https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ziarno niezgody zostało wysiane

Rozmowa z dr hab. KATARZYNĄ LISOWSKĄ, biologiem molekularnym, profesorem w Dziale Badawczym Centrum Onkologii w Gliwicach, członkiem Komisji ds. GMO przy Ministerstwie Rolnictwa, oraz z prof. PIOTREM WĘGLEŃSKIM, biologiem i genetykiem, byłym rektorem Uniwersytetu Warszawskiego.

Rozmowa z dr hab. KATARZYNĄ LISOWSKĄ, biologiem molekularnym, profesorem w Dziale Badawczym Centrum Onkologii w Gliwicach, członkiem Komisji ds. GMO przy Ministerstwie Rolnictwa, oraz z prof. PIOTREM WĘGLEŃSKIM, biologiem i genetykiem, byłym rektorem Uniwersytetu Warszawskiego.

<!** Image 2 align=none alt="Image 178742" sub="Katarzyna Lisowska: - W jaki sposób żyjąca na wsi społeczność ma stawić czoło konkurencji potężnych koncernów i mechanizmom wprowadzającym latyfundyzację rolnictwa? Niekorzystne procesy, związane z globalizacją, są faktem. Odpowiedzialne rządy chronią przed nimi społeczeństwo. Uważam, że powinniśmy trzymać GMO jak najdalej od naszych pól. /fot. archiwum K. Lisowskiej">Czy trzeba się bać żywności modyfikowanej, czyli GMO?

KATARZYNA LISOWSKA: - Daleka jestem od straszenia kogokolwiek. GMO to nie jest jakaś trucizna, który przynosi natychmiastowy efekt. Tutaj dynamika ujawniania się szkodliwych zmian - tak jak w przypadku palenia papierosów czy kontaktu z azbestem - trwa długo. GMO w żywności mamy dopiero od 17 lat - pierwszą modyfikowaną rośliną w Ameryce był (1994 r.) pomidor Flav Savr.

<!** reklama> Nie ma jeszcze udokumentowanych badań wpływu tej żywności na ludzi. Obserwacje te są zresztą utrudnione, bowiem w USA nie ma obowiązku oznaczania tej żywności. Ludzie nie wiedzą więc, co jedzą. Ale Amerykanów trudno przecież stawiać jako wzór zdrowia. Kto wie, czy dieta pełna GMO nie ma wpływu na epidemię chorób cywilizacyjnych w tym kraju?

Najważniejszym problemem jest jednak wpływ tej technologii na polskie rolnictwo. Najlepiej to oddaje zdanie: uprawa GMO to rolnictwo bez rolnika. Tak jest w Ameryce Południowej, gdzie produkuje się miliony ton soi GMO. Na tysiące hektarów wystarcza kilka osób do obsługi. Farmer nawet nie bywa na swoich polach! W Europie, w Polsce miliony ludzi żyje na wsi i utrzymuje się z rolnictwa. Wprowadzanie technologii GMO może skończyć się upadkiem drobnych gospodarstw rolnych.

<!** Image 3 align=none alt="Image 178742" sub="GMO to organizmy, których geny zostały celowo zmienione przez człowieka. Co ważne, ich materiał genetyczny został zmieniony w sposób niezachodzący w warunkach naturalnych wskutek krzyżowania lub naturalnej rekombinacji. W Europie wolno uprawiać dwie rośliny GMO: kukurydzę MON810 i przemysłowego ziemniaka Amflora. Chcąc uniknąć GMO, trzeba kupować soję z certyfikatem ekologicznym, kukurydzę z Węgier (zakazują upraw GMO), unikać oleju rzepakowego, a świnie i drób hodować samemu. Można też protestować z Greenpeace... /fot. Greenpeace">PIOTR WĘGLEŃSKI: - 99,9 procent specjalistów wie, że GMO nie jest szkodliwe. W Polsce kilku naukowców jest przeciw, m.in. profesor Lisowska, która na spotkaniu z panem prezydentem przyznała, że nie ma żadnego naukowego dowodu na to, by GMO komukolwiek zaszkodziło, ale twierdzi, że może ono zaszkodzić przyszłym pokoleniom. Faktem jest, że nie mamy jeszcze pełnej wiedzy na ten temat. Jednak Amerykanie żywią się ponad 15 lat żywnością modyfikowaną i nikomu nic się nie stało.

Wiele miliardów sztuk bydła na świecie karmi się paszą GMO i nic złego z tymi zwierzętami się nie dzieje. Nieżyjący już laureat pokojowej Nagrody Nobla, Norman Borlaug ,(nagroda za stworzenie odmiany pszenicy, która spowodowała zieloną rewolucję w Indiach, czyli, m.in. znaczące zwiększenie plonów) uważał, że protestowanie przeciwko opartym na inżynierii genetycznej metodom w rolnictwie jest zbrodnią przeciwko ludzkości!

