W Bydgoszczy większość wind powinna być jak najszybciej wymieniona. Niestety, spółdzielnie mieszkaniowe wcale się z tym nie spieszą.
<!** Image 2 align=right alt="Image 9266" >Statystyki są zatrważające. Według Urzędu Dozoru Technicznego, co druga winda w kraju wymaga pilnego remontu. Urzędnicy twierdzą, że jeśli dalej tak będzie, to wkrótce połowę polskich dźwigów trzeba będzie unieruchomić. Bydgoszcz raczej nie odstaje w tym niechlubnym rankingu.
Pamiętają lata sześćdziesiąte
- Spora część bydgoskich dźwigów liczy sobie już ponad trzydzieści lat. Są też i takie, które pamiętają nawet końcówkę lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku - twierdzi Zygmunt Kozłowski, prezes bydgoskiej firmy „Elwind” ,zajmującej się montażem i konserwacją dźwigów. - Najstarsze windy są na Wyżynach i Bartodziejach. Spółdzielnie mieszkaniowe starają się je sukcesywnie wymieniać, jednak robią to zbyt wolno. Każda winda przechodzi kontrolne badanie raz do roku. W przypadku tych, które liczą sobie ponad trzydzieści lat, to stanowczo za mało. Stare dźwigi potrafią się psuć kilka razy w miesiącu. Nie powinno tak być, ale wiadomo, że na wymianę wszystkich potrzebne są duże pieniądze. Robimy więc wszystko, by jeżdżące „staruszki” sprawowały się jak najlepiej.
Według ekspertów, najbardziej niebezpieczne są te windy, które znajdują się w wieżowcach z wielkiej płyty z epoki gierkowskiej. Są one pozbawione zamykających się samoczynnie drzwi wewnętrznych chroniących pasażerów przed bezpośrednią stycznością z drzwiami, które mijamy podczas jazdy.
- W tych windach zamontowano tzw. kontakty, czyli ruchome części. Miały one unieruchomić windę, jeśli drzwi nie były zamknięte, lub pasażer za bardzo zbliżył się do nich podczas jazdy - dodaje nasz rozmówca. - Niestety, dziś te kontakty są już bardzo wysłużone i nie zawsze działają tak jak trzeba. W nowych windach urządzenia zapewniające bezpieczeństwo są wyposażone w automatyczne drzwi kabinowe, fotokomórki, a ostatnio coraz częściej w kurtyny świetlne.
Wandale nie próżnują
Fachowcy uspokajają jednak, że bydgoskie windy nie stanowią zagrożenia dla zdrowia i życia pasażerów. Nawet te stare posiadają szereg zabezpieczeń, chroniących dźwig przed spadnięciem. Należą do nich między innymi ogranicznik prędkości, który w przypadku zbyt szybkiego spadania kabiny uaktywnia tzw. aparat chwytny. Zatrzymuje on spadający dźwig. Niestety, awarie zdarzają się zawsze. Nawet w windach nowej generacji.
- Najczęściej są one spowodowane aktami wandalizmu - przyznaje Zygmunt Kozłowski. - Ludzie potrafią windę ściągnąć, podpalić, czy nawet umieścić coś na dachu. Nie mówiąc już o notorycznym zaśmiecaniu szybów. Często właśnie takie usterki prowadzą do tragedii.