Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z gwiazdami nie zatańczę

Redakcja
Należę do tej części populacji gorszego sortu, na którą nie działa moc „Gwiezdnych wojen”. I muszę z tym żyć.

Oczywiście wiem, że w świecie kultury pop gwiezdna saga to nowa religia, z nowymi przypowieściami, mitami i świątkami z cudacznymi mieczami. Ba, jestem w stanie zrozumieć, czmuż ta religia, napędzana wielką maszynerią promocyjną, tak zauroczyła świat swoją magią. I tylko ja nijak tej magii nie czuję, bo to raczej tańcowanie nie dla mnie.

Choć akurat z „Przebudzeniem mocy” nie jest przecież tak źle. Film klimatycznie zbliżony jest do epizodów z lat 70. i 80. Zamiast komputerowych wygibasów mamy sporo tradycyjnej filmowej roboty, a klasyczną przygodówkę obudowano różnymi żarcikami oraz odniesieniami i nawiązaniami, z których pewnie prawdziwi fani radochę mają nadzwyczajną. Ale umówmy się - w dalszym ciągu jest to tylko przygodówka.... Owszem, zgrabnie zmajstrowana, z dobrze narysowanymi bohaterami, ale cóż, brutalnie mówiąc raczej dla dziatwy niż dorosłych widzów. No chyba, że dla tych dorosłych, którzy - jak już dziatwa pójdzie spać - z wypiekami na polikach przejmują jej zabawki. Bo takich dorosłych mamy dziś na świecie co niemiara.

W wersji ideolo „Przebudzenie mocy” gra oczywiście motywem, pod który podłożyć można wszystko. Totalitarny Nowy Porządek walczący z rebeliantami, miłującymi prawa ludów kosmosu? Aż się chce pobawić w skojarzenia, choćby krajowe... Jak do tego dokleimy motywy związane z dramatycznymi relacjami dzieci - rodzice, różnymi kompleksami i zaszłościami, to mamy całość. Film już jest jednak hitem dekady - a, jak uczą misie od promocji, tysiące fanów nie mogą się mylić. Może więc lepieć dać sobie spokój z wyrzekaniem.

A oglądamy opowieść rozgrywającą się w parędziesiąt lat po pierwszej serii „Gwiezdnych wojen”. Kosmos zaczyna opanowywać paskudny Nowy Porządek. Jego wysłannicy tropią Luke’a Skywalkera. Mapa z miejscem azylu Luke’a wpada w łapy pary młodzianków. To ci dobrzy, czarnym charakterem jest zaprzaniec Kylo Ren. Niestety, przy panu Vaderze to tylko chudzina bez charyzmy.

Ponieważ akcja toczy się w kilkadziesiąt lat po „Gwiezdnych wojnach”, mamy tu gromadkę znanych nam gwiazd pamiętnego filmu z 1977 roku - tyle że zmienionych przez czas. I o ile Harrison Ford starzał się na ekranie wraz z nami, regularnie grając, to wymęczona życiem i chorobami, dawno nie oglądana Carrie Fisher - czyli ksieżniczka Leia - robi swoją zmianą wrażenie. Bo to pani, w której parę dekad temu kochało się pół świata.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!