Podział na 49 województw przeszedł do historii ćwierć wieku temu. Dawne instytucje wojewódzkie w trzech miastach dzisiejszego Kujawsko-Pomorskiego, co widać na przykładzie osobnych Wojewódzkich Ośrodków Medycyny Pracy, do dziś jednak trzymają się mocno. Bo też stale znajdują mecenasów.
Gdy czytałem ostatnio wypowiedzi obrońców administracyjnej samodzielności WOMP w Bydgoszczy, to najczęściej powtarzającym się argumentem było stwierdzenie, że jeśli administracyjna czapa trzech połączonych WOMP znajdzie się w Toruniu, do czego zamierza doprowadzić sejmik województwa, to ucierpi na tym prestiż Bydgoszczy. Zgoda, posiadanie WOMP w swoim mieście jest pewnym powodem do dumy i satysfakcji. Bydgoscy samorządowcy zaś, zarówno na poziomie miasta, jak i regionu, powinni o prestiż swego miasta dbać i bronić go przed wrogimi zakusami. Absolutnie nie dziwię się zatem, że bydgoscy radni miejscy, jak również przedstawiciele Bydgoszczy w sejmiku województwa są jednomyślni w sprzeciwie wobec planów utworzenia regionalnego zarządu WOMP w Toruniu. I nie dziwi mnie, że najgłośniej ów sprzeciw wyrażają samorządowcy Bydgoskiej Prawicy, dla których spór o WOMP to też okazja do pokazania urbi et orbi, kto jest większym patriotą lokalnym: oni czy rządząca w mieście i województwie Koalicja Obywatelska?
Moja perspektywa, perspektywa szaraka i prowincjusza, jest natomiast nieco inna. WOMP, jak sama nazwa wskazuje, to nie instytucja miejska, lecz wojewódzka, obojętnie o którym podziale administracyjnym kraju myślimy. Bydgoszcz, gdzie przemieszkałem ponad 20 lat i przepracowałem lat ponad 40, owszem, jest mojemu sercu bardzo bliska. Jednak jako obecny mieszkaniec gminy Nowa Wieś Wielka, nie życzę sobie, by spory o prestiż rzutowały na sprawność funkcjonowania instytucji, z której korzystam jako mieszkaniec regionu.
Patrząc z tej perspektywy, widzę też to, że nie ma racjonalnego uzasadnienia dla utrzymywania w jednym województwie trzech WOMP z trzema osobnymi grupami kierowniczymi. Jako potencjalny klient WOMP spod Bydgoszczy nie chciałbym oczywiście jeździć ze swoimi sprawami do Torunia. Tak się jednak po fuzji nie stanie. Bydgoski oddział wspólnego WOMP, jak rozumiem, na poziomie obsługi klienta zachowa wszystkie obecne kompetencje. Rozumiem też, że wspólny WOMP będzie tańszy w utrzymaniu dzięki pozbyciu się dwóch z dzisiejszych trzech komórek zarządzania i że wspólne kierownictwo zapobiegnie marnotrawstwu wynikającemu z przysłowia „Każdy sobie rzepkę skrobie”.
Oczywiście moje wyobrażenia o przyszłym wspólnym WOMP są przepełnione idealizmem. Może przecież okazać się, że na czele przyszłego WOMP z siedzibą w Toruniu znaleźli się utracjusze lub ludzie budujący lokalną, toruńską klikę w kierownictwie ośrodka. Ale przecież to samo ryzyko niosłaby ze sobą decyzja o utworzeniu jednego WOMP dla województwa z siedzibą w Bydgoszczy. Czy wtedy ja, mieszkaniec gminy pod Bydgoszczą, miałbym większą satysfakcję ze źle działającego WOMP, niż gdyby zarządzanie wypaczyła ekipa z Torunia?
I uwaga a propos wyników działalności WOMP. Obrońcy bydgoskich racji mówią o tym, że maksymalizacja zysku nie powinna być celem ośrodków. Po czym zasypują odbiorców liczbami pokazującymi przychody WOMP w Bydgoszczy, Toruniu i Włocławku. Z porównania wynika, że nasz ośrodek to kolos. Tylko czy nie na glinianych nogach? Nawet w przypadku instytucji nienastawionej na zysk warto przyglądać się nie tylko przychodom, ale i pełnemu bilansowi działalności, by zrozumieć, co stoi na mocnych nogach, a co na glinianych.
