Skoro zaś tyle się obiecuje i niektórym nawet co nieco daje, to trudno się dziwić, że po wakacjach znów sypnęło protestami, zapowiedziami strajków i masowym czmychaniem na zwolnienia lekarskie tych, którzy okazali się za mało ważni, by zainteresować sobą polityczne kokietki.
Na zwolnienia poszli na przykład fizjoterapeuci - m.in. z bydgoskiego szpitala MSWiA. Powód prosty jak drut: marne płace. Choć wśród postulatów są także te podnoszone w interesie chorych: szybszy dostęp chorego do fizjoterapeuty i brak limitów na badania laboratoryjne.
Tak się złożyło, że przed rokiem dość dobrze poznałem realia pracy fizjoterapeutów w szpitalu „policyjnym”. Przechodząc tam dwutygodniową serię przepisanych przez ortopedę zabiegów, podziwiałem personel zwijający się niczym przy taśmie w zakładach Forda. Specjalistyczny sprzęt krążył od jednej klitki za parawanem do drugiej, by nie zmarnować ani chwili na przestój. I gdy czytam, że po lipcowych aneksach magister fizjoterapii z 10-letnim stażem zarabia 2100 zł na rękę, to zaczyna mi strzykać nie tylko w zwyrodniałym kolanie.
Owszem, jest wyjście. Część fizjoterapeutów otworzyła prywatne gabinety, w których za wizytę kasuje niewiele mniej niż renomowani lekarze. Nie każdy jednak nadaje się do prowadzenia prywatnego biznesu. Zresztą kto by się wtedy zajął pomocą starym ludziom, ubogim emerytom, którzy najczęściej okupują krzesła przed gabinetami zabiegowymi w publicznych szpitalach i przychodniach?
Jest i inny problem. Zdesperowani fizjoterapeuci wzięli tygodniowe zwolnienia i w domu czekali na wyniki rozmów ich związkowców w ministerstwie. Pacjenci pod gabinetami zabiegowymi zostali zaś wystawieni do wiatru. Jak się długo leży na kozetce, podłączony do jakiegoś elektronicznego cuda, to ma się sporo czasu na podsłuchiwanie. Dlatego wiem, że konflikt płacowy w szpitalu MSWiA był zaogniony już rok temu. Kierownictwo szpitala musiało więc liczyć się z tym, że któregoś dnia może dojść do przesilenia. Powinno jakoś przygotować się na tę okoliczność. Mieć plan awaryjny i wytłumaczenie dla rozgoryczonych pacjentów.
Nic takiego, przynajmniej w ostatni poniedziałek, gdy fizjoterapeutów wymiotło ze szpitala MSWiA, nie uczyniono. Ludzie nie wiedzieli, czy zabiegi im przepadną, a jeśli nie, to od kogo i kiedy się o tym dowiedzą. Nikt ich nie uspokajał, nie przepraszał. Nasza reporterka po informacje został odesłana do centrali resortu w Warszawie. Ale i tam nic nie ustaliła. Odpowiedzi nie doczekał się zresztą do dziś.
W tym tygodniu rozeszła się też wieść o możliwym zaostrzeniu protestu pracowników bydgoskiego MOPS. Domagają się 1000 zł podwyżki. Politycy pewnie będą starali się zatkać im usta do wyborów. Co potem?
Smaki Kujaw i Pomorza odc. 5
