Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja umierania z życia wzięta...

Redakcja
O umieraniu rozmawiamy z prof. dr hab. ALINĄ BORKOWSKĄ, kierownikiem Katedry Neuropsychologii Collegium Medicum w Bydgoszczy, konsultantem wojewódzkim z dziedziny psychologii klinicznej.

O umieraniu rozmawiamy z prof. dr hab. ALINĄ BORKOWSKĄ, kierownikiem Katedry Neuropsychologii Collegium Medicum w Bydgoszczy, konsultantem wojewódzkim z dziedziny psychologii klinicznej.

<!** Image 3 align=right alt="Image 223758" sub="Fot. Tomasz Czachorowski">Kiedy po raz pierwszy uzmysłowiła sobie Pani, że śmierć istnieje?

Bardzo wcześnie, gdy odchodziła moja babcia, a później inne bliskie osoby. W tamtych czasach w naturalny sposób uczestniczyliśmy już jako dzieci w misterium śmierci. Wyczuwaliśmy, że zbliża się koniec i gromadziliśmy się przy naszych najbliższych. Dzieci nie mają doświadczenia śmierci i często dopiero podczas pierwszej wizyty na cmentarzu dociera do nich problem odchodzenia. Interesują się w naturalny sposób, że ktoś jest pochowany w grobie, pojawiają się pytania, dlaczego tam spoczywa, co będzie z innymi...

Jak było z Pani dziećmi?

Moje córki dostały piękną lekcję odchodzenia od swojej babci Neli, mojej mamy, która zmarła, gdy miałam dwadzieścia kilka lat. Babcia opowiedziała wnuczkom, że niedługo umrze i zapewniła je, że zawsze będzie przy nich, czuwając nad nimi. Co ciekawe, moje już dorosłe dziś córki twierdzą, że czują obecność i miłość babci, szczególnie w trudnych chwilach.

Miewa Pani w swojej pracy kontakt z chorymi maluchami. Co one wiedzą o śmierci?

Wiele dzieci niewiele wie na temat śmierci. W przypadku tych bardzo chorych, wymagających opieki paliatywnej, bardzo ważne jest ich odpowiednie przygotowanie do odejścia. Trzeba w odpowiedni sposób, dostosowany do możliwości dziecka, rozmawiać o tym problemie, gdyż to osłabia lęk przed śmiercią. Dzieci bardzo często zdają sobie sprawę ze swego stanu zdrowia, więc należy traktować je poważnie. Pamiętam śmierć mojego młodszego kolegi z harcerstwa. Dzieci znalazły minę przeciwczołgową. Najstarsze z nich zorientowało się, że mina zaraz wybuchnie. Kazało innym uciekać, ale, niestety, było za późno. Wszystkie dzieci zginęły, to najstarsze, 10-letni chłopiec z mojego zastępu, żyło jeszcze 3 tygodnie...

Przeczuwał, że umrze?

Nie wiem, ale czuł, że zmarł jego bliski kolega. Pytał o niego, prosił, aby przenieśli tego chłopca do jego sali. Nie bardzo wierzył, że on żyje, chociaż taką wersję mu przedstawiano.

Była Pani przy jego śmierci?

Nie, ale przyszłam do szpitala w tym właśnie czasie. W tym dniu obudziłam się bardzo zaniepokojona, chyba jeszcze przed piątą nad ranem. Ubrałam się i pobiegłam do szpitala. Widać i ja jako dziecko czułam jego odejście...

Bardzo traumatyczne wydarzenie. Czy wtedy spotykało się w szpitalach psychologów?

Nie, nie było wtedy psychologów. Ja, jako najstarsza, wspierałam inne dzieci.

<!** reklama>

Powiedziała Pani wcześniej, że najmłodsze dzieci nie do końca są w stanie pojąć istotę śmierci...

Tak, ale rozmawiają o tym, a nawet bywają dla siebie nawzajem okrutne. Pamiętam pewnego czteroletniego chłopca umierającego na raka. Od kilku dni był bardzo smutny i podejrzewano, że ma depresję. W rozmowie otworzył się i okazało się, że jego koleżanka z oddziału, także ciężko chora, powiedziała mu, że gdy ona umrze, bogaci rodzice postawią jej piękny grób i będzie miała piękne kwiaty, natomiast jego mama jest biedna, więc on takiego grobu mieć nie będzie. To był wówczas największy dylemat tego chłopca.

Jak jest z dorosłymi?

Śmierć jest bardzo osobistym przeżyciem i zawsze jest inna. Są ludzie, którzy po prostu zasypiają, inni umierają w ciszy - jedni w samotności, inni w otoczeniu rodziny. Jeszcze inni bardzo cierpią - fizycznie albo psychicznie. Reguły nie ma, ale, moim zdaniem, to, jak umieramy, bardzo zależy od tego, czy jesteśmy ze śmiercią pogodzeni. Trudno jest zapewne odejść osobom mającym poczucie bycia niezastąpionym, którzy nie wyobrażają sobie świata bez siebie. Z jednej strony, po śmierci człowieka świat generalnie się nie zmieni, ale zmieni się w pewnych aspektach, np. dla naszych bliskich. Po niektórych zostaje pustka trudna do wypełnienia, np. w nauce, sztuce. Dlatego uważam, że są ludzie niezastąpieni. Trzeba też pamiętać o godności życia i umierania.

Ostatnio opinię publiczną zszokowała wypowiedź prof. Talara, który oznajmił, że nie istnieje śmierć pnia mózgu, a narządy do przeszczepu pobierane są od żywych ludzi...

Są metody pozwalające ocenić, czy nastąpiła śmierć pnia mózgu. Żaden lekarz nie podejmuje decyzji o zaprzestaniu podtrzymywania życia chorego, jeśli nie jest pewien jej słuszności. Ponadto nie podejmuje się takich decyzji jednoosobowo. Mówiąc o wybudzaniu, mamy na myśli osoby w stanie tzw. wegetatywnym, u których może nastąpić znaczna poprawa pod wpływem wieloaspektowej rehabilitacji i stymulacji. Ostatnio prowadzone są bardzo interesujące badania przy użyciu metod neuroobrazowania, które wskazują, że pod wpływem bodźców z zewnątrz zmienia się aktywność niektórych obszarów mózgu. Warto więc stosować taką intensywną terapię u chorych, co do których jest nadzieja na ich przebudzenie. Nie można natomiast wzbudzać wątpliwości w sprawach bardzo istotnych, jaką jest właśnie rozpoznanie śmierci mózgu. Bo przecież ma to ogromne znaczenie dla rodzin, które przekazały organy swych bliskich do przeszczepu, jak i dla osób w ten sposób uratowanych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!