Zobacz wideo: Takie są kary dla pijanych kierowców
Zarzuty wobec Bartosza T. dotyczyły jego działalności w grupie przestępczej, produkcji i handlu narkotykami. Według ustaleń Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, Bartosz T. i jego młodszy brat Cezary z Torunia to organizatorzy narkotykowego biznesu na hurtową skalę.
Wyrok dla Bartosza T.: pięć lat więzienia i grzywna
Fabryczka ecstasy działała przy ul. PCK w Toruniu. Tylko w okresie od czerwca do sierpnia 2017 roku, czyli przez dwa miesiące, fabryczka wyprodukowała ponad 6 tysięcy tabletek MDM. Ich czarnorynkowa wartość wyniosła 30 tys. zł. Pigułki o działaniu stymulującym i psychodelicznym wprowadzano do obrotu w samym Toruniu, ale i w innych częściach kraju.
Ponadto, Bartoszowi T. zarzucano, że przed okresem działania grupy, od 2016 roku, wprowadził do obrotu 3,5 kilograma suszu ziela konopi o wartości 87,5 tysięcy zł, 400 tabletek MDMA wartych 8 tysięcy zł oraz nie mniej niż 400 gramów amfetaminy o wartości 12 tysięcy zł.
Jak podaje Gazeta Wyborcza, za udział w zorganizowanej grupie przestępczej Bartosz T. został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności. Za wprowadzenie do obrotu znacznej ilości środków odurzających i substancji psychotropowych od marca 2016 do 11 maja 2017 r. oraz od czerwca do 7 sierpnia 2017 r. otrzymał trzy lata pozbawienia wolności i karę grzywny: 200 stawek dziennych po 100 zł. Łączna kara to pięć lat pozbawienia wolności oraz grzywna w wysokości 250 stawek dziennych po 100 zł.
"Król antycowidowców" w natarciu
O Bartoszu T. zrobiło się głośno po tym, jak bez maseczki wtargnął w marcu do Szpitala Miejskiego w Toruniu i spacerował po oddziałach. Mężczyzna chełpił się swoimi niebezpiecznymi zachowaniami, relacjonował je na żywo w internecie. Na jednym z nagrań groził wtargnięciami do domów policjantów i urzędników.
- Mają się biznesy otwierać! A jeżeli nie, to my wszyscy kibice, niegrzeczne chłopaki, będziemy wchodzili do domów tych ludzi. Do domów urzędników, do domów polityków, do domów policjantów!" - krzyczał w pociągu do pasażerów.
Z kolei połowie marca, na innym dworcu, atakował pasażerów za to, że noszą maseczki. "Ja wam te maski w d...ę powsadzam, k...a! Wrócił król!" - krzyczał. Atak przypuścił również na ochroniarza, który poprosił go o zakrywanie ust i nosa. Z drugim pracownikiem wdał się już w przepychankę i groził użyciem siły.
Jego wyczynami ekscytują się jego fani, nazywając torunianina "Królem antycovidowców".
