W niedzielę Rosjanie przeprowadzili szturm na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w Jaworowie. Rosyjskie rakiety spadły niespełna 30 km od granicy Ukrainy z Polską, powodując śmierć 35 osób i raniąc kolejne 130.
Jak należy interpretować działania sił rosyjskich tak blisko polskiej granicy, a tym samym granicy Sojuszu Północnoatlantyckiego? O kwestię tę pytany był w "Sygnałach dnia" na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia wicerzecznik Prawa i Sprawiedliwości, poseł Radosław Fogiel.
– W sferze czysto NATO-owskiej, czy bezpośredniego oddziaływania, zasadniczych zmian nie ma. Walki cały czas toczą się na terytorium Ukrainy – stwierdził polityk. Zwracając uwagę, że dotychczas działania wojenne rozgrywały się zdecydowanie dalej od Polski, Fogiel zaapelował, aby z tego powodu nie wpadać w panikę.
– Ten atak miał być butnym, bezczelnym sygnałem Putina wysłanym wobec państw NATO – ocenił wicerzecznik PiS, zauważając, że zaatakowany został poligon, na którym odbywały się wspólne ćwiczenia Sojuszu i Ukrainy. – To nie był na pewno przypadek – podkreślił.
Zdaniem parlamentarzysty, nie ulega wątpliwości, że Rosjanie zdają sobie sprawę, jak istotną rolę w trwaniu ukraińskiej obrony, odgrywa wsparcie z Zachodu. – Część tych działań może być podyktowana logiką wojenną, ale część frustracją (...), próbą zastraszenia Ukrainy – tłumaczył.
– Putin próbuje rzucić Ukrainę na kolana wywołując katastrofę humanitarną. Ataki na budynki mieszkalne, ujęcia wody czy stacje energetyczne mają zasiać strach w ludziach. To są zbrodnie wojenne, działania, które mają doprowadzić do katastrofy humanitarnej – mówił dalej Radosław Fogiel.
Wicerzecznik PiS zapewnił, że bez względu na działania Rosjan, pomoc zarówno humanitarna, jak i "inna" dalej będzie docierać na Ukrainę.
Program 1. Polskiego Radia
