Zwolennicy (czytaj: beneficjenci) spokojnie walczą z wnioskami, które w ocenie urzędników są łatwiutkie do wypełnienia, tylko nie wiadomo, skąd tyle pomyłek.
Jest jeszcze trzecia grupa: rozżaleni. Tych jest zdaje się najwięcej. W długiej kolejce „gorszych” są samotni, którzy mają jedynaków i o grosz za dużo, żeby dostać cokolwiek.
PRZECZYTAJ:Wnioski z błędami - nie będzie 500 plus
Są i rodzice, których starsze dziecko w styczniu miało osiemnastkę i za chwilę, studiując, będzie powodowało ogromne koszty, a młodsze już nic nie jest dla państwa warte, bo literalnie stało się jedynakiem.
I można mnożyć przykłady. To rozżalenie będzie pęcznieć z każdym dniem, gdy zwolennicy „500 plus” zaczną wydawać pieniądze. Gdy zaczną narzekać, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, że właściwie „co to za kasa”.
Najgorzej mają naiwni. To ci, którzy uwierzyli, że dzieci to dobry sposób na dorobienie do życia, a państwo będzie płacić zawsze. Niestety, nawet najpiękniejszy sen kiedyś się musi skończyć. A dzieci? Zawsze można zwrócić do adopcji?