Posłowie chcą, aby policja i straż miejska mogły rekwirować towar handlarzom sprzedającym bez uprawnień. Ci, przynajmniej w Bydgoszczy, bardziej boją się kamer.
<!** Image 2 align=right alt="Image 127725" sub="Nowe przepisy mają ukrócić, między innymi, handel na chodnikach. Niektórzy obawiają się, że najbardziej regulacje uderzą w osoby ledwo wiążące koniec z końcem, które zajmują się sprzedażą sezonowych owoców Fot. Miłosz Sałaciński">Komisja Przyjazne Państwo już przygotowała projekt nowelizacji kodeksu wykroczeń. Zakłada on, między innymi, że handlujący w miejscach niedozwolonych, oprócz kary aresztu czy grzywny, będą mogli stracić towar. To wzbudza emocje, ponieważ często sprzedają go osoby, do których on nie należy.
- To kontrowersyjny pomysł, podobnie jak rekwirowanie pojazdów nietrzeźwych kierowców na poczet kary - przyznaje posłanka Hanna Zdanowska z PO, sprawozdawca ustawy. - Jesteśmy jednak po konsultacjach z prawnikami Ministerstwa Sprawiedliwości. Cały projekt będzie nabierał też ostatecznego kształtu w komisjach branżowych. Prawdopodobnie będzie to nie przepadek towaru, ale jego zajęcie na poczet wyższej grzywny. Nie chcemy, by przepis został zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego. Jednak jeśli zależy nam na uczciwej konkurencji, musimy walczyć skutecznie z dzikim handlem. Same mandaty nie rozwiążą problemu.
<!** reklama>Handlujący często wliczali je do kosztów działalności. Ostatecznie okazywały się tańsze niż uzyskanie niezbędnych pozwoleń i opłacenie miejsca na targowisku. W Bydgoszczy najwięcej nieuczciwych sprzedawców przyciągało targowisko na Błoniu. - Żadne inne nie mogło się z nim równać - mówi kierownik referatu kontroli Straży Miejskiej, Jarosław Wolski. - Osoby karane mandatami po krótkim czasie wracały. Do skuteczniejszej walki z tym problemem przyczynił się wideomonitoring. Jednak uporaliśmy się z nim jeszcze przed jego uruchomieniem, które nastąpiło w zeszłym roku. Nie było dnia bez kontroli na targowisku. Czasami zaglądaliśmy tam nawet kilka razy na dobę. Obecnie dzięki sygnałom z kamer oraz zgłoszeniom mieszkańców, patrole podejmują działania wobec handlujących sporadycznie. Pojawiamy się tam nie częściej niż na innych targowiskach.
Część bydgoszczan obawia się jednak, że nowe przepisy mogą zabić przydrożny handel. - Nie ma sensu karać osób, które przy leśnej drodze sprzedają grzyby czy jagody - twierdzi Małgorzata Kwiatkowska z Bartodziejów. - To najczęściej biedni ludzie, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Jednak ustawianie się z towarem na chodniku obok targowiska nie ma nic wspólnego ze zdrową konkurecją. Na celowniku powinny znaleźć się przede wszystkim handlarze zza wschodniej granicy, handlujący papierosami i alkoholem bez akcyzy.
Poselską inicjatywę municypalni komentują ostrożnie. - Jeśli osoba handlująca bez pozwolenia będzie miała świadomość, że oprócz 500-złotowego mandatu może stracić jeszcze towar, dwa razy zastanowi się, czy to ryzyko się opłaca. Jednak ten pomysł wydaje się na mało precyzyjny. Nie wiemy, kto miałby rekwirować towar, gdzie go przechowywać, czy byłoby to obligatoryjne działanie. Tymczasem w wielu przypadkach może to być nieuzasadnione - wyliczają strażnicy.
Kara za brak uprawnień
Obecnie za sprzedaż towarów w pasie drogowym bez zezwolenia grozi naganą lub grzywną w wysokości do 500 złotych. Osoby handlujące nielegalnie mogą odpowiadać za prowadzenie działalności gospodarczej bez wymaganego zgłoszenia do ewidencji.