Rozumiem, że porozumieć by się nie można było co do okresowego wyłączenia prądu w trakcji kolejowej, gdyby, odpukać!, wybuchła wojna i po szynach sunęły eszelony z zaopatrzeniem dla frontu. W tym wypadku jednak powodem jest węgiel, przewożony po torach z portów w głąb kraju.
Nie bagatelizuję, broń Boże, tych transportów. Ba, węgiel ostatnio stał się ciężką amunicją na wojnie domowej, toczonej przez rząd i opozycję. Na razie jednak głównie z tego powodu, że węgla brakuje. Czy nie należałoby zatem wdrożyć śledztwa dla ustalenia, co się dzieje z transportami czarnego złota, przez całą dobę sunącymi w wagonach przez Bydgoszcz?
Poważnie jednak, trudno mi uwierzyć, że zwiększonych potrzeb kolei nie da się pogodzić z potrzebami drogowców remontujących wiadukt. Podejrzewam, że w tym wypadku zabrakło zrozumienia i dobrej woli. Nie jestem tylko pewien, z której strony. Dodatkowo irytujące jest to, że informacja o przerwaniu rozbiórki wiaduktu jest bezterminowa. Czyli: czekaj tatka latka?
