https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Weterani wojny w Iraku, obecni na sali, przyjęli "Karbalę" gorącymi oklaskami

Krzysztof Błażejewski
Od lewej: red. Jarosław Lewandowski (TVB), aktor Bartłomiej Topa, reżyser Krzysztof Łukaszewicz i współautor książki Marcin Górka
Od lewej: red. Jarosław Lewandowski (TVB), aktor Bartłomiej Topa, reżyser Krzysztof Łukaszewicz i współautor książki Marcin Górka Roman Bosiacki
Po pokazie w kinie "Helios", od dziś "Karbalę", film o walce polskich żołnierzy w Iraku, można oglądać w kinach. Także w naszym regionie.

W bydgoskiej prapremierze uczestniczyli twórcy filmu: reżyser Krzysztof Łukaszewicz, współautor książki "Karbala", Marcin Górka, oraz odtwórca głównej roli, kapitana Kaliciaka - Bartłomiej Topa.

"Tak naprawdę na tej wojnie było"

"Karbalę" ogląda się dobrze. Film o trwającej trzy dni i noce obronie, prowadzonej przez grupkę polskich i bułgarskich żołnierzy ratusza w irackim mieście Karbala jest sprawnie zrobiony, wciąga widza, który ma wrażenie, że znajduje się w samym środku działań wojennych.

Na ziewanie widownia czasu nie ma, akcja przebiega dynamicznie. Oczywiście, jest się do czego przyczepić: mało prawdopodobny wydaje się być wątek "nawróconego" irackiego policjanta, szturmowanie przez arabskich bojowników bronionego ratusza przypomina pospolite ruszenie atakujące frontalnie, nierealistyczna jest też scena z chłopcem podchodzącym z bronią pod sam budynek. Podobnie jak doklejenie wątku tchórza, który przechodzi przemianę i staje się bohaterem.

To jednak niewielkie minusy. Podczas pokazu na sali zasiadało kilkunastu weteranów, którzy wcześniej walczyli w Iraku. Film Łukaszewicza przyjęli dobrze, nagrodzili go oklaskami, a w trakcie dyskusji po projekcji wypowiadali się ciepło i życzliwie, w stylu: "Tak naprawdę na tej wojnie było". Nikt jednak nie podchwycił wątku dwukrotnie zaakcentowanego przez reżysera, iż Polacy do Iraku wysłani zostali na skutek uprawiania mocarstwowej polityki poprzednich rządów III Rzeczypospolitej.

Idea nakręcenia filmu zrodziła się dość przypadkowo. Do bitwy doszło w 2004 roku, jednak oficjalnie Polacy otrzymali zakaz nawet wspominania o swoim udziale w niej, całą zasługę za utrzymanie ratusza w Karbali, gdzie znajdowało się więzienie dla schwytanych wcześniej irackich bojowników, przypisano miejscowym nowym siłom, lojalnym wobec międzynarodowej koalicji.

- Dostałem w prezencie zbiór reportaży o wojnie w Iraku - mówił reżyser Łukaszewicz. - Użyty tam zwrot: "największa bitwa z udziałem polskich żołnierzy po II wojnie światowej" dosłownie mnie zelektryzował.

10 milionów, 34 dni zdjęciowe

Batalia o nakręcenie filmu była długa i trudna. Trwała kilka lat. W tym czasie udało się zgromadzić budżet rzędu 10 milionów złotych.

O ile z realizacją scen walk i grą aktorów nie było problemu, bowiem film miał licznych konsultantów, w tym ówczesnego dowódcę oddziału, dziś ppłk. Grzegorza Kaliciaka, to gorzej było z plenerami. Niektóre irackie pejzaże zagrały tereny w Polsce (potem pieczołowicie wycinano zieleń na horyzoncie), za ratusz w Karbali podstawiono opuszczoną warszawską fabrykę, natomiast plenery udało się ostatecznie sfilmować (z przygodami) w Jordanii. W sumie materiał nakręcono w czasie 34 dni zdjęciowych.

Spore wrażenie na widzach przedpremierowego pokazu zrobiło też szczere wyznanie Bartłomieja Topy (rola kpt. Kaliciaka), który przyznał, że musiał szczególnie długo się uczyć poszczególnych żołnierskich zachowań - jak choćby trzymania broni, ponieważ... nigdy wcześniej nie był w wojsku...

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

o
okienko
Masz racje to byli okupanci. Niepotrzebnie przelana polska krew w dalekim kraju do ktorego nic nie mamy , a w interesie Zydow z Izraela i USA....
w
weteran
okupanci
n
normalny
dlatego mamy uchodzcow
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski