https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Wielka sprawa Małej Ojczyzny

Małgorzata Oberlan
W Lipnicy nie ma spokojnych wakacji. Rodzice skupieni w stowarzyszeniu „Mała Ojczyzna” walczą, by w likwidowanej podstawówce powstała szkoła niepubliczna. O pomoc proszą wojewodę, bo wójt nie chce użyczyć budynku.

W Lipnicy nie ma spokojnych wakacji. Rodzice skupieni w stowarzyszeniu „Mała Ojczyzna” walczą, by w likwidowanej podstawówce powstała szkoła niepubliczna. O pomoc proszą wojewodę, bo wójt nie chce użyczyć budynku.

<!** Image 2 align=right alt="Image 88200" sub="Zdjęcia: Jacek Smarz">- Nie jesteśmy oszołomami, którzy z motyką porywają się na słońce, tylko grupą, która przy poparciu lokalnej społeczności chce poprowadzić na wsi małą, dobrą szkołę. I wiemy, jak to zrobić - Małgorzata Olejarczuk, przewodnicząca stowarzyszenia na rzecz rozwoju wsi Lipnica, Małe i Wielkie Pułkowo, Sokoligóra „Mała Ojczyzna” patrzy rozmówcy prosto w oczy. Radna gminna drugiej kadencji szefuje organizacji od siedmiu lat. Typ silnej babki: krótka fryzura, spodnie, marynarka, spokojny, ale stanowczy głos.

Biznesplan zamiast wideł

- Z bólem, ale zgodziliśmy się z decyzją Rady Gminy Dębowa Łąka o likwidacji publicznej Szkoły Podstawowej w Lipnicy. Wiadomo: niż demograficzny, ekonomia, itd. Nie chcieliśmy „robić drugiej Szafarni”, choć chętnych do wejścia z widłami na dach szkoły było niemało - Małgorzata Olejarczuk przywołuje głośne wypadki z pobliskiej gminy Radomin, gdzie podczas likwidacji podstawówki doszło do zamieszek. - My, jako stowarzyszenie, mamy dla wójta konkretną propozycję. Chcemy poprowadzić tu szkołę niepubliczną.

<!** reklama>Biznesplan tego przedsięwzięcia pozytywnie ocenili fachowcy z Federacji Inicjatyw Oświatowych w Warszawie, która deklaruje stowarzyszeniu dalszą pomoc merytoryczną. Podobnie zresztą jak kuratorium oświaty. „Mała Ojczyzna” oprzeć się chce na subwencji oświatowej, która idzie za uczniem, i na funduszach, które od lat udaje jej się pozyskiwać na projekty edukacyjne, na przykład z Fundacji Stefana Batorego. Dzięki nim dzieci w Lipnicy nie tylko uczyły się już dodatkowo języka angielskiego i tańca, ale korzystają też z keyboardu, kamery, fotograficznego aparatu cyfrowego, dyktafonów. Z kolei dzięki współpracy z Klubem Rotariańskim były w Niemczech i regularnie dostają paczki świąteczne. Jednym słowem - szkoła ma przyjaciół.

<!** Image 3 align=left alt="Image 88200" sub="Mieszkańcy Lipnicy w powiecie wąbrzeskim (pierwsza z prawej Małogorzata Olejarczuk) wierzą, że ich dzieci nie będą musiały dojeżdżać do Wielkich Radowisk">- A chyba najważniejsze jest nasze, rodziców, zaangażowanie - podkreśla Dariusz Zieliński, przewodniczący Rady Sołeckiej (córka w zerówce). - Jesteśmy przygotowani do wyremontowania szkoły. Zresztą, ostatnio też sami ją malowaliśmy. Farby i pędzle dostaliśmy za darmo z jednej z hurtowni, czasu nikt nie żałował. Dziś mamy już zapewnienie od rotarian, że pomogą nam wstawić plastikowe okna i urządzić boisko z prawdziwego zdarzenia. W 1978 roku, po pożarze szkoły, mój ojciec za darmo zrobił stolarkę okienną. Sąsiad - hydraulikę. Cała wieś pomagała odbudować placówkę. Chcemy postępować tak samo, bo szkoła to serce wsi.

Jedyne, o co „Mała Ojczyzna” prosi wójta Stanisława Szarowskiego, to użyczenie budynku po likwidowanej szkole. To warunek konieczny, a decyduje gospodarz gminy. Ale on twardo mówi: „Nie”.

Dlaczego, nie? - Bo zgoda na poprowadzenie niepublicznej szkoły w tej wsi byłaby zaprzeczeniem celów reformy oświaty w gminie, której się podjąłem - Stanisław Szarowski, lekarz weterynarii kilkakrotnie powtarza tę formułę.

- A co jest celem reformy? - dociekamy.

- Likwidacja części szkół w gminie Dębowa Łąka - odpowiada wójt.

<!** Image 4 align=right alt="Image 88200" sub="Wójt Stanisław Szarowski zdaje sobie sprawę, że rodzice z Lipnicy mogą mu nie wybaczyć">Wie, że Lipnica może mu nie wybaczyć. Zabrał się za likwidację podstawówki, do której chodziły jego dzieci, w której uczyła jego żona. Wreszcie, niedaleko której sam mieszka. Tłumaczy, że on i radni nie mieli innego wyjścia. Gmina odczuwa skutki niżu demograficznego. W 1992 roku w Dębowej Łące przyszło na świat 67 dzieci, w zeszłym - 30. Wójt nie kryje, że subwencja oświatowa przyznawana na lipnickie dzieci, ma wzbogacić pozostałe trzy podstawówki: w stolicy gminy, w Łobdowie i w Wielkich Radowiskach. Ta ostatnia ma przejąć lipnickich uczniów. Jeśli subwencję weźmie niepubliczna placówka, z ratowania pozostałych szkół - nici.