Podobno nikt nie zabrania rolnikom produkować żywność w oparciu o tradycyjne technologie, ale i tu pojawia się wątpliwość...

K.L.: - Jak pokazują doświadczenia krajów uprawiających rośliny GMO, prędzej czy później dochodzi do zanieczyszczenia upraw tradycyjnych domieszką GMO. Na przykład dla nasion, zwłaszcza dla drobnego rzepaku, nie ma żadnych barier. W efekcie koniec z czystym ziarnem siewnym odmiany naturalnej. Rolnicy ekologiczni tracą certyfikaty, produkcja rolna nie może być oznaczana jako „Wolna od GMO”. Zaczynają się problemy ze zbytem i straty finansowe...

P.W.: - W przypadku rzepaku rzeczywiście może dochodzić do zapylania innych, pokrewnych mu gatunków i powstawania mieszańców z udziałem roślin modyfikowanych genetycznie. W przypadku kukurydzy lub ziemniaka jest to mało prawdopodobne. Są to rośliny sprowadzone do Europy z Ameryki, więc nie mają tu aż tak bliskich krewnych. Kukurydza ma na górze męskie kwiaty, na dole żeńskie i zapyla raczej sama siebie, poza tym jej pyłek jest bardzo ciężki. A ziemniaki sadzi się przecież z bulw, nie z nasion.

Sporo kontrowersji wzbudza także kwestia badań. Kto bada genetyczne modyfikacje?

K.L.: - Założono, że rośliny transgeniczne i rośliny tradycyjne są zasadniczo równoważne, czyli prawie takie same. Dlatego amerykańska Agencja do Spraw Żywności i Leków (FDA) nie wymaga szczegółowych badań. Podobnie postępuje Europejska Agencja do Spraw Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Przestrzegam przed myśleniem: skoro GMO jest zatwierdzone przez amerykańskie czy europejskie agencje, to musi być zdrowe.

Takie instytucje jak EFSA (European Food Safety Authority) nie przeprowadzają własnych badań bezpieczeństwa GMO, analizują jedynie wyniki dostarczane im przez producentów! To niewyobrażalne! Czy producent, starający się o autoryzację produktu, dostarczy wyniki pozostawiające jakiekolwiek wątpliwości co do bezpieczeństwa?

P.W.: - Laboratoria koncernów muszą prowadzić własne badania, a w Europie jest aż 60 niezależnych laboratoriów, tak zwanych referencyjnych, które za pieniądze UE i na zlecenie rządów robią badania. W Polsce wykonuje się je na przykład w PIW w Puławach oraz w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie.

Laboratoria te nie mają nic wspólnego z żadnym koncernem. Ja też nie. Nie jestem lobbystą. Od kilkudziesięciu lat zajmuję się genetyką i po części jestem właściwie winny całego zamieszania, bo w 1976 roku prowadzony przeze mnie zakład na UW był pierwszym, który zaczął stosować inżynierię genetyczną.

Za nami poszli wszyscy. Brałem udział w pracach nad insuliną produkowaną z bakterii, nad ludzką insuliną. To jest GMO. Gen człowieka włożony do bakterii. Ohyda? Cukrzycy korzystają z tego.

Wracając do kontrowersji wokół badań, cztery czy pięć prac naukowych wykonanych na szczurach karmionych GMO, wykazywało szkodliwość pasz GMO, ale wszystkie te prace zostały zdyskwalifikowane przez zespoły specjalistów, m. in. z Royal Society. Setki innych nie wykazało szkodliwości GMO. Unia Europejska wydała 200 mln euro na tego rodzaju testy i na podstawie ich wyników dopuściła używanie tych roślin.

Jednak nie cała Europa jest zgodna w tej sprawie...

K.L.: - Zakazy obowiązują już, m.in., we Francji i w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Luksemburgu, Grecji, we Włoszech, na Węgrzech i w Bułgarii. Polska czeka nie wiadomo na co, ulegając lobby amerykańskich koncernów agrobiznesowo-biotechnologicznych.

Depesze dyplomatyczne, ujawnione przez Wikileaks, dostarczają dowodów na to, czego od dawna się domyślaliśmy - kwestia GMO jest obiektem stałych nacisków i lobbingu ze strony USA.

Dyplomaci amerykańscy na całym świecie przedstawiają wprowadzanie genetycznie modyfikowanych upraw jako strategiczny, rządowy i komercyjny imperatyw (depesza z 14.12.2007 r.). GMO to dziś polityka międzynarodowa i wpływy wielkich korporacji.

