leszka Skowrońskiego) od strony ogrodu” - tak brzmi punkt pierwszy „Porozumienia”, spisanego w styczniu 2016 r. - My z sąsiadem po tysiąc złotych i tysiąc złotych od księdza. Byłoby razem 3 tys. zł na nowe drzwi - tłumaczy Skowroński. Spór o garażowe wrota sięga grudnia 1997 r. - G. wyłamał mi wtedy drzwi od garażu, bo chciał sprawdzić, czy nie przechodzą tam rury do jego budynku, w którym zamarzła woda. Obiecał, że wstawi nowe, ale nie dotrzymał słowa - tłumaczy Skowroński i dodaje: - Zrobiłem błąd, że nie zgłosiłem tego na policję.
Przeczytaj też: Nasi adwokaci wychodzą z sądu! Idą do ludzi
W 1998 r. atmosfera między sąsiadami robi się napięta. - G. zamówił ekipę, która miała wywiercić 30 otworów w ścianie, przylegającej do mojego budynku i wstrzyknąć w nie piankę ocieplającą. Nie pozwoliłem! Miałem na tej ścianie rigipsowe płyty. Mogli je uszkodzić - wspomina Skowroński i dodaje: - Wtedy piorun strzelił w stosunki sąsiedzkie, a w 1998 r pojawił się pierwszy donos.
Skowroński pokazuje nam jego kopię. „Uprzejmie informuję, że pan Skowroński Leszek prowadzi nielegalną budowę...” - pisze do urzędu miasta niejaki Stanisław Ł, mieszkaniec przyległej ulicy i w jedenastu punktach wymienia rzekome nieprawidłowości.
Ciąg dalszy tej opowieści na drugiej stronie
- Odnalazłem pana Ł., poszedłem z nim do urzędu. Potwierdził, że to nie jego podpis, tylko ktoś się pod niego podszył - relacjonuje Skowroński. Sugeruje, że autorem donosu był sąsiad G., ale dowodów na to nie ma. W 1999 r. w spór między sąsiadami włącza się policja. Waldemar G. oskarża Skowrońskiego o zakłócanie ciszy nocnej. - Doniósł, że słucham po 22. głośnej muzyki, a to nieprawda - twierdzi Skowroński. Wniósł sprzeciw od orzeczenia Kolegium ds. Wykroczeń, które ukarało go grzywną i sąd go uniewinnił. Taki sam wyrok zapadł w sprawie kolejnego donosu. - Tym razem G. doniósł na mojego psa. Że biega bez smyczy i kagańca, że straszy dzieci. Zażądał ukarania właściciela, czyli mnie, ale się nie doczekał - mówi Skowroński.
W 2000 r. żona sąsiada,Jadwiga G. informuje Państwowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego o „nielegalnie utwardzonym wjeździe do garażu” Skowrońskiego, ale kontrola tego nie potwierdza. - Ja nie zostaję mu dłużny i piszę do PINB, by nakazał G. usunięcie rury spustowej, która odprowadza wody opadowe z ich dachu na moją działkę i inspektor taki nakaz wydaje - informuje Skowroński.
- Pan Skowroński zatkał tę rynnę pianką i dom nam zalało - ripostuje Jadwiga G. - Ten człowiek żyć nam nie daje - mówi. - Robi wszystko, by zatruć nam życie. Kiedy chcemy odpocząć w ogrodzie, on natychmiast włącza piłę i tnie drzewo. Ciągle coś dobudowuje, poprawia. Nie skończy jednego, a drugie zaczyna. No i zmyśla na potęgę. Opowiada, co mu ślina na język przyniesie. Innym sąsiadom też zalazł za skórę.
Największe stadionowe zadymy w Polsce w ostatnich latach [GALERIA]
- Ja zalazłem za skórę? - oburza się Skowroński. - Przecież to państwo G. donosili na Edwarda N. do PINB i skarbów-ki. Nie podobało się im, że w sąsiadującej z nimi posesji pana N. mieszkają Ukraińcy - podpowiada.
- A czy to normalne, że w szeregowym budynku, takim, jak nasz, nocuje 40 obcokrajowców. Baliśmy się, więc powiadomiliśmy straż graniczną. Kontrola ustaliła, że podnajemców jest 25, bo inni zdążyli się wynieść. I jak tylu ludzi mogło korzystać z jednego pojemnika na śmieci - dziwi się Jadwiga G.