Poza tym, jak czytamy w uzasadnieniu uchwały o zamiarze likwidacji szkoły z lutego 2008 roku, „nauka w klasach liczniejszych, mających np. 20-24 uczniów, jest korzystniejsza z pewnych względów”. Tu wskazano, że „mobilizuje do rywalizacji przy większej konkurencji, co nie ma miejsca w klasie liczącej 3-7 osób” (a takie zdarzają się w Lipnicy).

Zdaniem wójta, od 1 września lipniccy uczniowie nie odczują żadnych negatywnych zmian. Większość z nich będzie miała do pokonania 3 do 5 kilometrów. Wsiądzie do szkolnego autobusu, dojedzie do Wielkich Radowisk, a tam już czekać na nie będzie „prawdziwa szkoła”. Z ponaddwudziestoosobowymi klasami, zdrową rywalizacją i lepszym zapleczem.

Małe jest dobre!

Taka argumentacja zupełnie nie trafia do Aliny Kozińskiej-Bałdygi, przewodniczącej Federacji Inicjatyw Oświatowych w Warszawie. - W Polsce działa już 350 małych szkół prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Powstały na bazie zlikwidowanych placówek publicznych. Kolejne są w fazie tworzenia. Ba, są wójtowie, którzy chcą mieć w gminie wszystkie szkoły prowadzone przez stowarzyszenia. Dlaczego? Bo okazało się to najlepszym sposobem na podniesienie poziomu nauczania w wiejskich placówkach. Takie niepubliczne szkoły dorównują średnim szkołom miejskim.

Federacja Inicjatyw Oświatowych działa od 1999 roku, prowadzi wspierany przez MEN projekt „Mała Szkoła”. - Rozumiemy punkt widzenia władz samorządowych, które starają się racjonalnie gospodarować pieniędzmi podatników. Nie godzimy się jednak, by o przyszłości wsi, regionu i całego kraju decydowały wyłącznie argumenty finansowe (koszty utrzymania szkół) i demograficzne (malejąca liczba uczniów), którymi w takich sytuacjach kierują się władze gminne. Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, są względy społeczne, a te zazwyczaj przemawiają za pozostawieniem szkoły we wsi. Szkoła jest bowiem często dla wsi jedynym ratunkiem przed degradacją - podkreśla Kozińska-Bałdyga.

Nie kryje, że do powstania małej szkoły potrzebne jest przynajmniej łaskawe oko gminnych władz. I podstawowy gest: użyczenie budynku. Z tym zrozumieniem u wójtów bywa różnie. Przywołuje przykłady z Kujawsko-Pomorskiego: Szafarnię w gminie Radomin i Sokołowo z sąsiedniej gminy Golub-Dobrzyń. W pierwszej wsi wójt konsekwentnie blokował rodzicom, którzy zawiązali stowarzyszenie, samodzielne poprowadzenie likwidowanej szkoły. Argumentował, że nie dysponuje lokalem, a budynku użyczyć nie chciał. Miał inne plany. Włączył go do Ośrodka Chopinowskiego.

Liczę na mediacje

Gospodarz drugiej z gmin nie tylko użyczył placówkę sokołowskiemu stowarzyszeniu, ale i dodatkowo wsparł remontami, choć już obowiązku takiego nie miał. Niepubliczną placówkę w popegeerowskiej wsi przedstatwia się dziś na forum ogólnopolskim jako modelowy przykład współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi.

- Oddolne inicjatywy lokalnych społeczności to wielka wartość. Szczęśliwie, przybywa wójtów, którzy to rozumieją. Bywają jednak i tacy, którzy zamiast te inicjatywy wspierać, jeszcze im przeszkadzają - ubolewa Kozińska-Bałdyga. - W przypadku lipnickim liczę na mediacje wojewody kujawsko-pomorskiego, do którego zwróciła się „Mała Ojczyzna”.

Daty ważne dla szkoły

Decyzja należy do wójta

  • Wrzesień 1920 r. - powstaje polska szkoła podstawowa w Lipnicy.
  • Wiosna 1945 r. - podczas przemarszu wojsk frontowych płonie drewniany budynek szkoły.
  • Grudzień 1978 r. - po kolejnym pożarze oddana zostaje do użytku murowana szkoła; w dzieło angażuje się cała wieś.
  • Rok 2000 - po raz pierwszy Rada Gminy Dębowa Łąka chce likwidować placówkę; rezygnuje po protestach w Lipnicy. Zawiązuje się stowarzyszenie „Mała Ojczyzna”.
  • Kwiecień 2008 r. - uchwała o likwidacji szkoły. Stowarzyszenie wnioskuje o użyczenie budynku. Na 15 radnych, siedmiu opiniuje pozytywnie, siedmiu wstrzymuje od głosu, jeden radny nie głosuje. Decyzja należy jednak tylko do wójta Stanisława Szarowskiego.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski