W lasach przy Grunwaldzkiej jednostka powstała jeszcze przed I wojną światową. Były tam niemieckie magazyny amunicyjne. W okresie dwudziestolecia teren przeszedł w polskie ręce, wojsko robiło tam składnicę materiałów wybuchowych.
[break]
W czasie II wojny światowej funkcja jednostki się nie zmieniła. Zorganizowano tu podlegające pod niemiecką Luftwaffe zakłady Luftmuna, które zajmowały się składowaniem i produkcją bomb lotniczych. Ciekawym epizodem z tego okresu jest budowa północnej części zakładów, nazywanej przez Polaków „tajną Muną”. Dopiero kilka lat temu zdobyto dowody na to, że „tajna Muna” była jedną z trzech na Pomorzu montowni cudownej broni Hitlera - pocisków V-1. Po II wojnie jednostka zajmowała się m.in. przedłużaniem resursów na amunicję i pociski rakietowe.
Czołgi w filii
Jednostkę definitywnie rozwiązano w 2012 roku. Zatrudniała ok. 70 osób, głównie pracowników cywilnych. Niektórym zaproponowano inne stanowiska pracy, duża część została bez zajęcia.
W tej chwili jedyną strzeżoną częścią dawnej jednostki jest teren na południu, w pobliżu Grunwaldzkiej. - Część administracyjna została już udostępniona dyrekcji Muzeum Wojsk Lądowych - mówi Krzysztof Stasiewski, rzecznik Rejonowego Zakładu Infrastruktury w Bydgoszczy, który zarządza wojskowymi nieruchomościami.
Przypomnijmy, że MWL chce tam uruchomić swoją terenową filię i wyeksponować dużą część ciężkiego sprzętu.
Ogrodzenia już nie ma
Pozostały obszar jednostki już w ub. roku był sukcesywnie przez armię likwidowany. Równano z ziemią budynki, nie zostały nawet małe obiekty wewnętrznych wartowni. Zlikwidowano bocznicę kolejową, która przecinała ul. Grunwaldzka i prowadziła na teren jednostki. Zniknęły płoty, z ziemi wyciągnięto nawet słupy ogrodzeniowe. Zostały tylko fragmenty betonowych dróg.
W tej chwili teren dawnej jednostki to raj dla złomiarzy, którzy polują na wszystko, co metalowe. Zabierają resztki rynien, piorunochronów, polują nawet na podziemne instalacje energetyczne...
Co dalej z ponad - jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - 200 hektarami powojskowego terenu?
- Wszystko idzie zgodnie z planem - zapewnia Krzysztof Stasiewski z RZI. - Czekamy obecnie na raport o rozminowaniu terenu. Potem przekazujemy całość Lasom Państwowym, jestem przekonany, że na pewno nastąpi to w tym roku...
Na spacerek po jednostce
- Z tego, co wiemy, na tym terenie nie ma już niczego niebezpiecznego, budynki zostały rozebrane do poziomu gruntu - mówi dr inż Piotr Tabaka, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Żołędowo. - Po przejęciu całość zostanie poddana rekultywacji, a potem będziemy sadzić tam las...
Jak mówi Piotr Tabaka, leśnicy posadzą tam głównie sosny i dęby. - Rekultywacja będzie sfinansowana z naszych własnych środków - mówi zastępca nadleśniczego. - Nasadzenia powinniśmy zacząć w 2015 roku, z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że proces sadzenia lasu potrwa rok, może dwa.