Studentce po dłuższych staraniach udało się dostać na wyjazd do Francji, w ramach Erasmusa. Przed roczną emigracją postanowiła zrobić różne badania, by za granicą nie musiała korzystać z lekarskiej pomocy. Okazało się to opatrznościowym pomysłem, bo badania wykazały, ze studentka ma sporego guza, którego szybko trzeba usunąć.
Zabieg w renomowanych bydgoskich klinikach ze względu na terminy wymagałby rezygnacji ze studiów nad Sekwaną. Prowadząca dziewczynę lekarka postanowiła więc skierować pacjentkę do powiatowego szpitala w Szubinie. Tam mogli zoperować ją niemal natychmiast.
I tak się stało. Studentka jest już we Francji. Lot przełożyła jedynie o kilka dni. Szubiński szpital oceniła jako „siermiężny”, za to chirurg dał się jej poznać jako bardzo konkretny i profesjonalny.
Morał z tej historii jest taki, by bezrefleksyjnie nie kopiować zagranicznych wzorców. To, że model z minimalną liczba szpitali sprawdził się w Danii, nie oznacza, że bezwyjątkowo sprawdziłby się także w Polsce.
