<!** Image 1 align=left alt="Image 19578" >No i proszę, jednak się udało. Harmider wokół speckomisji i bankowych sztuk magicznych trochę nam schował tę wiadomość - a warto odtrąbić, że Ministerstwo Edukacji zmusiło w końcu wydawców do porozumienia, dzięki któremu mają potanieć podręczniki. A to obchodzi każdego posiadacza dziatwy szkolnej, któremu raz do roku aż dech zapiera z wrażenia, gdy słyszy, ile ma zapłacić za pierwsze i następne czytanki.
Oczywiście, pewnie nie uda się osiągnąć zakładanych 25 proc. obniżki. Oby skończyło się na 10. I oczywiście czeka nas lament właścicieli małych księgarń i hurtowni, dla których układ bezpośredni szkoły - wydawnictwa okaże się zabójczy. Ale niewątpliwie jest to sukces ministerstwa po patowym okresie wzajemnych strachów i darcia szat przez rozpieszczonych wydawców.
Większym sukcesem jest jednak to, że choć trochę uporządkowany zostanie system sprzedaży książek - będą obowiązkowe kiermasze i wybór jednolitych podręczników przez rady pedagogiczne, a nie nauczycieli. Wiem, wiem - w wielu szkołach funkcjonuje to od dawna. Ale w wielu nie. I dalej mamy tam do czynienia z sytuacją, w której rządzi akwizytor-spryciarz, co to argumentów ma pełną kieszeń. Płacą w końcu rodzice.
I poklaskałbym ministerstwu ochoczo, gdyby nie to, że równolegle z tym sukcesem wysmażono tam dziwaczny list, przestrzegający szkoły przed ekologami i działaczami antywojennymi, którzy widać sączyć mogą w dziecięce główki plugawe myśli. Cóż, co tylko zrobi się trochę sympatyczniej, to zaraz się wszystko obali.
Żegnaj, spryciarzu!

No i proszę, jednak się udało. Harmider wokół speckomisji i bankowych sztuk magicznych trochę nam schował tę wiadomość - a warto odtrąbić, że Ministerstwo Edukacji zmusiło w końcu wydawców do porozumienia, dzięki któremu mają potanieć podręczniki.