Dzieło powstało, ale gdy amerykański magnat dopatrzył się na muralu podobizny Lenina, kazał pracę zniszczyć.
Co to ma wspólnego z Bydgoszczą? Rivera malował słynne murale, Bydgoszcz ostatnio namiętnie inwestuje w murale. Powie ktoś: też mi pokrewieństwo! Ano mniej więcej tak udane, jak skojarzenie Bydgoszczy z Fridą Kahlo. Jednak o tym ostatnim szeroko się pisze z tego powodu, że na pomysł skojarzenia Bydgoszczy z Kahlo, którą notabene mąż permanentnie zdradzał, nawet z jej własną siostrą, wpadł znany marketingowiec i doradca biznesowy Matt Zaremba.
Zaremba przyznaje, że zestaw Kahlo - Bydgoszcz wymyślił nie sam, lecz do spółki ze sztuczną inteligencją. Zaremba i stworzony przez niego moduł podpowiadają władzom Bydgoszczy miejskie wartości w zestawie: rzeka, metropolia, energia, talent. W jaki sposób wiążą te wartości z Kahlo? „Jej prace to rzeka emocji i bólu, którą przekształca w sztukę. Działała w tętniącej życiem metropolii Meksyk. Jej obrazy są pełne energii i żywych kolorów, a niesamowity talent doprowadził do uznania na całym świecie” – czytamy w opisie Zaremby.
Tego typu działania marketingowców i zespołów kreatywnych w agencjach reklamowych zazwyczaj przedstawiane są jako zabawa, ale naprawdę są formą autopromocji i przynętą rzuconą w stronę samorządowych decydentów. Jak się urzędnicy złapią na haczyk i uwierzą w promocyjną moc skojarzenia, to pracodawca kreatywnych będzie mógł liczyć na grubszy zarobek przy opracowaniu profesjonalnej strategii reklamowej.
Czy warto byłoby wydać pieniądze na promocję Bydgoszczy poprzez Fridę Kahlo? Śmiem wątpić. W 2013 roku czasopismo „Brief”, reklamujące się jako pierwszy w Polsce magazyn marketingu i sprzedaży, w wakacyjnym numerze sporo miejsca poświęciło sylwetkom marek miast, przygotowanym przez przedstawicieli znanych agencji. Bydgoszcz nie znalazła się wtedy wśród wybrańców, ale pomyślano m.in. o bardzo zbliżonych do Bydgoszczy pod względem liczby ludności Lublinie i Szczecinie. To pierwsze miasto spersonifikowano jako „atrakcyjną pięćdziesiątkę, która właśnie złapała zakręt. W przeszłości podjęła kilka nieudanych życiowych decyzji, ma pewien nadbagaż doświadczeń, ale to właśnie czyni ją interesującą…”

Dla odmiany Szczecin miał być „specyficznym, dojrzałym panem z obco brzmiącym akcentem. Nie dogada się ze wszystkimi – gdy młodsi koledzy szukają porządnej imprezy, Pan Sz. woli spokojnie wychylić kufelek Bosmana, rzucając okiem na statecznie sunące żaglowce – w końcu zdążył się już zmęczyć wojażami…”
Sam już nie wiem, czy jako personifikacja miasta lepsza jest twórcza, lecz zbolała po tragicznym wypadku Meksykanka Frida Kahlo, czy może polska pięćdziesiątka po przejściach albo spokojny pan z obcym akcentem. W każdym razie nie słyszałem, by w Lublinie i Szczecinie w ostatniej dekadzie promowano miasto poprzez takie wizerunki. Nie podejrzewam też, by Bydgoszcz otworzyła sejf dla Kahlo. Ale czy ktoś spodziewał się, że Rockefeller za bajeczne honorarium zatrudni komunistę?
