Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja „Wisła” - czas na wstyd. Polacy potraktowali Ukraińców niewiele lepiej niż Niemcy Polaków

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Nieliczni ze 140 tys. wypędzonych Ukraińców powrócili w Bieszczady dopiero po wielu latach
Nieliczni ze 140 tys. wypędzonych Ukraińców powrócili w Bieszczady dopiero po wielu latach
Są wydarzenia z historii Polski, o których kiedyś pisać nie było wolno, a i teraz pisze się o nich niezbyt chętnie - bo wstyd. Holocaust na naszych ziemiach i udział w nim polskiej ludności doczekał się już wielu, niekiedy kontrowersyjnych, monografii. Inaczej jest z akcją „Wisła”, podczas której w 1947 roku z południowo-wschodniej Polski przymusowo wywieziono na Ziemie Odzyskane około 140 tys. mieszkańców narodowości ukraińskiej.

Powodem była chęć odcięcia partyzantów z UPA (banderowców), walczących o niepodległą Ukrainę, od wsparcia ze strony miejscowej ludności. Zastosowano przy tym zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Nie dociekano, kto, dlaczego i w jaki sposób współpracuje z banderowcami. Ludność dostawała kilka godzin na spakowanie dobytku, po czym pod konwojem wojska prowadzono Ukraińców do stacji kolejowych i wieziono na Ziemie Odzyskane, pilnując, by w jednej okolicy nie osiadło więcej niż kilka rodzin.

„Zostały tylko kamienie”, książka Krzysztofa Potaczały, powstała chyba w ostatnim możliwym okresie, by pisać o tych zdarzeniach z powołaniem się na świadków. Przesiedleni i przesiedlający mają dziś minimum osiemdziesiąt lat. Niektórym pamięć już nie dopisuje. Inni mimo upływu czasu wciąż obawiają się mówić o tych wydarzeniach. Potaczale, dziennikarzowi i autorowi kilku książek o najnowszej historii Bieszczad, udało się jednak spisać wiele cennych świadectw przebiegu akcji „Wisła”.

Polakowi przykro jest o tym czytać. W naszej świadomości ukształtował się obraz tamtych czasów na podstawie książki jednego z dowódców polskich oddziałów walczących z UPA – Jana Gerharda („Łuny w Bieszczadach”), która była kiedyś szkolną lekturą, i filmu, który powstał na podstawie tej książki („Ogniomistrz Kaleń”). Tymczasem pokazują one historię zafałszowaną.

Sama akcja przesiedleńcza, odbywająca się wiosną 1947 r., nie była już tak strasznym wydarzeniem. Wielu deportowanych Ukraińców przyznaje, że żołnierze z eskorty zachowywali się w miarę przyzwoicie, a niektórzy nawet byli bardzo uczynni. W nowym miejscu osiedlenia, którego przez wiele lat nie mogli opuścić, zastali różne warunki. Z reguły gorsze niż im obiecywano. Byli bowiem ostatnią dużą grupą przesiedleńców, jaka po wojnie dotarła na Ziemie Odzyskane. Dostawały się im najbardziej zrujnowane i rozszabrowane gospodarstwa.

Znacznie gorzej trafili ci, których na stacjach węzłowych bezpieka wyprowadzała z pociągów i prowadziła gdzieś, skąd czasem już nigdy nie wracali. Potem wyszło na jaw, że tym „gdzieś” był Centralny Obóz Pracy w Jaworznie. Przejęty po Niemcach obóz koncentracyjny prowadzony był w warunkach i przy użyciu metod, które niczym się nie różniły od nazistowskich lagrów.

Krzysztof Potaczała, Zostały tylko kamienie, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.

Flash INFO odcinek 18 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera