Jest pan zaskoczony wynikami? Jakby nie patrzeć - kilka znanych postaci jednak mimo wszystko do parlamentu się nie dostało albo są co do tego przynajmniej na dziś dość duże wątpliwości. Mam na myśli np. Stanisława Piotrowicza czy Annę Sobecką - oboje z Prawa i Sprawiedliwości. Szeroko komentowanym przykładem jest też wynik Grzegorza Schetyny. Po podliczeniu 95 proc. komisji we Wrocławiu przewodniczący Platformy Obywatelskiej zdobył głosów 64 tys. głosów - ponad 20 tys. mniej od liderki listy PiS...
Nie jestem zaskoczony wynikami, mniej więcej coś takiego przewidywałem. Może nieco na niespodziankę może wyglądać dostanie się do Sejmu SLD i Konfederacji.
No właśnie. Do tej pory zdawało się, że polska scena polityczna wygląda w miarę jasno - z jednej strony mamy PiS z większością rządową, z drugiej - opozycję w postaci PO. Gdzieś po drodze pojawiają się mniejsi gracze, PSL na przykład. Jak to się stało, że teraz doszły do Sejmu SLD i Konfederacja?
Po pierwsze na pewno trzeba wziąć pod uwagę, że z preferowania PO zrezygnowało sporo osób. Ta grupa mogła się skłonić w stronę SLD. Po drugie - jak na polskie warunki głosować poszło o wiele osób więcej niż poprzednio. Myślę, że te dwa czynniki ukształtowały obecny podział mandatów. Pamiętajmy, że jak wynika z danych, na Konfederację zdecydowanie głosowała część młodych ludzi.
Co się nagle takiego stało, że mieliśmy taką frekwencję?
Obie strony bardzo mocno mobilizowały do pójścia na wybory. Jedna strona - że przywileje finansowe zostaną cofnięte, druga - że to najważniejsze wybory po 1989 roku.
