https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"žLange", "žDux", "žKosmos" i inni

Alicja Cichocka, Adam Luks
W toruńskim Centrum Astronomii wrze. Z akt dotyczących agenturalnej przeszłości prof. Aleksandra Wolszczana wynika, że w środowisku toruńskich astronomów działało jeszcze pięciu innych tajnych współpracowników SB.

W toruńskim Centrum Astronomii wrze. Z akt dotyczących agenturalnej przeszłości prof. Aleksandra Wolszczana wynika, że w środowisku toruńskich astronomów działało jeszcze pięciu innych tajnych współpracowników SB.

<!** Image 2 align=right alt="Image 96795" sub="Oprócz TW „Lange” środowisko toruńskich astronomów infiltrowało przynajmniej pięciu innych agentów. Zachowały się ich donosy, m.in., na Wolszczana. / Fot. Adam Zakrzewski">TW „Dux”, TW „Orion”, TW „Kosmos” (lub „Cosmos”), TW „Omega”, TW „Profesor”. Te pięć pseudonimów z mniejszą lub większą regularnością przewija się w aktach dotyczących profesora Wolszczana, które znajdują się w bydgoskiej delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej. W liczącej ponad 300 stron dokumentacji figuruje dodatkowo kilka tak zwanych kontaktów operacyjnych (forma współpracy z SB różniąca się od TW tylko drobnymi niuansami, m.in., brakiem wymogu złożenia pisemnego zobowiązania. Jako KO działali często członkowie PZPR, których oficjalnie można było werbować jedynie za zgodą władz wojewódzkich partii).

Mówić mało, dobrze albo nic

Między innymi na podstawie charakterystyki przeprowadzonej w listopadzie 1972 r. przez KO „Sabina” („Magister Wolszczan jest dobrze zapowiadającym się naukowcem z dziedziny radioastronomii. Jest również dobrze ustosunkowany do naszego państwa”) funkcjonariusze SB zainteresowali się młodym Wolszczanem, wówczas asystentem w Zakładzie Radioastronomii UMK. Niedługo potem, na początku 1973 roku, Wolszczan został pozyskany do współpracy. Podpisał oświadczenie, w którym zobowiązał się „zachować w ścisłej tajemnicy wojskowej i państwowej przebieg prowadzonych rozmów i udzielonych informacji oficerowi Kontrwywiadu Polski Ludowej o osobach i faktach interesujących tę służbę”. Określił też, że przekazywane informacje będzie podpisywał pseudonimem „Lange”.

<!** reklama>Do 1981 roku Wolszczan aż 48 razy spotykał się z oficerami SB. Sporządzał raporty ze swoich wyjazdów zagranicznych, przekazywał informacje o pracownikach Instytutu Astronomii UMK. Według raportów funkcjonariuszy SB, były to dane „o istotnej treści operacyjnej”. W charakterystyce Wolszczana sporządzonej 24 lutego 1973 roku zapisano: „Na szczególną uwagę operacyjną zasługują informacje dotyczące profesora Wielebińskiego”. Prof. Ryszard Wielebiński był wówczas dyrektorem Instytutu Maksa Plancka w Bonn. Właśnie na jego zaproszenia Wolszczan wielokrotnie wyjeżdżał na zagraniczne stypendia.

<!** Image 3 align=left alt="Image 96795" sub="- Mnie też esbecja wzywała, gdy wróciłem z Holandii. Trzeba było mieć odwagę, aby odmówić współpracy - mówi dr Jerzy Usowicz. / Fot. Jacek Smarz">Profesor Wolszczan zupełnie inaczej przedstawia dziś charakter ówczesnej współpracy: „Rozmawiając z tymi ludźmi starałem się formułować i przekazywać sygnały i sprawy, o których i tak było przecież powszechnie wiadomo. Kiedy pytano mnie o osoby, starałem się trzymać prostej zasady: mówić mało, dobrze, ogólnikowo albo nie mówić nic” - pisze w swoim oświadczeniu do mediów.

Postawa dyrektora „niewłaściwa”

Z perspektywy czasu trudno jednoznacznie uznać przekazywane przez TW „Langego” informacje za szczególnie istotne. W większości rzeczywiście są to treści ogólnikowe. W kilku przypadkach Wolszczan ewidentnie wykręca się od powierzanych mu przez esbecję zadań. Tak jak w 1977 roku, kiedy w Toruniu odbywało się Kolokwium Międzynarodowej Unii Astronomicznej. Do miasta przyjechało 80 osób, głównie naukowcy z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Wydarzenie pozostawało w szczególnym zainteresowaniu SB. „Lange” zawiódł jednak. „W związku ze zmianą mieszkania i urządzania go, bardzo mało czasu spędzałem w pracy, dlatego nie posiadam informacji z terenu uczelni” - napisał w raporcie.

Również opracowywane na polecenie SB charakterystyki pracowników Instytutu Astronomii zawierały bardzo ogólnikowe informacje, a często wręcz pochwały pod ich adresem. Zastanawiającym wyjątkiem jest tutaj profesor Stanisław Gorgolewski, wieloletni dyrektor Instytutu Astronomii UMK.

„Bez końca konstruujemy aparaturę elektroniczną. Wszystkie poważniejsze prace powstają w czasie wyjazdów zagranicznych.W skali 21 lat funkcjonowania placówki dało to fatalne rezultaty” - narzekał TW „Lange” na sytuację w Zakładzie Radioastronomii w raporcie dla SB z sierpnia 1978 roku.

<!** Image 4 align=right alt="Image 96795" sub="Prof. Stanisław Gorgolewski był wyjątkowo ostro krytykowany w donosach TW „Langego” / Fot. Adam Luks">Wolszczan kilkakrotnie podkreślał, że winny tego stanu rzeczy jest profesor Gorgolewski. W notatce z sierpniowego spotkania Wolszczana z SB czytamy: „Postawa dyrektora nie była właściwa, co doprowadzało pracowników do frustracji, obniżyło poziom naukowy instytutu”.

TW „Lange” donosi o konkretnych przewinieniach swojego przełożonego: „Niesłychanie formalistyczne załatwianie nawet najprostszych spraw, faworyzowanie osób, które lubi, prześladowanie osób, do których czuje niechęć. Wykorzystuje w tym celu swoją pozycję. Doprowadza do powstania bardzo napiętych stosunków personalnych w instytucie”.

- Szkoda, że nigdy nie miał odwagi powiedzieć mi o tych zastrzeżeniach prosto w oczy - ubolewa 82-letni dziś profesor Gorgolewski. - To przykre, że dowiaduję się o takich sprawach po tylu latach i w dodatku od dziennikarzy.

„Dux” i „Profesor” o „Lange”

Donosił jednak nie tylko TW „Lange”, donoszono również na niego. TW ukrywający się pod pseudonimem „Dux” w raporcie z października 1978 r. tak opisywał relacje Wolszczana i Gorgolewskiego: „Byłem świadkiem rozmowy, w której S. Gorgolewski powiedział o Aleksandrze Wolszczanie: - Należy do osób, które robią tylko to, co przynosi im osobiste zadowolenie i korzyści. Unika pracy społecznej. Pracuje głównie w Toruniu z dala od Zakładu Radioastronomii, uważa przyjazdy do Piwnic za durne i bezsensowne. Nastawiony jest na zbieranie materiałów za granicą. Uważa, że mało zarabia, że tylko dzięki wyjazdom może się podnieść finansowo”.

Inny agent - TW „Profesor” - tak scharakteryzował Wolszczana podczas jednej z rozmów z esbekiem: „Człowiek zafascynowany Zachodem, pracę naukową w kraju traktował jako okres kwarantanny przed następnym wyjazdem”.

<!** Image 5 align=left alt="Image 96795" sub="- Dziś nie można uczciwie rozmawiać o tamtych czasach - uważa prof. Andrzej Kus / Fot. Adam Zakrzewski">Rozmowa miała miejsce w 1982 roku, już po wyjeździe Wolszczana do USA, kiedy to urwały się jego kontakty z SB. Oficjalnie współpracę zawieszono w 1988 roku.

Astronomowie o Wolszczanie

W teczce TW „Langego” znaleźć można również wzmianki o innych „równoległych źródłach informacji” (TW „Orion”, TW „Kosmos”, TW „Omega”). Takie „krzyżowe” donoszenie było z punktu widzenia esbecji niezbędne dla upewnienia się co do wiarygodności poszczególnych agentów.

- Nie chcę snuć domysłów, kto kryje się pod tymi pseudonimami - mówi profesor Jan Hanasz z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk w Toruniu, w latach 80. aktywny opozycjonista, który zasłynął organizacją Radia „S” w Toruniu oraz spektakularnymi akcjami, polegającymi na emisji solidarnościowych haseł w telewizorach przy użyciu specjalnie skonstruowanego sprzętu. - Jestem „ścisłowcem” i wolę opierać się na faktach. Przyznam jednak, że tak jak dotąd nie miałem jakiejś szczególnej potrzeby przeglądania zgromadzonych na mój temat donosów, po ostatnich zdarzeniach zaczynam taką potrzebę odczuwać.

W kwestii samego Wolszczana profesor Hanasz nie chce formułować kategorycznych sądów: - Wydaje się, że donosy Wolszczana rzeczywiście nie wyrządziły większych szkód w naszym toruńskim środowisku. Z drugiej strony określenie „nieszkodliwy donos” budzi we mnie sprzeciw. Nie można było przecież mieć pewności, jaka informacja wzbudzi akurat niezdrowe zainteresowanie esbeków. Ale, szczerze mówiąc, ważniejsze od tego, co minęło, jest dla mnie to, co dzieje się obecnie. Mimo wszystko oczekiwałem teraz ze strony Wolszczana uznania swojej winy i jakiejś skruchy. Niestety, nie doczekałem się.

Podobnie uważa dr Jerzy Usowicz z Katedry Radioastronomii UMK: - Trzeba mieć odwagę cywilną, żeby przyznać się do błędu i przeprosić. Tymczasem Wolszczan staje na pozycji oskarżającego. Atakuje, że mu w życiu prywatnym grzebią. Taka postawa jest naganna i wymaga napiętnowania. Mnie też SB wzywało, gdy wróciłem z Holandii, podobnie jak i innych naukowców. Wielu miało jednak tę odwagę, aby odmówić współpracy.

W środowisku toruńskich astronomów nie brakuje również obrońców Wolszczana. Jednym z największych jest profesor Andrzej Kus, dyrektor Centrum Astronomii UMK: - Nikt nie zadaje sobie pytania, kim Wolszczan wtedy był. Nie słynnym naukowcem, tylko chłopakiem po studiach. Miał tak lekceważący stosunek do esbecji, że dla niego ta współpraca zupełnie nic nie znaczyła. Ale dziś nie można uczciwie i spokojnie rozmawiać o tamtych czasach, bo człowiek od razu staje się agentem. I jest skończony.

Zapytany o donosy na swój temat, Kus odpowiada: - Nawet jeśli był przepytywany z naszych rozmów, dla mnie nie jest to donoszeniem. Zresztą jaką te nasze rozmowy miały wtedy wartość? Wielu kolegów było wówczas zaangażowanych w opozycyjność, gdyby w środowisku działali agenci, w pełnym tego słowa znaczeniu, ci ludzie siedzieliby przecież w więzieniu. Dlatego nie wierzę w tę dwulicowość. Było raczej odwrotnie. Wolszczan grał, to był jego kamuflaż. Gdyby otwarcie stawiał się esbecji, nie byłoby teraz Wolszczana. Te nic nieznaczące donosy uznaję za cenę, jaką zapłacił za swój sukces. Dla mnie Wolszczan pozostanie człowiekiem godnym szacunku.

Inni TW

W sprawie pozostałych tajnych współpracowników SB, infiltrujących środowisko pracownicy Centrum Astronomii nie chcą się wypowiadać. Rzecznik prasowy UMK, Marcin Czyżniewski, zapewnia, że obecnie rektor ma informacje dotyczące wyłącznie TW „Langego”. Z wszelkimi dodatkowymi pytaniami odsyła do profesora Wojciecha Polaka, kierującego zespołem historyków badających tę tematykę.

- W tej chwili mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawa analizowana jest kompleksowo - mówi profesor Polak.

Personalia

Aleksander Wolszczan

  • Ma 62 lata, urodził się 29 kwietnia 1946 r. w Szczecinku.
  • W 1969 r. ukończył studia na UMK w Toruniu.
  • W 1973 r. przebywał na stażu w Instytucie Radioastronomii Maksa Plancka w Bonn, gdzie zajmował się badaniem gwiazd neutronowych - pulsarów.
  • Po powrocie do kraju uzyskał tytuł doktora za pracę poświęconą tej właśnie tematyce (1975 r.)
  • W 1982 r. na stałe wyjechał z Polski
  • We wrześniu 1990 r. za pomocą radioteleskopu w Arecibo (Portoryko) odkrył pierwsze 3 planety poza Układem Słonecznym, krążące wokół pulsara PSR B1257+12 w Konstelacji Panny.
  • W 1994 roku za to odkrycie został wyróżniony przez pismo „Nature” jako autor jednego z 15 fundamentalnych odkryć z dziedziny fizyki.
  • W 1997 r. za wybitne zasługi dla nauki polskiej został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski
  • W 2005 r. ogłosił, że wraz z Maciejem Konackim odkrył w swoim układzie jeszcze jedną - czwartą - planetę.
  • W 2007 r. wspólnie z zespołem kierowanym przez dr. Andrzeja Niedzielskiego z UMK odkrył planetę HD 17092 b, krążącą wokół gwiazdy HD 17092.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski