Szczególnie aktywni byli ci, którzy już wielkiej i większej polityki liznęli, więc zdawali sobie sprawę z tego, jak ważne może być dotarcie do szerokiej publiczności. Anegdotycznie wręcz aktywne było wtedy np. biuro prasowe jednego z ważnych urzędników, o istnieniu którego (biura, nie urzędnika) dziennikarze lokalni nie mieli pojęcia ani wcześniej, ani później... A wtedy, zdarzało się, byliśmy zaszczycani przez nich kilkoma informacjami dziennie.
Teraz mamy do czynienia ze swoistą dogrywką w środowisku PO (pozostali aktywiści zamilkli, jak nożem uciął. Już nie chcą nas przekonać, że mają ludziom coś ważnego do przekazania?). Partię czekają wybory przywódców, więc tydzień po tygodniu krążą po regionach kandydaci. Są i u nas - dla własnych potrzeb, mają własne łowy. Dla nas, lokalsów, ważniejsze jest to, kto z „naszych” staje za kandydatem. Który prezydent i który poseł wspiera którego z byłych ministrów...