- Ja się z Edwardem N. przyjaźnię, więc gdy w wynajmowanym przez niego domu pojawili się Ukraińcy, to G. na mnie się zemścił - sugeruje Skowroński. - Oblał ścianę mojego domu olejem. Widać było, że chluśnięcie wykonano z jego działki. Zgłosiłem to na policję, ale śledztwa nie wszczęto, bo zabrakło świadka - tłumaczy.
- Skowroński zmyśla! - dementuje Jadwiga G. - Wrzucił pety na nasz taras, by nas napuścić na Ukraińców. Nie daliśmy się nabrać. Widać było gołym okiem, że te pety podrzucono z działki Skowrońskiego - sugeruje.
Ciąg dalszy tej opowieści na trzeciej stronie
Wojenkę państwa G. z Edwardem N. zakończyła ugoda, zawarta w obecności księdza salezjanina. Poniekąd wymuszona. - N. się poskarżył, że sąsiedzi krew mu psują, więc mu podpowiedziałem, jak odpłacić pięknym za nadobne - przyznaje Skowroński i gra w otwarte karty: - Powiedziałem do Edwarda: „Waldemar G. ma na sumieniu samowolę budowlaną, bo zmienił konstrukcję dachu i z werandy zrobił okno, więc napisz pismo do PINB”. Poskutkowało. G. sam przyszedł do Edwarda N. i zaproponował mu zawarcie ugody w obecności księdza salezjanina. Stanęło na tym, że on wycofa skargi w sprawie Ukraińców, a N. - pismo do PINB w sprawie samowoli i będą kwita - opowiada Skowroński.
Poszło jak z płatka, więc pan Leszek pomyślał, że swój spór z Waldemarem G. też zakończy przy pomocy duchownego mediatora. Wybór padł na księdza Krzysztofa Buhcholza, bo... - Ja udzielam się w Fundacji „Wiatrak”, którą ks. Buhcholz kieruje - tłumaczy Skowroński. By przymusić sąsiada do ugody zastosował ten sam chwyt, co N. - Słuchaj chłopie, powiedziałem do Waldemara G. Kupujesz mi nowe drzwi garażowe i przysyłasz fachową firmę, która wykona świeżą elewację ściany zaplamionej olejem, bo jak nie, to napiszę do PINB, że masz samowolę budowlaną - tak Skowroński relacjonuje rozmowę z sąsiadem. Twierdzi, że ks. Buhcholz wyznaczył trzy terminy spotkania, ale żaden panu G. nie odpowiadał. - Dopiero jak złożyłem skargę do PINB, to sąsiad przystał na mediacje - twierdzi Skowroński.
11.01.2016 r. zwaśnieni sąsiedzi stawili się w gabinecie ks. Buhcholza. - Poza wpłatą 1000 zł dla Fundacji „Wiatrak” na zakup drzwi do mojego garażu, G. zobowiązał się do pokrycia kosztów likwidacji plamy na mojej elewacji, a ja do wycofania z PINB donosu na jego samowolę - Skowroński przedstawia treść ugody, którą kończy akapit: „Po tych ustaleniach zobowiązaliśmy się żyć w zgodzie sąsiedzkiej”.
- G. pieniędzy nie wpłacił i z ugody nici - kwituje Skowroński.
- Powiedziałam do męża: „Nie mamy się czego bać i nie musisz się godzić na takie ultimatum” - tak Jadwiga G. tłumaczy zerwanie ugody.
INFO Z POLSKI [WIDEO]: przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju
W tym tygodniu Waldemar G. dostał wezwanie na policję. Ma to związek ze złożonym przez Skowrońskiego w prokuraturze zawiadomieniem w sprawie domniemanego „fałszowania dokumentacji budowlanej i poświadczania nieprawdy”. Pytamy Skowrońskiego o co chodzi. - Podejrzewam, że część dokumentacji, która obroni G. przed zarzutem samowolnej przebudowy konstrukcji dachu, mogła zostać sfałszowana. Szczegółów zdradzać nie będę. Powiem tylko, że zamówiłem w fachowej firmie geodezyjnej analizę archiwalnych zdjęć lotniczych, która potwierdziła, że G. przebudował konstrukcję dachową między 2008 a 2013 r., a nie w 1997 r., jak twierdzi, powołując się na lewe, moim zdaniem, dokumenty - mówi Skowroński.
- To są wymysły sąsiada - dementuje Jadwiga G.