Drzewa w województwie pustoszy borecznik sosnowy, ale do chemicznych oprysków wyznaczono tylko niektóre lasy. Wszystkie wokół Torunia, niektóre wokół Bydgoszczy - twierdzą leśnicy.
- Od początku lata trwa zmasowany atak borecznika sosnowego na Puszczę Bydgoską. Kiedyś przyroda poradziłaby sobie z tym zagrożeniem, ale dzisiaj jedynym skutecznym sposobem jest oprysk chemiczny. Lasy okalające Bydgoszcz nadzorują dwa nadleśnictwa: Bydgoszcz i Żołędowo. Ich szefowie wiedzą, że każdy dzień zwłoki to trudne do oszacowania straty. Ale karty w tej grze rozdaje Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Toruniu i to ona ogranicza powierzchnię oprysku.
<!** reklama>
Nie tylko miejscowi leśnicy dostrzegają skalę problemu. Zaniepokojeni mieszkańcy Brzozy, Osielska, Białych Błot i innych podbydgoskich miejscowości alarmują: „Kiedy zrobicie oprysk, bo drzewa umierają stojąc”. Ta wstrzemięźliwość dyrekcji w Toruniu w przypadku okolic Bydgoszczy jest o tyle dziwna, że wszystkie lasy wokół Torunia doczekają się oprysku. Czy znowu polityczne gierki wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem? Czego nie zniszczył minister Rostowski, zniszczy zielona klika z Torunia! - alarmują bydgoscy leśnicy w liście do redakcji
Leśnicy i mieszkańcy wpadli w panikę. Borecznik jest tak agresywny, że na ich oczach ogałaca z igieł setki drzew.
- Wiemy, co robimy - mówi rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych Mateusz Stopiński. - W kwalifikacji lasów do oprysków udział brał kierownik Zakładu Ochrony Lasów z Gdańska, któremu RDLP w tej kwestii podlega. Do oprysków zakwalifikowaliśmy lasy najbardziej zaatakowane przez borecznika. Sytuacja ciągle się zmienia, ostatnio do oprysków zakwalifikowaliśmy 400 hektarów lasu Nadleśnictwa Żołędowo. Borecznik żeruje bardzo intensywnie, ale jesteśmy do tego przygotowani. Już wiosną, kiedy pojawiła się pierwsza generacja borecznika, wiedzieliśmy, że wraz z drugą pojawią się większe kłopoty.
To właśnie inwazję owadów rzecznik wini za niesprawiedliwe, jego zdaniem, opinie bydgoskich leśników. - Każdy, kto widzi zniszczone drzewa, alarmuje i ma pretensje, czemu nie pryskamy u niego. W okolicach Bydgoszczy ponad połowa lasów została zakwalifikowana do oprysków - mówi.
Niewiele dały, teraz leśnicy idą na totalną wojnę z borecznikiem.