Pokutujące tu i ówdzie w Polsce powiedzenie: „Za komuny było lepiej” w jednym wypadku jest z pewnością prawdziwe: świat kabaretów wtedy kwitł, a teraz najwyżej trwa.
<!** Image 3 align=right alt="Image 158941" sub="Wiktor Zborowski i Marian Opania - dwóch mistrzów polskiego kabaretu można było podziwiać na scenie Opery Nova we wrześniu ubiegłego roku / Fot. Jacek Smarz">Gdzie powstał najśmieszniejszy dowcip świata? Wiadomo - w małym domku przy Dibley Road, gdzieś w Wielkiej Brytanii. Wymyślił go Ernest Scribbler, twórca dowcipów. Kawał był tak śmieszny, że jego autor umarł ze śmiechu zaraz po przeczytaniu swojego dzieła, podobnie zresztą jak każdy, kto poznał jego treść. Zabójcze właściwości żartu doceniła armia brytyjska, która w czasie II wojny światowej kazała go przetłumaczyć na niemiecki. Dowcip został pierwszy raz użyty 8 lipca 1944 roku podczas walk w Ardenach i spowodował, że pękający ze śmiechu Niemcy padali jak muchy.
Skecz o zabójczym kawale, jedno z dzieł komików Monty Pythona jednak chyba jedynym udokumentowanym przypadkiem, gdy śmiech doprowadził ludzkość niemal do zagłady. Generalnie śmiechu i żartów zdecydowanie nie należy unikać.
<!** reklama>Pozytywna radość
- Pod wpływem pozytywnych wrażeń w mózgu dochodzi do wydzielania endorfin, czyli substancji, które dają efekt radości i nagrody, a nawet zmniejszają dolegliwości bólowe - wyjaśnia neurolog, dr Marta Jasińska-Szetela. - Śmiech jest zatem zdrowy, tym bardziej że przecież człowiek nie śmieje się tylko rozumem. Śmiejąc się lepiej oddycha, a jeśli ktoś śmieje się do rozpuku, poczuje również mięśnie brzucha. Kiedyś czytałam amerykańską pracę dotyczącą ludzi z ciężkimi przewlekłymi chorobami, np. z chorobą nowotworową, którzy popadali w różne „dołki” psychiczne. Zalecano im, by oglądali komedie, ale takie prawdziwe, przy których człowiek śmieje się radośnie i szczerze, dzięki temu ich układ immunologiczny funkcjonował lepiej. Pod wszelkim względem śmiech działa więc na organizm bardzo pozytywnie.
<!** Image 2 align=left alt="Image 158941" sub="Jerzy Turek śpiewa do szafy w „Misiu” Barei. Piosenkę „Łubu-dubu” kojarzą nawet ci, których w czasach, gdy film powstawał, nie było jeszcze na świecie / Fot. Filmweb.pl">Gdzie jednak szukać tego cudownego lekarstwa? Jego bardzo bogate źródło bije w ojczyźnie najśmieszniejszego kawału na świecie, czyli w Wielkiej Brytanii. Przy filiżance pitej o godzinie piątej herbaty narodziła się choćby jedna z najśmieszniejszych książek - „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)”. Jej autor, Jerome K. Jerome, ma nad Tamizą swoich godnych następców i w porównaniu z nimi mieszkańcy kraju nad Wisłą wypadają niestety dość ponuro. Naturalnie nie znaczy to, że Polacy nie potrafią się śmiać, śmiech jest jednak u nas bronią, rozkwita w czasach smutnych i podupada wraz z poprawą warunków życia. W czasach wolności słowa trudno dziś w masie polskich kabaretów znaleźć coś na miarę Starszych Panów czy słynnej „Sześćdziesiątki”, której twórcy w większości nadal przecież występują na scenach. Śmiech w krakowskiej „Piwnicy pod Baranami” przez lata odbijał się wielkim echem po całym kraju, ale dziś słychać go już w zasadzie tylko w okolicach Sukiennic...
Podobnie jest z komediami, powstaje ich sporo, jednak która ze współczesnych produkcji jest w stanie dorównać filmom Stanisława Barei? Od premiery „Rejsu” Marka Piwowskiego minęło już 40 lat, ale na cytaty z tego filmu nadal można trafić nie tylko nad Wisłą, gdzie w 1969 roku Stanisław Tym oraz Jerzy Dobrowolski wsiedli, naturalnie służbowo, na statek. Która ze współczesnych komedii będzie również wspominana po tylu latach?
Trudne czasy dla kabaretu
A obecna satyra polityczna? Sporo szumu wywołała piosenka „Donald marzy” Kabaretu pod Wyrwigroszem, jednak zamieszanie medialne wzięło się częściowo stąd, że utwór został bez zgody autorów wykorzystany politycznie. Teraz z władzy można się śmiać, ale jakoś nikt tego prawa nie potrafi odpowiednio wykorzystać. Na współczesnej scenie kabaretowej brakuje kogoś na miarę Wiesława Dymnego, nikt z niej więc nie wygłasza już tekstów, które by mogły się mierzyć z „Na przykład Majewski” Dymnego, genialną i brutalną parodią Władysława Gomułki, przy której śmiała się cała Polska. Jeśli chodzi o jakość kabaretów, za komuny pod tym względem było w Polsce lepiej, choć obecna ich słabość nie jest oczywiście spowodowana tylko polityką.
- Dla kabaretów przyszły bardzo trudne czasy, media zalewają nas papką pełną prymitywnych dowcipów - mówi Jacek Beszczyński, animator kultury. - Często wystarczy, że ktoś powie na scenie brzydkie słowo i już wywołuje tym wesołość. Człowiek, który ma jakoś względnie poukładane „na poddaszu”, patrzy na to zażenowany. Ambitny kabaret literacki stał się niszowy. Szkoda, bo jesteśmy narodem, który wymyśla niestworzone ilości kawałów. Zawsze też mieliśmy ciągoty do wyszukanego dowcipu, tymczasem teraz robi się z nas stado baranów, któremu producenci telewizyjni pokazują nawet, w którym momencie powinno się śmiać. Taka sytuacja jest dużym wyzwaniem dla twórców, by podnieśli jednak poprzeczkę i wychowali swoich widzów. Naturalnie tacy artyści na naszych scenach kabaretowych są, bardzo podoba mi się np. to, co robi Waldemar Malicki czy Grupa MoCarta, oni mają pomysły na to, by śmiać się trochę inaczej niż tylko rubasznie.
Znane i lubiane
Polskie komedie z czasów PRL to prawdziwa kopalnia cytatów. Wiele zabawnych powiedzeń na dobre wpisało się do języka codziennego.
- Oczko się urwało temu misiu.(„Miś”)
- Wszystkie Ryśki to fajne chłopy.(„Miś”)
- Parówkowym skrytożercom mówimy NIE!(„Miś”)
- Kobieta mnie bije! („Seksmisja”)
- Liga broni, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi.(„Seksmisja”)
- Podejdź no do płota!(„Sami swoi”)
- Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.(„Rejs”)
- Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował!(„Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”)
- Memory... Find... Siara. I wszystko jasne!(„Kiler”)