Tymczasem w Szwecji został zatrzymany transport polskiej kukurydzy, bo zawierał domieszkę ziaren GMO. Kto będzie od nas kupował zmodyfikowaną żywność, kiedy Europa odwraca się od GMO, a konsumenci poszukują zdrowej, naturalnej żywności?

P.W.: - Jest silny opór organizacji ekologicznych, a także Partii Zielonych, na przykład w Niemczech. Dlaczego? Koncerny nasiennicze i paszowe w Ameryce są bardziej zaawansowane technologicznie niż europejskie. W sparwie GMO mamy także do czynienia z tak zwanym czarnym PR. Nierzadko opłaca się organizacjom ekologicznym, żeby protestowały.

Trwa wojna ekonomiczna na rynku nasion GMO i tych bez GMO. Nie protestujemy, gdy jemy owoc grejpfruita, czyli międzygatunkową krzyżówkę, natomiast jeżeli zamiast przeniesienia pyłku na znamię rośliny dochodzi do manipulacji na poziomie DNA, to uważamy to za niewłaściwe.

GMO ma zapobiec klęsce głodu. Przeciwnicy tej tezy twierdzą, że głód to sprawa nieuczciwej dystrybucji żywności...

K.L.: - Wiele analiz pokazuje, że odmiany GMO nie są bardziej wydajne, w większości mają bowiem jedynie dwie modyfikacje: sztucznie wbudowaną odporność na opryskiwanie środkiem chwastobójczym (np. Roundupem) lub zdolność do samodzielnej produkcji naturalnego środka owadobójczego (bakteryjna toksyna Bt, o niezbadanym wpływie na zdrowie ludzi). 95 procent roślin GMO uprawianych na świecie ma jedną z tych cech albo obie naraz.

Te modyfikacje nie wpływają na większe plonowanie! Mówi się, że modyfikowaną żywnością chcemy nakarmić głodujący świat, a tak naprawdę nie karmimy nią głodujących, tylko wlewamy ją do baku samochodowego...

P.W.: - Jeśli rośliny GMO są szkodliwe, niewydajne i droższe, to dlaczego ludzie w ogóle je uprawiają? Usłyszy się pewnie, że farmerzy są zmuszani przez koncerny, że muszą płacić kary. Nikt nikogo nie zmusza! Problem GMO jest związany także z paszą modyfikowaną (z soi) dla drobiu i dla bydła. Hodowcy piszą petycje do marszałka Sejmu, do prezydenta, by nie zakazywano karmienia zwierząt paszą GMO, bo wtedy oni przegrają z konkurencją.

Hodowcy nie mają żadnych szans, gdy zaczną stosować droższe, tradycyjne pasze. Mięso byłoby wówczas droższe co najmniej o 20 procent. Nie mamy wyjścia, musimy wejść w tę technologię.

A toksyczne pestycydy, których podobno mnóstwo używa się w produkcji GMO?

K.L.: - Dwóch naukowców z Uniwersytetu Sherbrooke w Kanadzie postanowiło sprawdzić, czy pestycydy, pochodzące z upraw genetycznie modyfikowanych, mogą przedostawać się do krwi konsumentów. W Kanadzie większość upraw rzepaku czy kukurydzy to odmiany GMO.Przebadano próbki krwi, pobrane od 30 ciężarnych kobiet i ich nowo narodzonych dzieci oraz od 39 kobiet niebędących w ciąży.

We krwi poszukiwano dwóch herbicydów (glifosatu i glufosynatu) oraz produktów ich rozpadu (kwas 3-MPPA) i białka Bt. Toksynę Bt wykryto u 93 procent przebadanych matek i u 80 proc. noworodków, a także u 69 proc. kobiet niebędących w ciąży. Glifosat i glufosynat znaleziono tylko u kobiet nie będących w ciąży. Natomiast kwas 3-MPPA znaleziono we krwi u wszystkich ciężarnych i u wszystkich noworodków. Trzeba dalszych badań, aby ocenić, jaki wpływ na nasze zdrowie mają te substancje, ale sam fakt, że przedostają się do krwi konsumentów, jest niepokojący.

W Ameryce Południowej są ogromne pola soi zmodyfikowanej tak, że jest odporna na chwastobójczy Roundup. Pola opryskuje się nim z samolotów. Przy okazji pryska się także mieszkających w pobliżu ludzi i ich domy. W tych okolicach już od kilku lat notuje się podwyższony odsetek problemów z płodnością, a także wady wrodzone u dzieci. Badania laboratoryjne, prowadzone, m.in., przez prof. Seraliniego z Francji czy prof. Carrasco z Argentyny, wskazują, że Roundup może być za nie odpowiedzialny.

P.W.: - Są dwa rodzaje modyfikacji, pierwsza to rośliny Bt, czyli odporne na owady. Tych roślin nie trzeba opryskiwać środkami ochronnymi. To duży zysk dla środowiska i dla zdrowia. Druga odmiana jest odporna na środek chwastobójczy. Pole można polewać preparatem Roundup lub jego pochodnymi.

Rośliny hodowane to wytrzymują, a chwasty giną. Tu rzeczywiście zwiększa się ilość stosowanych herbicydów. Ekolodzy sądzą, że geny kukurydzy czy rzepaku przejdą na te chwasty i powstaną superchwasty. Zawsze trzeba sporządzać bilans zysków i strat dla człowieka i środowiska. Nie wydaje się, by w tym przypadku był on niekorzystny. Myślmy globalnie.

Aby produkować biopaliwa, w Brazylii uprawia się głównie modyfikowany genetycznie rzepak. Gdyby jego nasiona były mniej wydajne, trzeba by wyciąć więcej lasów tropikalnych pod uprawę. Czy przeciwników GMO nie obchodzi głód w Afryce albo zielone płuca Amazonii? Bogata Europa może prowadzić małe gospodarstwa niskotowarowe i może mówić: „Niech Afryka poczeka 50 lat, aż przebadamy żywność modyfikowaną, czy czasem nie jest szkodliwa, a wtedy pomożemy”. To jest niehumanitarne!


Opinia

To już nie jest rolnictwo z obrazów Chełmońskiego

Prof. Piotr Węgleński o ustawie odrzuconej przez prezydenta RP: - Specjaliści od nasiennictwa uważają, że odnosząc się do kwestii samego nasiennictwa ustawa jest bardzo dobra. Prezydent zakwestionował ją ze względu na sprzeczne punkty, które dotyczą GMO. Jeden zabrania obrotu nasionami GMO w Polsce, drugi zezwala na wpisywanie ich do rejestru, co jest równoznaczne z dopuszczeniem na rynek. Pierwszy punkt jest też sprzeczny z prawem unijnym.

Zdaniem prof. Węgleńskiego, nie możemy sobie pozwolić na mało wydajne rolnictwo: - Jest nas za dużo! Przeciwnicy GMO troszczą się o drobnych rolników. Fakt, miło popatrzeć na obraz Chełmońskiego, na chłopa, który idzie za pługiem. Chętnie jemy warzywa, owoce z gospodarstw, które nie używają chemii. To już jednak nie te czasy.

FOT. ARCHIWUM P. WĘGLEŃSKIEGO


Zdaniem ekologów

Greenpeace przeciwko GMO na polach uprawnych

Jacek Winiarski, rzecznik prasowy Greenpeace Polska: - Sprzeciwiamy się uzależnianiu rolników od dostawców modyfikowanych ziaren. Roślinność GMO, według producentów, jest gwarantem większych zbiorów. To po części prawda. Przez pierwsze 2-3 lata są one większe. Później chwasty zwalczane herbicydami uodparniają się na nie i trzeba stosować coraz więcej środków chemicznych.

Firma Monsanto (jeden z największych producentów nasion GMO na świecie) unika kontaktów z nami i z dziennikarzami, lecz nie unika pozwów sądowych. W USA rolnicy, którzy nie wysiewali GMO, są pozywani za to, że ich kukurydza ma w sobie geny Monsanto (to by oznaczało, że nasiona rozsiały się same, np. za sprawą wiatru).

Ziarno jest opatentowane, podlega więc ochronie patentowej. Rolnik musi za nie zapłacić. Jest już kilkadziesiąt tysięcy procesów w tej sprawie. Percy Schmeiser, kanadyjski rolnik, walczy z Monsanto od lat i wygrywa. A ustawa, którą zawetował prezydent? Zgodnie z jej zapisami, nie wolno obracać, handlować nasionami GMO, ale polscy rolnicy jeżdżą do Czech, kupują tam ziarna GMO i sieją je w Polsce. Nikt tego nie kontroluje.

Ustawa, która ma to regulować, od dwóch lat leży w Sejmie. Greenpeace chce całkowitego zakazu uprawy kukurydzy MON 810 i ziemniaka Amflora na podstawie rozporządzenia ministra rolnictwa albo ministra środowiska. Dziewięć krajów w Europie w ten prosty sposób rozwiązało problem. Nasi ministrowie nie zdecydowali się na podobny krok, twierdząc, że jest to niezgodne z prawem unijnym.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
ajanato
Właśnie, w końcu ktoś wytłumaczył o co chodzi z tym GMO
C
Condor
Wreszcie wiadomo o co chodzi .... Ja jestem przeciw ....
Nareszcie ktos potrafi cos sensownie wyłożyć....
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski