Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił bydgoskiego krawca i uciekł na drugi koniec Polski

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Archiwum
Wieść o schwytaniu poszukiwanego od dwóch lat mordercy lotem błyskawicy obiegła Bydgoszcz. Kiedy bandyta stanął przed sądem, sala wypełniła się do ostatniego miejsca.

20-letni wówczas Czesław T. zbrodni swojej dokonał w maju 1947 r. Jego ofiarą padł znany i powszechnie ceniony od wielu lat bydgoski krawiec, 62-letni wówczas Franciszek Pachałek, który swój licznie odwiedzany przez bydgoszczan jeszcze w międzywojniu zakład prowadził przy ul. Gdańskiej 46.
[break]

Zabrał ze sobą młotek

Zabójcy zależało na zdobyciu pieniędzy. Przypuszczał, że u krawca pod koniec dnia może ich być sporo. Do zakładu Pachałka Czesław T. udał się zamówić mundur wojskowy, przedstawiając się jako „podporucznik Skikiewicz”. Tak też został zapisany w ewidencji. Na drugą, umówioną wizytę - przymiarkę wybrał się specjalnie pod koniec dnia pracy krawca. Czy szedł już z zamiarem zabójstwa? On sam twierdził później, że sporych rozmiarów młotek zabrał ze sobą tylko „na wszelki wypadek”, nie mając zamiaru go użyć.
Po przymiarce, kiedy krawiec odwrócił się, aby zanotować w zeszycie niezbędne poprawki, wykorzystując sytuację, Czesław T. uderzył Pachałka z tyłu bardzo silnie młotkiem w głowę, rozbijając czaszkę, wskutek czego właściciel zakładu poniósł śmierć na miejscu. Z zakładu morderca skradł płaszcz, mundur wojskowy, gotówkę z szuflady i radio marki Phillips. Bezpośrednio po wyjściu na ulicę, widziany przy okazji przez szwaczkę zatrudnioną w warsztacie Pachałka, Czesław T. udał się na dworzec kolejowy i najbliższym pociągiem wyjechał do Torunia. Stamtąd dotarł do Przemyśla, gdzie miał zamiar osiedlić się pod przybranym nazwiskiem jako przesiedleniec z ZSRR.

Stosunkowo szybko został jednak wyśledzony przez miejscowe organa milicji i ujęty, a następnie miał zostać przetransportowany do Bydgoszczy, gdzie powinien był stanąć przed sądem. Zbrodniarzowi udało się jednak w trakcie podróży uśpić czujność konwojujących go milicjantów. Kiedy pociąg minął Trzciniec i zdawało się, że cel został osiągnięty, aresztant wyskoczył w biegu i schronił się w lesie.

Poszukiwania trwały dwa lata, nim zakończyły się powodzeniem. Zabójcę krawca ujęto na Dolnym Śląsku, gdzie mieszkał jako „Oleśkiewicz”. Dzięki sprytnie sfałszowanym dokumentom udało mu się nawet objąć stanowisko zastępcy komendanta organizacji Służba Polsce w Oleśnicy! Ta sytuacja jednak nie trwała długo. Tym razem zabójcę przewieziono do Bydgoszczy samochodem pod szczególnie wzmocnionym nadzorem.

W trakcie śledztwa okazało się, że Czesław T. rzeczywiście był oficerem Wojska Polskiego, lecz swego czasu został z wojska wydalony za popełnienie całego szeregu kradzieży, za które został przez sąd wojskowy skazany na karę 6 lat pobytu za kratami. Po dwóch latach skorzystał jednak z amnestii, opuścił więzienne mury i zajął się ponownie rabunkami na terenie naszego województwa. Wpadł dopiero wtedy, kiedy zabił bydgoskiego krawca.

Nie uniknął stryczka

Zabójca stanął w listopadzie 1949 r. przed bydgoskim Sądem Apelacyjnym. Jego sprawa rozpatrywana była w trybie doraźnym. Mimo iż zbrodniarz przyznał się do winy i wyraził skruchę, sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących i skazał Czesława T. na karę śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!