https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kredyt kupiecki na 365 procent?

Grażyna Ostropolska
- To podstęp, zwyczajna lichwa! - oceniają egzekucyjne praktyki hurtowni „Euro-lux” byli klienci. - Jaka tam lichwa? - burzą się właściciele firmy - To tylko straszak. Na oszustów! Ci niby skrzywdzeni żyli na nasz koszt.

- To podstęp, zwyczajna lichwa! - oceniają egzekucyjne praktyki hurtowni „Euro-lux” byli klienci. - Jaka tam lichwa? - burzą się właściciele firmy - To tylko straszak. Na oszustów! Ci niby skrzywdzeni żyli na nasz koszt.

<!** Image 2 align=right alt="Image 36453" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">365 procent odsetek rocznie. Taką karę dla dłużników wymyślił Zbigniew Meszyński, pełnomocnik firmy „Euro-lux”. Wpis o procencie odsetek dziennie włączył do faktury. Nie uzgadniał tego z klientem. Temu, który ów zapis dostrzegł, tłumaczył, że to tylko prewencja, a niewielka zwłoka w płaceniu faktur to w handlu rzecz normalna. Budzili się z uśpienia, kiedy przychodziło wezwanie do zapłaty. Drobne spóźnienia lub zapomniane faktury, o które nikt się wcześniej nie dopominał, zebrane po roku lub dwóch, generowały ogromne odsetki. Nie mieli tak dużych pieniędzy lub nie godzili się na jednostronne dictum. Wtedy pojawiał się sądowy nakaz zapłaty (wydany zaocznie), a po nim - komornik, który robił licytację lub wchodził dłużnikowi na pensję.

- Czujemy się skrzywdzeni i

oszukani

- mówią. - Nigdy z taką lichwą się nie spotkaliśmy. Byliśmy naiwni.

Dla nich handel w małych sklepikach spożywczych był sprawą prostą. - Docierał do nas przedstawiciel hurtownika i składał ofertę - przedstawiają handlowy schemat. - Zostawiał w sklepie towar, wystawiał fakturę z terminem płatności za 2 lub 3 tygodnie. Wtedy pojawiał się ponownie. Odbierał pieniądze, zostawiał kolejną partię towaru, wypisywał kolejną fakturę. To, że nie zawsze przyjeżdżał na czas, traktowaliśmy jako jego problem. Nikt nie straszył nas odsetkami. Na niektórych fakturach nie było nawet konta firmy. A na zapis o odsetkach, małym drukiem, (procent za każdy dzień zwłoki) nie zwracali uwagi. Zdarzało się, że kogoś ów zapis zaniepokoił, ale wtedy hurtownik sprawę łagodził. - Mnie tłumaczył - mówi Janusz B. - że taki zapis mają w firmowym komputerze i specjalnie dla mnie nie mogą go usunąć. Jest po to, by zdyscyplinować drobnych odbiorców, ale nigdy takich odsetek nie egzekwują. Dałem się na to nabrać. Żadnej umowy na temat odsetek z „Euro-luksem” nie zawierałem. Wiedziałem, że na pewno taką umową nie jest faktura.

- Faktura była dla mnie umową z kupującym. Ja inspirowałem, jak ma wyglądać - tak zeznał do policyjnego protokołu pełnomocnik „Euro-luksu”, Zbigniew Meszyński.

Śledztwo w sprawie wyłudzenia pieniędzy z tytułu nienależnych odsetek prowadził wydział ds. przestępstw gospodarczych KWP pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Południe. - Zostało ono umorzone - informuje Meszyński.

Nie wie, że sprawa wraca do prokuratury. To skutek interwencji pokrzywdzonych w ministerstwie sprawiedliwości i decyzji okręgowego prokuratora, który dostrzegł wątek wymagający weryfikacji. Dziś policja ma przesłuchać Janusza B. To mieszkaniec niewielkiego miasteczka w Warmińsko-Mazurskiem. Kooperował z bydgoską hurtownią od 1998 r. Dostał nakaz zapłaty... 70 tys. umownych odsetek, choć należność główną (podobnej wysokości) dawno spłacił. Cztery lata procesów kosztowały go dużo więcej: - Swoje straty: odsetki, koszty sądowe i komornicze obliczam na ponad 200 tys. zł - mówi.

- Ten pan chciał nas oszukać - dowodzi swoich racji Meszyński. - Oskarżyliśmy go o wyłudzenia, unieważniliśmy mu umowę sprzedaży domu, bo chciał uciec przed wierzycielami. Janusz B. wszystkie procesy z bydgoską hurtownią przegrał: - Są mocni - ocenia przeciwnika - stać ich na skutecznego prawnika, opracowali

system.

Ów system bazuje na zdobyciu zaufania kontrahenta, a kiedy ten niczego nie podejrzewa, buduje piramidę zadłużenia. Klient wpada w odsetkową pułapkę. Ten zapominalski i ten spóźnialski.

