https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zagadka bestii z tropików

Tadeusz Oszubski
Tajemnicze drapieżniki mają kryć się w odludnych regionach Nowej Gwinei i Australii. Podróżnicy i rdzenni mieszkańcy mówią o nieznanych nauce gadach i torbaczach, które mogą być niebezpieczne dla człowieka.

Tajemnicze drapieżniki mają kryć się w odludnych regionach Nowej Gwinei i Australii. Podróżnicy i rdzenni mieszkańcy mówią o nieznanych nauce gadach i torbaczach, które mogą być niebezpieczne dla człowieka.

<!** Image 2 align=right alt="Image 103552" sub="Jeden z portretów pamięciowych bunyipa na ilustracji z 1890 r.">Kryptozoolog Brian Irwin w październiku tego roku ujawnił informacje dotyczące wielkiego gada poruszającego się na dwóch nogach, który jest podobno widywany w odludnych regionach Papui Nowej Gwinei.

Krajowcy opisywali stworzenie jako wielkiego gada o długości od 10 do 15 metrów, o wielkim ogonie i długiej szyi, zakończonej jakby żółwią głową. Zwierzę ma gładką, błyszcząca skórę koloru brązowego i porusza się wolnym krokiem na dwóch nogach, podobnie jak dinozaury oficjalnie wymarłe 65 milionów lat temu.

Świadkowie zapewniają, że tajemnicze zwierzę widywano na Umbungi Island, usytuowanej na południe od wybrzeża prowincji West New Britain, pomiędzy Kandrian i Gasmata, a także na Alage Island oddalonej o kilometr od Ambungi Island.

Domniemany dinozaur to stworzenie szczególne, bo - według Papuasów - jest on zwierzęciem ziemno-wodnym. Większość czasu przebywa w wodzie, a na ląd wychodzi, aby pożywiać się miejscowymi roślinami.

Irwin, starając sie ustalić szczegóły wyglądu tajemniczego zwierzęcia, pokazał świadkom ilustracje przedstawiające zrekonstruowany wygląd rozmaitych gadów z ery jurajskiej.

<!** reklama>- Świadkowie zidentyfikowali rekonstrukcję wyglądu Therizinosaurusa, jako dokładnie pasującą do widzianego przez nich zwierzęcia, z jednym wyjątkiem, bo ma ono nieco inny kształt głowy - mówi Brian Irwin.

Papuasi twierdzą, że czubek głowy zwierzęcia znajduje się na takiej wysokości, jak dach wielkiego domu, a podbrzusze usytuowane jest wyżej niż wynosi przeciętny wzrost człowieka. Brian Irwin podkreśla, że udowodnienie, iż w jakimś miejscu naszej planety przetrwały do dziś teropody lub zauropody, byłoby sensacją burzącą fundamenty współczesnej nauki.

Z tego regionu świata od dawna napływały relacje o obserwacjach jakichś wielkich gadów, przypominających wymarłe dinozaury. Przykładowo, w latach 30. XX wieku przyrodnik Charles Miller w swych opublikowanych w formie książek („Cannibal Caravan” - z 1939 r. i „Cannibals and Orchids” z 1941 r.) sprawozdaniach z podróży po dystrykcie Irian Jaya, w którą wybrał się z żoną Leoną, przekazał informacje o żyjącym jakoby w okolicach Merauke dinozaurze.

Millerowie twierdzili, że osobiście widzieli zwierzę, które miało długość od 9 do 12 metrów, żółto-brązową skórę, szyją długą jak wymarły 65 mln lat temu Diplodocus dinosaur, a do tego ogon zakończony kolcem i kostny kołnierz niczym Triceratops. Lokalna ludność nazywała to zwierzę row, od dźwięków, które wydawało. Według państwa Millerów, odkryte przez nich plemię Kirrirri - ludożerczych łowców głów - wykorzystywało jako broń kolce z ogonów tajemniczych Row.

Inny tajemniczy drapieżnik widywany jest w pobliskiej Australii, którą jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu łączył z Nową Gwineą pomost lądowy. Wciąż trwa dyskusja, do jakiego gatunku zakwalifikować to stworzenie zwane bunyip.

Z jednej strony, jest to istota, którą antropolodzy wiążą z australijskim folklorem. Z drugiej strony, kryptozoolodzy zakładają, że to realnie istniejące zwierzę. Najpopularniejsza jest hipoteza zakładająca, że bunyip jest diprotodonem, wielkim torbaczem, który żył w Australii w epoce pleistoceńskiej. Oficjalnie zwierzęta te wymarły 50 tys. lat temu, jednak niektórzy kryptozoolodzy zakładają, że mała populacja diprotodonów mogła przetrwać na australijskich odludziach.

Główny problem z bunyipem polega na tym, że relacje na temat tego stworzenia znacząco różnią się w szczegółach. Łączy je tylko stwierdzenie, że to wielkie i niebezpieczne zwierzę. Niektórzy świadkowie twierdzą, że Bunyip jest wodnym potworem o długich nogach, który czatując na ofiarę ukrywa się w jeziorach i trzęsawiskach.

W tradycyjnych przekazach Aborygenów też brak jednej wersji na temat bunyipa. Rdzenni mieszkańcy Australii mówią o nim jako o zwierzęciu, ale też jako o istocie nadnaturalnej: duchu, diable, synu diabła. W regionie dzisiejszego stanu Wiktoria był czczony jako bóstwo - nazywano go Bunyil.

Warto wiedzieć

Miał kły jak mors

Pierwsza pisemna relacja o zaobserwowaniu bunyipa pochodzi z pierwszych lat XIX w.

Bunyip, którego wówczas widziano na południu Australii, miał wielkie kły, podobne do tych, jakie mają morsy. Z innych dawnych relacji wynika, że bunyip to lądowe zwierzę podobne do gigantycznego psa lub tapira.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski