<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Parę miesięcy temu młody mężczyzna zginął na terenie byłej hurtowni wyrobów mleczarskich przy ulicy Unii Lubelskiej w Bydgoszczy. Wcześniej wszedł tam z siostrą i kolegą, by zbierać makulaturę. Wpadł do pustego szybu po zdemontowanej windzie. Wczoraj rano dwóch mężczyzn spłonęło w budynku gospodarczym obok nieczynnego basenu na Szwederowie. Okoliczni mieszkańcy wiedzieli, że od pewnego czasu koczuje w nim dwóch mężczyzn po trzydziestce.
Ich prowizoryczny dom ochrzczono niebyt miłą nazwą: „Świniarnia”. Trudno go było przeoczyć, bo wokół walały się fragmenty starych lodówek, kineskopy telewizorów i inne skarby zbieraczy. W ubiegły piątek na działkach przu ul. Ujejskiego kobieta zadźgała swojego znajomego. Była pijana. Wcześniej nóż poszedł w ruch w ogródkach działkowych przy Wyszyńskiego, gdzie jeden młodzian zadał drugiemu aż 21 ciosów. Poszło o narkotyki. Co łączy te zdarzenia? To, że wszystkie zdarzyły się blisko centrum miasta, w miejscach, w których przebywa wielu ludzi. Nikt nie widział grupki buszującej wczesnym popołudniem po zamkniętej hurtowni? Nikt nie pomyślał, że lokatorzy „Świniarni”, niemający nawet dostępu do wody, prędzej czy później spowodują jakieś nieszczęście? Nikogo nie było na działkach przy Ujejskiego w skwarny piątek, kiedy zabijano tam mężczyznę?
<!** reklama>W czasach wszechobecnych telefonów komórkowych wszczęcie alarmu nie jest żadnym problemem. Nie trzeba grać bohatera, rozdzielać walczących czy przeganiać intruzów. Wystarczy wybrać numer 112. Wygląda jednak na to, że gdy dzieje się coś złego, to wszyscy jesteśmy odwróceni. A potem narzekamy na znieczulicę.