Maria G. z Bysławia dopiero niedawno spłaciła odsetkowy dług. Od 1999 do 2002 r. brała do swojego kiosku towar od przedstawiciela hurtowni „Euro-lux”. Płaciła za niego od razu lub przy następnej dostawie. - Odroczony na dwa tygodnie termin zapłaty to była ich propozycja. Żadnej umowy o odsetkach z „Euro-luksem” nie zawierałam. Przy kolejnej dostawie płaciłam za poprzednią fakturę - zeznaje. - Nikt nie żądał ode mnie odsetek za spóźnienie.

Współpraca ustała w 2002 r. Przedstawiciel „Euro-luksu” poinformował ją, że przestaje jeździć tą trasą. Nie wspominał o jakimkolwiek długu. Za to w 2003 r - niespodzianka: - Dostałam wezwanie do zapłaty za fakturę z 1999 r. na niewielką kwotę - 79 zł. Ja pewnie o niej zapomniałam, a hurtownik wcześniej o dług się nie upominał. Za to teraz dopisał odsetki - 1200 zł.

Nie zapłaciła, bo umowy na odsetki nie zawierała. Nie odwołała się, niestety, od sądowego nakazu zapłaty. I wtedy pojawił się

komornik.

Zajął jej lodówkę, zamrażarkę, telewizor. Ich wartość oszacował na 4100 zł. Pochwalił się, że z firmy „Euro-lux” ma dużo takich zleceń. Ogłosił licytację. Skapitulowała, zgodziła się spłacać ogromne zadłużenie w ratach.- Czuję się skrzywdzona przez „Euro-lux” i bydgoski sąd, który te odsetki zatwierdził - mówi. Ustawowe zapłaciłaby bez sprzeciwu.

<!** reklama left>Podobnie wyglądał schemat współpracy hurtowni z Marią A. z Bydgoszczy: - Przedstawiciel „Euro-luksu” przestał przyjeżdżać - mówi. Po roku zatelefonował do niej Meszyński, powiedział, że zalega z fakturą na 234 zł. Już następnego dnia mu zapłaciła. Była przygotowana na 100 zł ustawowych odsetek, ale on zażądał 1000 zł. - Nie zgodziłam się, choć Meszyński dał mi do zrozumienia, że potrafi ode mnie te pieniądze ściągnąć - zeznaje. - Powiedział, że zna moją sytuację materialną, ma informacje o zakładzie mojego męża. Pokazał mi wyrok sądu dotyczący kobiety, której dług wynosił 480, a odsetki 5200 zł. Popisywał się znajomościami. Sprawa trafiła do SR w Bydgoszczy. - Mimo że ja wpłaciłam im 150 zł ustawowych odsetek, orzeczenie było na korzyść „Euro-luksu” - mówi. - Nie odwołałam się, sama byłam

bez szans.

Tak samo czuła się Joanna P. z Gostycyna. I do niej przestał przyjeżdżać przedstawiciel hurtowni, a 2 lata później dostała sądowy nakaz zapłaty. Chodziło o 366 zł długu i 6000 zł odsetek. - Komornik zajął kuchenkę gazową, zamrażarkę - wspomina. - Zgodziłam się, by należności ściągał z mojej pensji. Wpłaciłam na konto komornika 10526 zł, a on obliczył, że zostało jeszcze do spłacenia 3796 zł.

Nie odwoływała się od wyroków, bo nie stać jej było na prawnika.W podobnej sytuacji znalazły się dziesiątki osób. Jerzy G. z Wąbrzeźna dopiero wtedy, gdy otrzymał nakaz zapłaty ogromnych odsetek za przekroczone terminy opłat, dojrzał wpis o odsetkach umownych na fakturze. - Nigdy nie miałem do czynienia z czymś tak podstępnym - mówi. - Sprawę oddałem prawnikom. Działanie hurtowni podpada pod lichwę. Sąd uznał żądania „Euro-lux” za

bezprawne.

Podobnie zachował się wobec Ryszarda M. z Piły, któremu „Euro-lux” naliczył 18 tys. zł odsetek. Hurtownik widocznie nie przewidział, że ten klient ma żonę prokuratora. - Przyjechałem do bydgoskiego sądu uzbrojony w dwa wyroki Sądu Najwyższego w podobnych sprawach - mówi M. - Wygrałem i uprzedziłem innych kontrahentów z Piły, czym pachnie współpraca z bydgoską hurtownią.

Tak różne wyroki tego samego sądu w analogicznych sprawach muszą dziwić. Zwłaszcza że Sąd Najwyższy, rozpatrując podobne przypadki, dwukrotnie orzekł, iż umowy zastrzegające rażąco wysokie odsetki są w znacznej części nieważne, bo naruszają zasady współżycia społecznego.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski