Na Brdzie, szczególnie latem, pojawia się coraz więcej jednostek pływających. W centrum miasta albo przy hali Łuczniczka kończy się wiele spływów kajakowych. Przy marinie funkcjonuje wypożyczalnia sprzętu wodnego. Mieszkańcy chętnie wypożyczają rowery wodne i łódki, aby obejrzeć miasto z poziomu rzeki. Na bydgoskim odcinku Brdy regularnie trenuje około 600 kajakarzy. To sprawia, że na rzece robi się ciasno. W trosce o bezpieczeństwo wodników prezydent Rafał Bruski chce wprowadzić zakaz poruszania się po rzece skuterów wodnych.
Pismo do ministra
- W urzędzie przygotowywany jest w tej sprawie wniosek do Ministerstwa Środowiska. Bez pozytywnej opinii ministerstwa nie wprowadzimy zakazu. Wniosek motywujemy tym, że na rzece będzie bezpieczniej - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych z biura prasowego Urzędu Miasta. Zakaz nie będzie obowiązywał podczas imprezy „Ster na Bydgoszcz”.
Faktem jest, że właściciele skuterów wodnych bardzo często łamią przepisy obowiązujące na śródlądowych drogach wodnych. Brda to droga wodna klasy II. Na odcinku przebiegającym przez Bydgoszcz na rzece obowiązuje ograniczenie prędkości do 20 km/h. Skutery płyną dużo szybciej, rozwijają prędkość przekraczającą nawet 100 km/h. Ponadto tworzą dużą falę, która zagraża mniejszym jednostkom.
Dwie strony medalu
Kajakarze są przychylni inicjatywie prezydenta. - To dobry pomysł. Użytkownicy skuterów nie potrafią zachować się odpowiednio na wodzie i powodują niebezpieczeństwo przez brawurową jazdę. Trzeba to ukrócić - mówi Krystian Czaplewski, kajakarz amator z Bydgoszczy.
Z kolei właściciele skuterów wodnych nie są pomysłem prezydenta zachwyceni. - Większość z nas pływa bezpiecznie i z poszanowaniem dla innych użytkowników dróg wodnych. Nie jest prawdą, że skutery służą tylko do zabawy i wygłupów. W sezonie wiosenno-letnim to świetna konkurencja dla tradycyjnych środków transportu. Znam ludzi, którzy na skuterach docierają nawet do pracy - mówi „Expressowi” jeden z właściciel skuterów.