W środę odbywała się sesja Rady Miasta Bydgoszczy, a na niej poruszano mnóstwo ważnych dla miasta spraw. Przynajmniej jeden radny uznał, że ważniejsze dla niego są inne rzeczy.
- Dzisiaj nagrywałem dla TV Republika, uczestniczyłem w konferencji prasowej zorganizowanej przez Ordo Iuris, udzielałem wywiadu TV Trwam, uczestniczyłem na żywo w Telewizji ”W realu” - prawdziwie szalony dzień relacjonował na Facebooku radny Krystian Frelichowski (PiS). Zapytany, dlaczego nie był na sesji, kasował komentarze.
Przez cała sesję nieobecni byli również radni Szymon Wiłnicki (KO) i Jerzy Mickuś (PiS).
- Radni wykonując mandat radnego powinni brać udział w sesjach i w pracach komisji - nie ma wątpliwości szef klubu radnych PiS Jarosław Wenderlich. - Są jednak sytuacje życiowe i zawodowe, które sprawiają, że obecność na posiedzeniach nie jest możliwa. Jest natomiast możliwość usprawiedliwienia swojej nieobecności u przewodniczącej Rady Miasta Bydgoszczy. Warto zauważyć, że nieobecność ma swój wymiar finansowy - kwota za nieobecność potrącana jest od diety radnego - przypomina Jarosław Wenderlich. - Są jednak sytuacje, mamy to określone w naszym klubie, kiedy obecność na sesji jest konieczna i obowiązkowa. To kluczowe dla rady momenty, takie jak na przykład dyskusja i głosowanie nad absolutorium - tłumaczy radny.
Rozmawiałem z panem radnym Frelichowskim i jego nieobecności. Tłumaczył ją ważną, ogólnopolską konferencją, której tematem była oświata.
Radny dostanie po diecie
Radni na usprawiedliwienie swoje nieobecności na sesji mają miesiąc. - Zwykle robią to przed kolejną sesją. Możliwości są właściwie trzy. Radnego nie ma i nie usprawiedliwia swojej nieobecności. Druga następuje wtedy, gdy radny jest nieobecny, usprawiedliwia nieobecność, ale usprawiedliwienie nie jest odpowiednie. I wreszcie trzecia możliwość - radnego nie ma, usprawiedliwia swoją nieobecność, a absencja wynikała z powodów zdrowotnych czy spotkania, które odbywało się w ramach pełnienia mandatu - wyjaśnia Monika Matowska-Gulczyńska, przewodnicząca Rady Miasta Bydgoszczy.
Tylko w trzecim wypadku radny nie dostanie po kieszeni.
Manewry wojewody
Jerzy Mickuś stwierdził, że nie było go na sesji „bo go nie było, a teraz jest za granicą”. Szymon Wiłnicki ma inne wytłumaczenie. - W Brodnicy odbywały się organizowane przez wojewodę ćwiczenia służb ratowniczych, a ja z racji wykonywanego zawodu, jestem głównym dyspozytorem medycznym, musiałem w nich uczestniczyć. Szymon Wiłnicki zauważa również inną prawidłowość na sesji, z która - jak uważa - trzeba byłoby coś zrobić. - Niektórzy radni w czasie sesji wychodzą, ale kartę zostawiają w czytniku. Wtedy - gdy przychodzi do głosowania - widać, że nie oddali głosu, choć naprawdę w ogóle ich nie było na sali. Myślę, że warto byłoby zmienić regulamin tak, by był obowiązek zabierania ze sobą karty z czytnika na czas wyjścia z sali posiedzeń. Mielibyśmy wtedy całościowy obraz tego, kto jak pracował na sesji.
