Zobacz wideo: Tak przebiega remont kopuły bydgoskiej bazyliki
Znajomy nie tak dawno zapytał mnie zaaferowany, czy słyszałam historię o tym, że (nie)sławny Doktor Feelgood, autor narkotykowych mieszanek dla prezydenta JFK, Marylin Monroe i największych tuzów amerykańskiej kultury i sztuki, urodził się w podbydgoskim wtedy Fordonie. Tak, słyszałam, dla śledzących publikacje o historii dawnego miasteczka nie jest to zaskoczenie. I nie tylko biografia syna żydowskiego rzeźnika każe pamiętać, jak wielką rolę ta narodowa mniejszość u nas odegrała. Niezwykła zasługa w propagowaniu śladów tej kultury leży po stronie Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu, z niezmordowanym przewodnikiem, Damianem „Amonem” Rączką (oby żył wiecznie) na czele. Wyobrażam sobie, że wolałby oprowadzać wycieczki po ociekającej drogimi kruszcami praskiej Synagodze Hiszpańskiej, ale na razie pokazuje przyjezdnym (z wielkiej Bydgoszczy na przykład) to, co jest.
Pod zastaw fordońskiej bożnicy
A jest nasza fordońska synagoga, upiornie powoli podnoszona z ruin, służąca w swych dziejach i za magazyn, i za kino. Zabytek, który zdecydowanie nie ma szczęścia, gdyż teraz, zamiast czekać wreszcie na grande finale remontu, czeka na kogoś, kto wylicytuje jego własność od urzędu skarbowego - komuś bowiem kiedyś nie zadrżała ręka przy wydawaniu pieniędzy wziętych pod zastaw fordońskiej bożnicy. Czy wielkie plany zorganizowania przy ul. Bydgoskiej centrum kulturalno-społecznego spełzną na niczym?
Czy więcej szczęścia będzie mieć zabytkowa weranda przy starofordońskiej ulicy Kapeluszników? Powszechnie nazywana „kuczką” (drewniana altana, uosabiająca namiot używany przez Żydów na święto Sukkot) jest oczkiem w głowie miłośników Starego Fordonu i starym przedmiotem sporu z władzami miasta. Sporem podgrzanym niedawno, gdy okazało się, że rewitalizacja w ramach specjalnego miejskiego programu kamienic nie obejmie na razie restauracji wyjątkowej w mieście kuczki. Jej oryginalny, wymagający opieki konserwatorskiej i specjalnych środków charakter, spycha ją na koniec kolejki.
- Świat, w którym da radę zrobić wszystko od razu, nie istnieje – emocjonalnie odpowiadał we wrześniu na zarzuty oburzonych pięcioletnią zwłoką fordonian wiceprezydent Bydgoszczy Michał Sztybel. - Od pięciu lat inni mieszkańcy też apelują o potrzeby warte miliardy złotych w wielu obszarach miasta i to jest naturalne. Piszę, jak jest.
A gdyby tak z pomocą mógł ruszyć Bydgoski Budżet Obywatelski? Może niepotrzebnie czeka się tyle lat na to, aż fordońska ścieżka historii poniesie do głównego strumienia miejskiej kasy? W tym roku BBO jest już jednak posprzątany. Zgłaszano, opiniowano projekty, trwa weryfikacja plebiscytu ich popularności. Jego zaletą w bydgoskim wydaniu jest jednak to, że w jednej lidze nie chodzą już pomysły podwórkowe i ponadosiedlowe. Dzięki temu, na przykład, można było głosować w osobnych kategoriach i na przyuliczny parking, i na pieszo-rowerową Wielką Pętlę Fordonu. Daje to obywatelskiej aktywności stosowną proporcję. Ta ostatnia propozycja to inicjatywa zgrabnie spinająca potrzeby miłośników rekreacji nie tylko z kilku fordońskich osiedli, wykorzystująca naturalne piękno i możliwości okolicy. Jeśli ten pomysł wygra - a sama na niego głosowałam - realizacja może przyciągnąć na fordońskie górki gości z różnych zakątków.
Świadectwa żydowskiej historii w Bydgoszczy
Podobnego sukcesu życzyłabym też gorąco uporządkowaniu świadectw żydowskiej historii w Bydgoszczy. Obawiam się niestety, że formalne zawiłości sprowadzą te marzenia jedynie do sfery życzeniowej. Pewnie ten świat, w którym nie od razu „da radę zrobić wszystko”, jeszcze każe na to poczekać. Trudno jednak nie wyrazić żalu po tak zaprzepaszczanej okazji promocji miasta, które z takich pamiątek mogłoby uczynić kolejną atrakcję - dołożoną do rewitalizowanego nabrzeża Wisły. A tak, będziemy jeździć po Kazimierzach i Pragach, zastygać w zachwycie i zazdrościć.
