Temat bulwersuje, zmowa cenowa ogranicza wolność wyboru konsumenta, skazuje go na jednakowy cennik, choć z drugiej strony, nieraz umówiłam się z taksówkarzem, że za tyle i tyle dowiezie mnie tam i tam. Taksówkarz sam wie, kiedy zarabia, a kiedy traci i na jakie ustępstwa może sobie pozwolić, ale robienie z ludzi głupków zasługuje na napiętnowanie.
Dlatego tak bardzo zbulwersowała mnie treść niewielkiej notatki w rubryce „Hallo Express”, czyli oddźwięk po poniedziałkowym tekście o energetycznych naciągaczach. Przez cały dzień dzwonili do nas seniorzy, który nie dość, że wpuścili do domu nieznanych ludzi (bo „byli tacy mili i uśmiechnięci”), to w dodatku podpisywali papiery bez czytania umowy, pozwolili sobie później te umowy zabrać, a niektórzy nie zaprotestowali, gdy goście zabierali im ostatni - jeszcze niezapłacony - rachunek za prąd z Enei.
PRZECZYTAJ:Taksówkowa zmowa cenowa w Bydgoszczy?
Wielu z naszych rozmówców przyznało, że już w trakcie spotkania z przedstawicielami energetycznej firmy mieli przeczucia, że coś tu śmierdzi. Skusiła ich jednak wizja comiesięcznych, rzekomo niższych opłat, a uspokoiło, wtrącane co jakiś czas przez przedstawicieli tej podobno lepszej firmy, hasło „Enea”.
Efekt jest taki, że większość z naszych rozmówców nie ma szans na zrezygnowanie z umowy, bo od momentu podpisania papierów minęło zbyt wiele czasu (na odmowę jest 14 dni), jest uwiązana na trzy lata i lepiej na rozstaniu ze starym dostawcą energii raczej nie wyjdzie (niektórzy zapłacili karę za zerwanie starej umowy). To najpaskudniejsza zmowa, jaką można sobie wyobrazić: osaczanie starszych ludzi, żerowanie na nich.