Pytanie, w moim mniemaniu, rzeczywiście jest retoryczne. Natomiast porównanie slipu z wjazdem na drogę publiczną jest w mojej opinii niefortunne. Po drogach publicznych zdecydowana większość z nas jeździ nie dla przyjemności, lecz z przymusu. Musimy nimi docierać do pracy, szkoły, przewozić towary. I musimy korzystać z tych akurat dróg, które prowadzą nas do celu, nawet gdy są dziurawe albo wiodą przez gęsto zaludnione osiedla. Ślizganie się na skuterze jest natomiast czystą rozrywką, którą możemy uprawiać w różnych miejscach. A że ta zabawa jest hałaśliwa i niebezpieczna, to do jej uprawiania powinniśmy wybierać miejsca ustronne i takie, w których prujący wodę skuter nie straszy ryb i ptactwa. Dlatego są ograniczenia w uprawianiu tej zabawy - zarówno w miastach, jak i poza nimi.
Generalnie nie mam nic przeciwko używanym rozsądnie skuterom wodnym. Uważam jednak, że odcinki Brdy w centrum miasta, zwłaszcza te, które zostały odrestaurowane i służą teraz spacerowiczom, rowerzystom i biegaczom, a na wodzie wioślarzom i kajakarzom, nie powinny być udostępniane miłośnikom skuterów wodnych.
