Nietrudno się domyślić, że tematy mają służyć promocji miasta i jego historii (m.in. Bydgoskiego Marca’81). Szczegóły treści i forma prac zależeć już będą od inwencji artystów, więc będzie się o co bić bez wstydu, że sztuka pójdzie na pasku władzy. Zresztą mecenat władzy to rzecz znana od starożytności i bez niego nie powstałaby znacząca część arcydzieł sztuki i literatury.
A propos literatury, podczas surfingu po Internecie wpadło mi w oko zdjęcie domu w Poznaniu (patrz: obok), na którego elewację starannie przeniesiono znany wiersz Stanisława Barańczaka „Jeśli porcelana to wyłącznie taka”. Czyż nie jest to również pomysł godny podjęcia? Barańczak jest jedną z najwybitniejszych postaci we współczesnej historii Poznania. Nim wyemigrował za Wielką Wodę, w Poznaniu się urodził, ukończył studia, rozpoczął karierę naukową, zdobył uznanie jako poeta i zasłużył się jako nietuzinkowy reprezentant demokratycznej opozycji. Mimo tych zasług, nie sądzę, by wielu poznaniaków czytało dziś Barańczaka. A dzięki pomysłowi z literackim muralem mają szansę poznać choć jeden jego wiersz, np. nudząc się na przystanku w oczekiwaniu na autobus.
W Bydgoszczy też mamy poetów, nad którymi rozpływają się eksperci, lecz poza literaturoznawcami praktycznie nieczytanych. Jak na przykład Kazimierz Hoffman. Może warto mu oddać którąś ze ścian w śródmieściu? Może warto też graficznie zdobionym fragmentem tekstu upamiętnić któregoś z prozaików, Tadeusza Nowakowskiego czy Jerzego Sulimę-Kamińskiego, którego 90. rocznicę urodzin właśnie celebrujemy?
Mam nawet swego faworyta na bydgoską ścianę. To świetny wiersz Kazimierza Hoffmana pt. „Dojrzałość”:
„Zwrócony ku słońcu,,
patrzę w wąską perspektywę czasu:
Wartości, które miały być wiecznymi –
są tylko prochem.
Ani iskry, drobiny żaru.
Zasady, które miały stworzyć etykę powszedniego życia –
to tylko pamięć
kształtu strasznego nocy bez nieba…
Zwrócony ku słońcu – dojrzałem...”
Jakie to aktualne także we współczesnej Polsce!
Niektóre ściany w mieście oddałbym też do zagospodarowania świeżo zarejestrowanym komitetom przed wyborami prezydenta i rady miasta. Wobec powszechnego w małej i dużej polityce braku odpowiedzialności za swoje deklaracje, zapisy wyborczych obietnic na murach domów byłyby poważniejszym zobowiązaniem niż słowo, które zwykle skowronkiem wylata, lecz w wypadku polityków rzadko powraca wołem - choć powinno.
Wyborcze murale mogłyby też stać się rekompensatą za zaostrzone przed tą kampanią przepisy, dotyczące stawiania reklamy w przestrzeni publicznej. Nie poddawałyby się wreszcie procederowi zaklejania plakatów rywala własnym wizerunkiem na ogólnie dostępnych tablicach i słupach ogłoszeniowych.
Sztaby wyborcze musiałyby tylko podpisać solenne zobowiązanie do zamalowania elewacji w 30 dni po wyborach, bo do sprzątania po sobie polityczni szermierze serca nie mają, zwłaszcza ci pokonani.
Rosnąca liczba utonięć w Polsce: Jak zapobiec tragedii?