Nie milkną pełne oburzenia głosy mieszkańców Mąkowarska, sprzeciwiających się likwidacji „ich” karetki pogotowia. Pisali petycje, byli w Ministerstwie Zdrowia, w końcu wyszli protestować na ulicę.<!** Image 2 align=none alt="Image 200864" sub="Fot. Archiwum">
Już od kilku miesięcy mieszkańcy Mąkowarska walczą o utrzymanie w ich miejscowości punktu stacjonowania karetek pogotowia, które obsługują również rejon Serocka - w sumie ładnych kilkanaście tysięcy osób, których przybywa jeszcze wraz z wakacjami.
Decyzja Ministerstwa Zdrowia była dla wszystkich prawdziwym szokiem. Trudno się dziwić: na przyjazd karetki z Gostycyna nie mogą liczyć, bo to już inny rejon. W praktyce oznacza to czekanie na ambulans w sytuacji, kiedy czasami liczy się dosłownie każda minuta...
Po pasach chodzimy...
Kiedy rozeszła się wieść, że w ministerstwie podjęto decyzję o ograniczeniu liczby karetek w naszym regionie z 89 do 87 i „padło” właśnie na Mąkowarsko, ludzie nie usiedli z założonymi rękami i postanowili od razu działać. Pisali petycje, apelowali do lokalnych władz wszelkiego szczebla, pojechali nawet do Warszawy& Bez skutku. W końcu, zdesperowani, wyszli na drogę krajową, przebiegającą przez Mąkowarsko.
Bez końca, całymi rodzinami, z małymi dziećmi, przechodzili przez trzy przejścia dla pieszych, niosąc transparenty „Karetka = życie”, „Dosyć chorych decyzji”, „Po pasach chodzimy, karetki bronimy”. Przez blokadę przepuszczano tylko wiozące chorych ambulansy. <!** reklama>
Ludzie nie ukrywają, że pierwszy protest wcale nie musi być ostatnim.
Będą kolejne protesty?
Sołtys Ewa Siekierska mówiła wprost, że jeśli w Mąkowarsku karetek nie będzie, to blokady mogą się powtórzyć. - W pełni rozumiemy i popieramy mieszkańców, będziemy się starali im pomóc - podkreśla Zenon Rydelski, przewodniczący Rady Powiatu Bydgoskiego.