Czy można zakochać się w delfinie? Nie tak, jak kochamy naszego Azora czy Puszka, lecz tak, jak się kocha człowieka? Okazuje się, że można, ale w Ameryce. Bo to kraj wielkich możliwości.
Autentyczne ponoć uczucie, które połączyło delfina o imieniu Peter i jego nauczycielkę angielskiego w eksperymentalnym programie finansowanym przez NASA zainspirowało młodych aktorów z Poznania i Bydgoszczy.
PRZECZYTAJ:Monodram, taneczne rytmy i wątek libański [PRAPREMIERY 2015]
Tak powstało performans „Delfin, który mnie kochał”. Na tle zdjęć oceanu i dźwięków wydawanych przez delfiny oglądamy próby oddania poprzez ruch emocjonalnego i intelektualnego związku kobiety i samca delfina.
PRZECZYTAJ:Festiwal Prapremier pokaże swoje odnowione oblicze. Początek 2 października
Brać ten eksperyment serio czy z przymrużeniem oka - zależy od poczucia humoru. Kamienne twarze aktorów w tym nam nie pomogą.
Jeszcze bardziej zaskoczył widzów Narodowy Teatr Stary w Krakowie, przywożąc spektakl w wykonaniu... teatralnych maszynistów. Autentycznych! Panowie w sile wieku - Jarek, Janusz i Mirek - z humorem, ale i z maksymalnym zaangażowaniem, opowiedzieli nam o swej niewidocznej dla widzów pracy.
Tudzież o marzeniach i koszmarach (spadająca krata obcina stopy człowiekowi na scenie itp.). „Kwestię techniki” błyskotliwie wyreżyserował młodszy od aktorów o pokolenie Michał Buszewicz.